Wysłany:
2012-04-14, 14:52
, ID:
1084893
1
Zgłoś
Kolega brata kiedyś w nocy trafił w takie "coś". Nie przejął się zbytnio, pojechał dalej. Za kilka dni coś wali zdechlizną w garażu tak, że się nie da wytrzymać. Wyciągnął auto, sprawdził garaż, nic. Teraz w aucie smród jak jasna cholera. Okazało się, że zająć się wkręcił w półoś. Poznał go po kształcie kości szczęki. Ponoć trzy razy rzygał, zanim usunął resztki do końca. W aucie jeszcze waliło przez tydzień.