👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:07

#wybuch

Petarda własnej roboty

Krówka2013-01-01, 12:40
MATERIAŁ WŁASNY

Petarda odpalona 3 lata temu ( miałem wtedy 16 lat ), film wrzucony na YT 2 lata temu.
Ma jebnięcie



Napewno nie było

!0 największych Fajerwerków

Xothr2012-12-28, 15:41
Całkiem fajne wybuchy z racji na zbliżający się nowy rok i sylwka.
jak dla mnie to wybuchy nigdy nie będą za duże
Wśród naszych powstańców znaleźli się również idioci...

Cytat:

Niedziela trzynastego sierpnia 1944 roku była jednym z najbardziej tragicznych dni Powstania Warszawskiego. Tego dnia miało miejsce wydarzenie, które kosztowało życie kilkuset mieszkańców Starego Miasta i które do dzisiaj rodzi spory wśród historyków.

Około godziny 8:00 na Placu Zamkowym pojawiły się dwa niemieckie czołgi i rozpoczęły ostrzał powstańczych pozycji. Po kilkunastu minutach pojawił się trzeci pojazd przypominający tankietkę bez wieżyczki. Pod osłoną czołgów ruszył w stronę barykady zamykającej ulicę Podwale. Kiedy się do niej zbliżył został zaatakowany butelkami z benzyną przez żołnierzy batalionu „Gustaw”. Dwuosobowa załoga zbiegła. Dwa osłaniające go czołgi również się wycofały. Powstańcy ugasili płonący pojazd i zaczęli mu się przyglądać. Ten typ widzieli bowiem po raz pierwszy. Wyglądał jak gąsienicowy transporter opancerzony pozbawiony uzbrojenia. Posiadał jedynie coś w rodzaju przerośniętej radiostacji. Z przodu, na pochyłej pokrywie przymocowana była duża żelazna skrzynia.
Kapitan Lucjan Gawrych ps.”Gustaw” podejrzewał, że pojazd może być niemiecką pułapką. Zakazał swoim żołnierzom zbliżania się do niego i manipulowania przy nim. Chciał, by pojazd najpierw zbadali saperzy. Wycofał ludzi wgłąb ulicy Podwale. Zapomniał jednak wystawić warty przy zdobytym pojeździe – ten błąd okazał się tragiczny w skutkach.
Około godziny 17:00 kilku powstańców zignorowało rozkaz swojego dowódcy i podeszło do pojazdu. Przyprowadzili ze sobą kilku kierowców z Kompanii Motorowej „Orlęta”. Rozebrali częściowo barykadę i wprowadzili ten niby-czołg na ulicę Podwale. Przejechali nią, potem skręcili w Piekarską, przejechali ulicę Zapiecek i wjechali na rynek Starego Miasta. Wtedy podbiegł do nich major Zygmunt Milewicz ps.”Róg”, który kazał im się natychmiast wynosić i odstawić pojazd w bezpieczne miejsce.
„Róg” był cichociemnym, byłym żołnierzem Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Sosabowskiego zrzuconym do Polski w marcu 1942 roku. Podobnie jak kapitan „Gustaw” podejrzewał, że pojazd może być niemiecką pułapką.
„Czołgiści” wjechali w ulicę Nowomiejską, gdzie otoczył ich wiwatujący tłum powstańców i ludności cywilnej. Na opustoszałe dotąd uliczki Starego Miasta wyszli z piwnic i schronów setki ludzi. Okrzyki „Zdobyliśmy czołg!”, „Hurra!”, „Niech żyją!” rozlegały się na całej Starówce. Wszyscy chcieli znaleźć się jak najbliżej pojazdu. Kilkunastu szczęśliwców wdrapało się na niego i gratulowało powstańczej załodze kierującej nim. Wśród wiwatów i okrzyków radości pojazd skręcił w lewo i Podwalem dojechał do ulicy Kilińskiego. Cały czas otaczało go morze rozradowanych ludzi.
Niby-czołg wjechał na ulicę Kilińskiego i wdrapał się na małą barykadę. Nagle z przodu pojazdu zsunęła się żelazna skrzynia. Pojazd zatrzymał się.
Była godzina 18:07.
Nastąpiła nieopisana eksplozja.
Kiedy opadł dym i kurz nielicznym, którzy przeżyli ukazał się straszliwy widok. Cała ulica Kilińskiego od Podwala aż po ulicę Długą zasłana była ludzkimi szczątkami, a mury kamienic oblane były krwią. Poszarpane trupy zwisały z gzymsów i ram okiennych, niektóre zostały wprasowane w ściany. Ludzie znajdujący się w promieniu kilkudziesięciu metrów od pojazdu zostali dosłownie rozerwani na strzępy. Jego załoga przestała istnieć. Wrak pojazdu odrzuciło daleko wgłąb ulicy. Oderwane ręce i nogi znajdowano jeszcze długo po tragedii – siła eksplozji wyrzuciła niektóre na dachy domów stojących kilkaset metrów dalej. O identyfikacji ofiar nie było nawet co marzyć. Nawet przybliżona liczba ofiar była trudna do określenia. Zniszczenia zostały spotęgowane przez wybuch składu butelek zapalających znajdującego się w posesji przy Kilińskiego 3.


Odrzucony wybuchem wrak pojazdu. W tle skutki eksplozji na ulicy Kilińskiego.

Większość ciężko rannych zmarła po kilkugodzinnych męczarniach.
Jednym z lżej rannych był generał Tadeusz Bór-Komorowski, który przyglądał się triumfalnemu pochodowi z okna domu przy ulicy Kilińskiego.
Pogrzeby ofiar trwały przez kilka kolejnych dni. Groby wykopano na podwórkach. Znoszono do nich szczątki ludzkie w kubłach i miskach.
Pojazdem, który spowodował tą straszną masakrę nie był czołg ani tankietka. Był to ciężki gąsienicowy transporter ładunków wybuchowych typu Borgward IV używany przez Niemców do niszczenia bunkrów, umocnień i barykad. Przed przedziałem kierowcy, na pochyłej pokrywie znajdowała się skrzynia zawierająca pięćset kilogramów sprasowanego trotylu. Kierowca podjeżdżał pod wybrany cel, zwalniał skrzynię z materiałem wybuchowym ur🤬amiając jednocześnie zapalnik czasowy, który umożliwiał mu wycofanie się w bezpieczne miejsce.
Pojazd mógł być także sterowany zdalnie przez kabel lub przez radio – stąd ta „przerośnięta radiostacja”.

Ciężki transporter ładunków wybuchowych Borgward IV. Z przodu widoczna skrzynia zawierająca 500 kilogramów trotylu.

Przez wiele powojennych lat panowała opinia, że eksplozja na ulicy Kilińskiego była wynikiem perfidnego podstępu Niemców, którzy specjalnie podrzucili powstańcom nieznany im rodzaj pojazdu. Ponoć właśnie w tym celu sprowadzili do Warszawy 302. Batalion Pancerny wyposażony w Borgwardy. Przy ulicy Kilińskiego 3 wmurowano tablicę o treści: „Miejsce uświęcone krwią 500 powstańców i mieszkańców Starówki poległych 13.08.1944 od eksplozji czołgu z podstępnie założonym przez wroga materiałem wybuchowym”.
Dopiero niedawno zaczęły pojawiać się głosy, że ta tragedia najprawdopodobniej nie była wynikiem podstępu. Niemiecka załoga Borgwarda wykonywała zadanie wysadzenia barykady na ulicy Podwale, kiedy została zaatakowana przez żołnierzy „Gustawa”. Dalsze wydarzenia to skutek nieostrożności i niesubordynacji powstańców, którzy wbrew rozkazom dowódców wprowadzili nieznany sobie pojazd na uliczki Starego Miasta. Skrzynia z ładunkiem wybuchowym posiadała zabezpieczenie przed rozbrojeniem – próba podniesienia pokrywy ur🤬amiała zapalnik, który natychmiast detonował ładunek. Prawdopodobnie któryś z powstańców właśnie w ten sposób spowodował eksplozję.
Jak było naprawdę trudno dziś ustalić. Faktem jest, że ta tragedia kosztowała życie około pięciuset ludzi.
Powstańczy poeta Tadeusz Gajcy poświęcił temu wydarzeniu obrazoburczy i pełen goryczy wiersz:
Święty kucharz od Hipciego

Wszyscy święci, hej, do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
wprost z rynsztoków
Kilińskiego!
Salcesonów misa pełna,
Świeże, chrupkie
Pachną trupkiem -
To z Przedmurza!
Do godów, święci, do godów,
Przegryźcie Chrystusem
Narodów!

To był ostatni wiersz Gajcego. Poległ trzy dni później, 16 sierpnia.
* * *

Po wyzwoleniu Warszawy w styczniu 1945 roku znaleziono kilkadziesiąt porzuconych Borgwardów, w tym niektóre z ładunkiem. W sierpniu 1947 roku, trzy lata po eksplozji na ulicy Kilińskiego doszło do identycznej tragedii na Stawkach. Robotnicy usuwający gruzy znaleźli Borgwarda z ładunkiem. Jeden z nich podszedł do niego z palnikiem w ręku… Ten wybuch kosztował życie „tylko” trzydziestu ludzi.


blogbiszopa.pl/2010/08/krwawa-niedziela/
Mythbusters z 1944 roku. Odziwo zalożenie ładunku na szynę i detonacja nie oznacza pewnego wykolejenia pociągu, oto ekperymenty, próby wykolejenia pociagu poprzez wysadzenie róznych fragmentów szyny lub obu szyn przeprowadzone przez United States National Defense Resources Committee & Office of Strategic Services czyli po polsku przez Amerykańskich Naukowców

Angielski pomocny choć jesli ktoś przepil przez święta glosniki i bez nich idzie się zorientowac o co chodzi w poszczególnych etapach eksperymentu Pozatym warto obejrzeć dla samej demolki, bo jest epicko



podobny eksperyment z 1940, tym razem ładunki zostają założone na wagonach

Wybuch włazu

czaszemsty2012-12-25, 10:27
Eksplodował właz, ponoć kobita przeżyła

Dziecko vs. terrorysta

~CrazyEdek2012-12-24, 20:22
Karma is a bitch

Ogniste auto

konto19812012-12-21, 20:09
Wypadek i pożar

Zagra-Lin Zamachy AK na terenie Niemiec

konto usunięte2012-12-21, 17:51
Zagra-Lin

Zagra-Lin (Zagra-lin) – oddział sabotażowo-dywersyjny w strukturach Armii Krajowej, istniejący w latach 1942–1943, którego celem było dokonywanie zamachów na terenach Niemiec oraz na ziemiach polskich wcielonych Rzeszy.
„Zagra-Lin" utworzono w grudniu 1942 roku w ramach Organizacji Specjalnych Akcji („Osa”, „Kosa”) – wydzielonej jednostki do zadań specjalnych podległej bezpośrednio Komendantowi Głównemu AK. W czasie swojej półrocznej działalności „Zagra-Lin" przeprowadził szereg udanych akcji bojowych, w tym zamachy bombowe w Berlinie i Wrocławiu.

Pierwsze zamachy bombowe przypisywane przez niemieckie służby bezpieczeństwa Polakom miały miejsce w Niemczech jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. W czasie okupacji, po utworzeniu Armii Krajowej, przeprowadzanie zamachów w miejscach publicznych na terenie III Rzeszy nakazał Komendant Główny AK, gen. Stefan Rowecki ps. „Grot”. Zamachy te miały być akcjami rewanżowymi za niemiecki terror na ziemiach polskich. Prawdopodobnie pierwsze tego typu akcje wykonywały 2–3 osobowe zespoły kierowane z Warszawy na terytorium Niemiec. Jednym z dywersantów miał być młodszy oficer, który przed wojną służył w jednostce wojskowej, dowodzonej przez generała Roweckiego. W towarzystwie niezidentyfikowanej łączniczki jeździł on kilkakrotnie do Berlina jako handlowiec, za każdym razem dokonując aktów dywersji lub sabotażu na terytorium Rzeszy.
W maju 1942 dowództwo AK powołało do życia Organizację Specjalnych Akcji („Osa”, „Kosa 30”) – oddział wydzielony do zadań specjalnych podlegający bezpośrednio Komendantowi Głównemu AK i wykonujący akcje bojowe na jego osobiste zlecenie. „Osa” cieszyła się sporą autonomią organizacyjną oraz pozostawała szczelnie odseparowana od innych jednostek AK. Jej głównym zadaniem była likwidacja czołowych przedstawicieli niemieckiego aparatu okupacyjnego.
Jednym z żołnierzy „Osy” był pochodzący ze Śląska saper, por. Bernard Drzyzga – uciekinier z Oflagu II C w Dobiegniewie. W grudniu 1942 dowódca „Osy”, ppłk Józef Szajewski „Philips”, polecił mu zadanie zorganizowania w Warszawie zespołu do działań dywersyjnych poza terytorium Generalnego Gubernatorstwa. Jednostka ta otrzymała kryptonim „Zagra-Lin", co stanowiło skróconą wersję nazwy „Kosa Zagra w Linie” („Zagra” był skrótem od „zagraniczny”, a „Lin” – kodowym oznaczeniem Warszawy). W lutym 1943 „Zagra-Lin" wraz z pozostałymi pododdziałami „Osy”-„Kosy” został włączony do struktur Kierownictwa Dywersji AK.
W skład „Zagra-Linu" wchodziło 18 osób. Na czele oddziału stał porucznik Drzyzga, posługujący się pseudonimem „Jarosław”, „Bogusław Jarosław”. Jego zastępcą był pochodzący z Bydgoszczy Józef Artur Lewandowski ps. „Jur”. Posiadał on niemieckie obywatelstwo i pracował jako przedstawiciel niemieckich firm budowlanych, dzięki czemu był w stanie przewozić materiały wybuchowe oraz osobiście podkładać bomby (jako obywatel III Rzeszy był mniej narażony na rewizje). Drzyzga i Lewandowski poznali się w Częstochowie, u wspólnego znajomego.
W skład „Zagra-Linu" wchodzili także: Stefania Lewandowska ps. „Halina I”, Maria Wasilewska ps. „Halina W”, Jan Lewandowski ps. „Jan”, Janusz Łuczkiewicz ps. „Mały”, Wojciech Lewandowski ps. „Wojtek”, Władysława Sokalówna ps. „Władka” oraz Leon Hartwig ps. „Leon”. Żołnierzy „Zagra-Linu" charakteryzowała doskonała znajomość języka niemieckiego oraz stosunków panujących w Rzeszy.

Akcje bojowe

„Zagra-Lin" zasłynął przede wszystkim przeprowadzeniem kilku udanych zamachów bombowych w stolicy nazistowskich Niemiec. Pierwszą akcją w Berlinie był zamach z lutego 1943 roku (prawdopodobnie 13 lutego) na berlińskim dworcu Friedrichstrasse, w którym zginęły 4 osoby (w tym dwóch wojskowych), a 60 zostało rannych. Drugą akcją był zamach z 24 lutego, kiedy podłożono bombę na peronie berlińskiej kolejki miejskiej S-Bahn. W zdarzeniu zginęło – według raportu wykonawców zamachu – „36 gestapowców i SS-manów oraz innych Niemców”, a 78 osób zostało rannych. Kolejny zamach bombowy w Berlinie miał miejsce 10 kwietnia. Tego dnia żołnierze „Zagra-Linu" podłożyli bombę na tamtejszym Dworcu Głównym, której wybuch zabił 14 osób oraz zranił kolejnych 60. Po tej akcji Hitler polecił Reichsführerowi-SS Himmlerowi, aby osobiście zajął się śledztwem. Wyznaczono 10 tys. marek nagrody za każdego schwytanego dywersanta. Niemcom nie udało się jednak schwytać żadnego z zamachowców.
W kolejnych miesiącach jednostka przeprowadziła na terenie Niemiec i ziemiach polskich włączonych do Niemiec kolejne akcje sabotażowo-dywersyjne. Wysadzono m.in. pociąg z amunicją pod Rygą oraz transport paszy i słomy na linii kolejowej Bydgoszcz–Gdańsk. Żołnierze „Zagra-Linu" przeprowadzili także atak na restaurację „Nur für Deutsche” w Rydze, w wyniku którego zginęło 100 Niemców, przeważnie SS-manów i żandarmów.
Kolejną akcją „Zagra-Linu" na terytorium III Rzeszy był zamach bombowy na Dworcu Głównym we Wrocławiu (23 kwietnia 1943). Podłożona przez żołnierzy „Zagra-linu” bomba wybuchła w momencie, gdy przy peronie zatrzymał się pociąg z urlopowanymi żołnierzami Wehrmachtu. Zginęły cztery osoby, a kilkanaście odniosło obrażenia.

Rozwiązanie oddziału

5 czerwca 1943 Gestapo wtargnęło do kościoła św. Aleksandra na pl. Trzech Krzyży w Warszawie, gdzie trwała uroczystość zaślubin porucznika Mieczysława Uniejewskiego ps. „Marynarz”, oficera „Osy”-„Kosy”, z siostrą żołnierza tego oddziału, Teofilą Suchanek. W ręce Niemców wpadło blisko 90 osób, w tym zastępca dowódcy „Kosy” – porucznik Jan Papis-Papieski ps. „Jerzy” – oraz łączniczka sztabu „Władka”, a także większość żołnierzy warszawskiego zespołu „Kosy”, którzy wbrew wszelkim zasadom konspiracji wzięli udział w uroczystości. Z kolei 12 lipca aresztowany został szef sztabu „Kosy”, porucznik Mieczysław Kudelski ps. „Wiktor”, któremu podlegał „Zagra-Lin".
Aresztowania nie dotknęły bezpośrednio „Zagra-Linu". Wobec dekonspiracji „Osy”-„Kosy”, w skład której wchodził, dowództwo AK podjęło jednak decyzję o jego rozwiązaniu. Bernard Drzyzga został przeniesiony na stanowisko zastępcy dowódcy Kedywu w Okręgu AK „Łódź”. Józef A. Lewandowski trafił natomiast do osobistej dyspozycji Komendanta Głównego AK.

"Cześć i chwała bohaterom"

Źródło: Wikipedia

kilka wybuchów

konto usunięte2012-12-17, 19:09
jak w temacie, kilka zacnych pierdnięć

kaboom!

konto usunięte2012-12-17, 11:31
takie tam kaboom

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem