timmy77 napisał/a:
Dam sobie rękę uciąć, że było 50, a po to było j🤬e 50, żeby samochody wyjeżdżające, często z dróg na których widoczność głównej jest ograniczona, nie spowodowały wypadku, tak więc winą i tak jest wasze zap🤬lanie, frajerzy. Samochód od ojca to nie wszystko, trzeba jeszcze mózg z WYOBRAŹNIĄ posiadać, zanim zacznie się zap🤬lać po drogach.
P🤬lisz, tak samo jak wszyscy płaczący na temat prędkości, czy winy. Skoro dostawczak wyjechał z podporządkowanej to c🤬j ma tu do rzeczy czy jechali 50, czy 200 km/h. Jak się nie potrafi przejechać przez skrzyżowanie nie wymuszając pierwszeństwa, to się jeździ komunikacją miejską.
I wielcy moralizatorzy jeśli chodzi o prędkość, takie samo p🤬lenie słyszy się bez przerwy w telewizji. To nie prędkość zabija, a brak umiejętności, niesprawne samochody, c🤬jowe drogi i c🤬jowa organizacja ruchu. Są miejsca gdzie strach przekroczyć 30, mimo, że wolno więcej, a są miejsca gdzie choćbyś leciał 300km/h to nie ma k🤬a żadnego prawa nic się stać, o ile jesteś w stanie zapanować nad swoim samochodem i patrzysz na drogę i zachowanie innych kierowców. Albo nie macie samochodu, albo jesteście p🤬dy, nie kierowcy skoro wyskakujecie z takimi tekstami. Są miejsca gdzie w mieście spokojnie i bezpiecznie można jechać 130, a są miejsca, takich jest dużo więcej, gdzie jest to faktycznie debilizmem. U nas w kraju, niestety, nie bada się tak na prawdę przyczyn wypadków, tylko napieprza ograniczeniami prędkości. Tak samo przerażające jest jaką chmurę dymu zostawiają za sobą niektóre samochody (zwykle taksówki i dostawczaki) oraz jak bardzo sporo aut jest przerdzewiałych. Coś stuka, wali, piszczy ale nieee, po co się przejmować - jedzie, czyli nie jest tak źle. I kupowanie najtańszych zamienników, które mogą p🤬lnąć w każdej chwili, bo oszczędność przecież. Tarcze hamulcowe można przetoczyć albo kupić używane, tak samo klocki. Płyn po co wymieniać, przecież jeszcze dużo jest. Jak oleju ubywa to kupić bańkę mineralnego i dolewać, albo wlać doktora... K🤬a mać, jak kogoś nie stać na samochód, to niech jeździ na rowerze, albo komunikacją.
I żeby nie było wątpliwości, nie jestem debilem, który upala spod każdych świateł, jeździ pordzewiałym parchem i ma w dupie wszystkie przepisy. Zwykle nie przekraczam w mieście 80 i ograniczenie prędkości to praktycznie jedyny przepis, do którego zdarza mi się nie stosować.