Wysłany:
2013-03-07, 16:19
, ID:
1917771
4
Zgłoś
Prawda leży - jak zwykle, po środku. Palenie traw stosowane było od tysięcy lat, to jest od kiedy wynaleziono rolnictwo. I tak, dostarcza niezbędnych składników, bowiem - mówiąc bardzo prosto - przyspiesza to, co i tak zaszłoby naturalnie, tyle, że o wiele wolniej - przywraca do obiegu geochemicznego wiele substancji, w rozpuszczalnej, a więc przyswajalnej formie. Prawdą jest również to, że zmienia pH, co ma znaczenie mniej lub bardziej istotne w zależności od tego, co potem ma być tam uprawiane (najczęściej jednak nic tam nie jest uprawiane, tj. nadal jest łąka, powstająca w ponad dziewięćdziesięciu procentach z tych samych traw i zmiana pH niewiele tu nie wnosi). Trawy są przystosowane ekologicznie do wypalania, to one są właśnie pionierami zasiedlającymi pogorzeliska, a ich podziemna część jest wręcz pobudzana poprzez wypalenie tego, co wystaje na zewnątrz.
Zupełnie inną sprawą jest to, że w dzisiejszych czasach są inne, bardziej humanitarne sposoby na osiągnięcie pożądanego efektu - ale mają sens, gdy rolnik chce przekształcić łąkę w pole uprawne. Jeżeli chce zubożyć biocenozę, ale nadal mieć łąkę, bujną, monogatunkową, użyźnioną itd. - to lepszego sposobu niż wypalanie nie ma. Należy dodać też, że wypalaniu towarzyszą pożary, śmierć ponosi wiele niewinnych stworzeń, a czasem nawet śpiący w rowie właściciel pola - podpalacz, który ulega zaczadzeniu. Większości wypalaczy to akurat nie obchodzi - dopóki nie zajmie ich własna jego chałupa.
Podsumowując - wypalanie to dobry sposób na świetną łąkę, ale wielu wypalaczy nie dorosło do tego, żeby zrozumieć i realnie zapobiec niebezpieczeństwom, które ze sobą niesie. W parku Yellowstone prowadzi się kontrolowane wypalania, tj częściowo się je przygasza by nie rozprzestrzeniły się za bardzo, ale zaczęto to robić po ponad stu latach zapobiegania i gaszenia w zarzewiu, co doprowadziło w latach osiemdziesiątych do wielkiego pożaru i poważnego naruszenia zalesionej powierzchni.