Wysłany:
2013-03-23, 18:42
, ID:
1964390
Zgłoś
Twoje słowa względem Biblii faktycznie źle zinterpretowałem. Już je zrozumiałem i przepraszam za pomyłkę. Również przepraszam za niepotrzebne dygresje względem Twojego sufitu i za bezpodstawny zarzut jakobyś gówno widział, słyszał i czytał. Poniosło mnie i pragnę zwrócić honor. Za bardzo chyba jestem przewrażliwiony na punkcie Ateizmu.
Następnie chciałbym sprostować „płyciznę”, którą zarzuciłem Ateistom. W żadnym wypadku nie miałem na myśli ani „płycizny” intelektualnej ani moralnej. Pisząc o „płyciźnie” miałem na myśli pewne podobieństwo pomiędzy zachowaniem Deistów, a zachowaniem Ateistów. Otóż Ateiści często okazują swój zapał w promowaniu idei Ateizmu, tak jak Deiści okazują często swój zapał w promowaniu swojego systemu. A może po prostu jestem uczulony na zamknięte schematy jakie oferują zarówno Deiści ze swoimi dogmatami, jak i Ateizm ze swoim całkowitym odrzuceniem jakichkolwiek możliwych rozwiązań stanu rzeczy, i dlatego określam je mianem „płycizny”.
Stwierdziłeś, że różnica pomiędzy Ateistami i Agnostykami jest znikoma, w gruncie rzeczy pomijalna. Stwierdziłeś, że zarówno Ateiści i Agnostycy zgadzają się w kwestii, że istnienia boga nie można założyć, dopóki nie będzie na to przekonujących dowodów. W moim przekonaniu jest to bzdura na kółkach. To tak jakbyś stwierdził, że różnica pomiędzy kwadratem, a prostokątem jest znikoma, bo przecież obie figury mają i 4 kąty i 4 boki, więc można śmiało sklasyfikować prostokąty jako kwadraty. Ateiści jasno zakładają, że nie ma dowodów na istnienie Boga, więc Bóg nie istnieje. Reasumując Ateiści nie wierzą. Agnostycy natomiast zakładają, że nie ma dowodów na istnienie bądź nieistnienie Boga, więc nie można stwierdzić czy istnieje bądź nie istnieje. Reasumując Agnostycy mogą wierzyć lub nie wierzyć. I tutaj w zasadzie, mógłbyś mi zarzucić, że strzelam sobie sam w stopę udowadniając, postawa którego nurtu jest wygodniejsza. Jednak za parę chwil pokażę na przykładzie co jest wyznacznikiem lenistwa i wygody w moim przekonaniu odnośnie Ateizmu.
Następnie przytoczyłeś definicje Ateisty i Agnostyka oraz pokazałeś ich faktyczną część wspólną jaką jest pochodzenie obu postaw z jednej postawy pod nazwą sceptycyzm. I w tym momencie powiem Ci szczerze, że pogubiłem się w Twoim rozumowaniu, zważając jak wyartykułowałeś akapit wcześniej swoje rozumowanie względem Ateizmu i Agnostycyzmu. Skomentuję tylko to zdanie, w którym teoretyczną konkluzje wysunąłeś jakoby z dwóch światopoglądów, które wyewoluowały ze sceptycyzmu, to ten pod nazwa Ateizm okazywał się być „kretyństwem”. Mimo to zanegowałeś tą konkluzję nie podając uzasadnienia, dlaczego tak nie jest (lub pokazałeś, a ja nie potrafię tego zobaczyć poprzez pryzmat mojego przewrażliwienia i poglądu na temat Ateizmu). Niemniej jednak masz rację. Ateizm nie jest „kretyństwem”. Myślę jednak, że sprawia wrażenie wygodnego światopoglądu z racji, że teoretycznie nic się nie traci, odrzucając całkowicie wiarę w Boga.
Wracając do wyznacznika lenistwa i wygody. Posłużę się przykładem. Czy łowiąc ryby przy pomocy sieci o oczkach dużej średnicy, możemy stwierdzić, że w jeziorze w którym łowimy, nie ma mniejszych ryb poza tymi, które tą siecią jesteśmy w stanie złowić i je zobaczyć, by przekonać się o ich istnieniu? Według mnie Ateista odpowiedziałby twierdząco, dodając że jeśli nawet mniejsze ryby istnieją, to nie są potrzebne im do szczęścia, zważając że z dużych większy pożytek odżywczy jest, bo wielkość jest najistotniejsza. Nie pokusi się w moim przekonaniu Ateista o rozpatrzenie możliwości, czy może istnieją w jeziorze mniejsze ryby, z których mimo rozmiaru mógłby się okazać większy pożytek odżywczy. Jak w moim przekonaniu podszedłby do sprawy Agnostyk? Odpowiedziałby, że potrzeba dodatkowych narzędzi by móc dopiero konkluzje wyciągnąć, ale warto dążyć do ekspansji doświadczeń poprzez moc poznawczą mimo niepewności, która nam zawsze będzie towarzyszyć.
Zasadnicza różnica dla mnie pomiędzy tymi dwoma postawami sceptycyzmu jest taka, że Agnostycy nie robią w porównaniu do Ateistów z siebie heroldów świata bez religii. Drugą zasadniczą różnicą dla mnie pomiędzy tymi światopoglądami jest to, że Agnostycyzm oscyluje pomiędzy wiarą i "bezwiarą". Głupotą jest dla mnie mówienie o Ateizmie agnostycznym, zważając że Ateizm to określone, stałe i niezmienne stanowisko. Można co najwyżej wyróżnić postawę Agnostycyzmu ateistycznego spośród postaw Agnostycyzmu.
Na samym końcu sprzeczność w moich wypowiedziach zauważasz. W moich wypowiedziach nie ma sprzeczności. Staram się by ich nie było. Natomiast zgodzę się co do sprzeczności w obserwacjach. Dlaczego ludzie przyjmują postawę Ateizmu, jeśli nie są tak naprawdę pewni. Pokazują tą niepewność w chwilach trwogi, chwilach gdy nie potrafią czegoś racjonalnie wyjaśnić i w chwilach totalnej niemocy, która najczęściej przed śmiercią towarzyszy. I jedyny wniosek jaki mi przychodzi na myśl jest taki, że ludzie to gatunek, który ciężko ogarnąć.
Jeszcze o Biblię chciałbym zahaczyć, bo to ona jest motywem przewodnim tego tematu, a jakoś zeszliśmy na tor boczny. Piszesz Sidian, że przeczytałeś Biblię w porównaniu do 90% katolików. Jakie to ma znaczenie? Podziel się lepiej ile i jakich doświadczeń nabyłeś po przeczytaniu Biblii. Niektórzy ludzie studiują Biblię dekadami, a nie potrafią jej rozgryźć. Niektórzy raz przeczytają i uważają się za oświeconych. Jeśli chodzi o mnie to nie zagłębiałem się w nią jeszcze od początku do końca. Raz tylko ambitnie zacząłem próbować analizować Apokalipsę Świętego Jana. Z jakim efektem? Właściwie ostatecznie nijakim, który zasługiwałby na publikację. Choć przyznam, że tekst ma coś w sobie mistycznego i na pewno niesie czyste wizjonerskie przesłanie.