Nie potrzebuje broni palnej, wystarczyłoby mi prawo do obrony własnej posiadłości i wszystkiego co jest na jej terenie. Czyli analogicznie jak w USA - wchodzisz na mój teren bez mojej zgody, możesz zginąć.
Bo załóżmy że siedzimy nocą w pokoju, mieszkamy sami. W pewnym momencie przypominamy sobie że okno w kuchni dalej jest otwarte na oścież, a przecież mieszkamy na parterze to dla bezpieczeństwa lepiej zamknąć. W tym momencie widzimy postać przemieszczającą się w naszym kierunku. Pod łóżkiem leży replika karabinu AK47 i przecież mogłaby posłużyć jako broń biała wymierzona kolbą prosto w łeb jegomościa. Co jednak jeśli go zabijemy? Takie ryzyko zawsze istnieje, mimo że chcieliśmy go tylko ogłuszyć i obezwładnić. Przy obecnym prawie możemy potencjalnego złodzieja/napastnika co najwyżej wyprosić, a najlepiej to schować się pod łóżko bo jeszcze przez przypadek przekroczymy obronę konieczną pod wpływem adrenaliny.
Także broń palna wcale nie jest potrzebna, nie neguje tego że to naturalne. Z tym że w USA pokolenia wychowały się z bronią, a u nas banda patologii osiedlowej już bez broni palnej wymierza "sprawiedliwość" na swoich kumplach, to co dopiero jakby im dać broń o zasięgu rażenia ponad 50m? Nie chce tego widzieć..