Pracowałem przez krótki okres w ASO marki X. Auto na pierwszy przegląd, nówka sztuka mały dostawczak. Winduje go mechanik do góry nagle JEB...łapa podnośnika odjechała i ogromne wgniecenie na progu i delikatnie bok.
Chwila rozkminy i kierownik każe od razu targać auto na lakiernie i z miejsca robić ,a dla drugiego karze wykonać telefo do klienta że nie ma Y części i trzeba uzbroić się w cierpliwość
Nie brakowało też aut z obtarciami lub jakimiś uszkodzeniami plastików we wnętrzu. A auta jeszcze przed tzw. zerówką (czyli pierwszy przegląd auta na warsztacie od wyjechania z fabryki+ ewentualne doposażenie jeżeli nie dołożono czegoś w fabryce). Standardowa procedura. Na lakiernie albo wykręcenie nie zniszczonego elementu z jakiegoś samochodu w firmowym komisie (auta tej samej marki brane w rozliczeniu przy kupnie nowego np.)