były konie to lecimy.
W bryczkę wjechało rozpędzone auto. Rzeźnia po całości, konie zmasakrowane, chłopu nogi urwało itd. Kierowca wysiadł, patrzy a tam konie mają połamane nogi. żeby się nie męczyły wziął siekiere z bagażnika i zabił oba. odwraca się, patrzy na chłopa zakrywającego kikuty jakimś kocem a ten:
- Panie, nawet mnie nie drasneło