Żeby protesty się udały to na czele musiałby stanąć jakiś charyzmatyczny przywódca, a w Białorusi od razu zostałby zamknięty do więzienia lub nawet zamordowany.
W Polsce protesty nic nie dadzą, bo ludzie są zbytnio podzieleni a na czele protestów próbują stanąć politycy ze skrajnych partii politycznych z absurdalnymi postulatami, którzy jeszcze bardziej dzielą społeczeństwo i zniechęcają normalnych ludzi którzy są centrystami.
Żeby protesty coś dały to strajki musiałyby być zorganizowane, a nigdy nie będą.
Postulaty i żądania powinny być rozsądne, a nie jak lewica wymyśliła bezpłatną aborcję dla każdej kobiety bez względu na stan płodu (ciekawe kto za to będzie płacił?) czy też emerytura dla każdej kobiety, nawet niepracującej za to że zajmowała się domem hahah (ZUS za kilkanaście lat padnie przez niż demograficzny i inflacje).
Poza tym teraz jest pandemia i nasza służba zdrowia sobie nie radzi, więc zgromadzenia to ryzyko i narażanie kolejnych osób, więc łatwo stłumić protesty w imię wyższego dobra i całą winą obarczyć protestujących.
W Polsce nie ma ludzi, którzy mogliby stanąć na czele protestów, a w szczególności nie mogą być to politycy którzy pragną dostać się do koryta (czy to prawica czy lewica).