Taka petarda jest jak granat, wystarczy obkleić ja jakimiś metalowymi elementami i masakra
Za młodu wrzucało się petardy kalibru grubszego ołówka do butelek. Cud, że mi i kolegom oczu nie powybijali, bo odłamki koło uszu potrafiły świstać.
Internetu jeszcze wtedy nie było, w każdym razie w Polsce.
U nas wszyscy strzelali. Saletrę przynosił kolega ,którego brat pracował zakładach mięsnych,siarka leżała przy torach obok koksowni.
Największym problemem był więgiel drzewny,bo nie było wtedy grilla ,musieliśmy robić sami.