Wysłany:
2019-10-12, 20:34
, ID:
5525407
4
Zgłoś
W szkole nigdy nie brałem koksu. Raz spalony po okienku, musiałem czytanke robić z niemieckiego i powiem wam, że wtedy przeszło, ale co ja się jako dzieciak zesrał.
Ogólnie, to w szkole piłem nie raz, na wigilię przyniosłem spirytus, na wycieczkach też. Nauczyciele "wiedzieli" że dzieci nie piją. Ale każdy znał swoje miejsce. Jak dostałem w łeb za bycie c🤬jem na lekcji, to moje zasłużone . Nikomu się nie skarżyłem , rodzicą się nie mówiło, bo by była powtórka. Nie było, bo tak nie można. Nauczyciele dawali więcej swobody na wyjazdy i jakoś to działało. Wiedzieli, że w większości dzieciaki poszaleją, ale bez przesady. Ja ogólnie to na wycieczkach szkolnych kilkudniowych byłem dwa razy. W podstawówce w ósmej klasie i w pierwszej LO. Kiedyś może opowiem, jak nie zapomnę. Ogólnie to "zgubiłem" się w obydwu przypadkach. W podstawówce nawet, opiekun (ojciec koleżanki) był z nami . Tego wyjazdu dostałem już liścia wcześniej bo łaziłem po nocy. Jednak, w tym przypadku, jak i w drugim, po "zniknięciu" i "odnalezieniu" nie było krzyków ani bicia. Wychowawczynie do tego czasu odchodziły od zmysłów, dopiero po powrocie pękały i szły płakać. My szliśmy wtedy przepraszać. Tak samo w dni następne, bo Pani przykro.
Kiedyś wychowanie w szkole było inne, bo szkoła też wychowywała, a nie była cyrkiem. Było wielu c🤬jowych nauczycieli, którzy gnębili, wyżywali się. Mimo, że byli z🤬bami, to przygotowało mnie na życie. Nie dać się doj🤬. Co do reszty nauczycieli, to im naprawdę zależało, żeby zrobić z nas kogoś. Za to jestem wdzięczny.
W szkole nauczyłem się/przeżyłem nie tylko tego co było w programie, ale też wielu wartości, myślenia, szacunku do osób które na to zasłużyły, bólu, zawiedzenia, odrzucenia, ośmieszenia, walki wręcz, dyskotek i wolnych tańców z dziewczynami. Słowem dużo, i może sentymentalny jestem, ale kiedyś, było lepiej.