Zawsze wiedziałem, że ci wszyscy "guru" biedoty to cwaniaki, chcący robić na bezmózgach niezły interes. To się tyczy zarówno naszego rodzimego "hip hłopu", jak i rapu amerykańskiego. Jednak sądziłem, że istniało coś takiego jak "prawdziwy rap" i tego jegomościa za w miarę "z powołania" artystę uważałem (choć w sumie g mnie to interesuje, ale wspomnienia z san andreas są) ale jak widać, myliłem się