Przynajmniej w Prosiakach nie musieli nic uszkadzać, wystarczyło kawałek blaszki, żeby odpiąć klamrę z tyłu, wypiąć kostkę i reflektor zmieniał właściciela.
Holenderscy policmajstry skanowali pustostany (czyli tam, gdzie hodowali przyprawy) kamerami termowizyjnymi i standardowo montowane oświetlenie to wręcz strzałka "tu hodujemy". W reflektorach Porsche chodziło o to, że dają dużo światła, za to generują niską temperaturę i zmniejszają ryzyko wykrycia. W pewnym momencie potrafiły kosztować 20k za sztukę, bo poszukiwali tego zarówno skrojeni właściciele, jak i szklarniowcy.