Wysłany:
2014-12-02, 23:14
, ID:
3649083
Zgłoś
Doceniam poświęcenie ekspertów od prądu, ale ja chcę temat zaatakować trochę z innej strony. Politechnika w mieście X, lata siedemdziesiąte. Miałem wtedy kumpla, który studiował na tamtejszym Wydziale Elektrycznym. Zaprosił mnie razy kilka na studenckie picie. O ile politechnika (szczególnie w tamtych czasach) to raczej była męska uczelnia, to na wydziałach takich jak architektura, inżynieria środowiska, chemia, inżynieria lądowa, mechanika nawet można było znaleźć fajne dziewczyny. Wszędzie, tylko nie na wydziale elektrycznym. W grupie mojego kumpla były dwie i uwierzcie mi drodzy sadole, wasze "kobiety sadola" ze wstawek na hardzie są o niebo bardziej kobiece od nich. Przenosimy się w czasie o dwie dekady i mamy tę samą politechnikę w mieście X i ten sam wydział elektryczny. Studentem jest tym razem syn mojego partnera. Pytam go tak z głupa jak tam mu się powodzi na studiach, czy ma jakieś fajne dziewczyny na roku. On na to: tak mam dziewczyny na roku, całe pięć, na dwieście osób, cztery z nich to chyba jakieś mutanty po kuracji testosteronem, piąta, jedyna "jadalna" ma męża mafiozę. Kolega, który zaprosił ją po wykładach do pubu został pobity przez "nieznanych sprawców".
Jest tu ktoś z wydziału elektrycznego politechniki? Chciałbym się dowiedzieć jak wygląda sytuacja z kobietami teraz, kolejne dwadziaścia lat później.