#sąd

Napastowanie

BongMan2011-01-12, 20:21
W sądzie:
- Czy świadek widział, jak oskarżony napastował poszkodowaną?
- Nie, widziałem jak już ją froterował.

Sędzina

Człapi2010-08-13, 10:03
Sędzia na rozprawie:
- Dlaczego żona chce się z panem rozwieść?
- Sam nie wiem, kotku...
Kod:
Papieżowi grozi areszt, kardynałom procesy, policja rewiduje arcybiskupów – jeszcze nigdy dotknięty skandalem pedofilskim Kościół katolicki nie był w takich opałach. Nadciąga apokalipsa?

Jeffrey R. Anderson wcale nie brzmi jak ktoś, kto właśnie zatrząsł Watykanem w posadach. Nie, żeby był nieśmiały; szefowie kancelarii prawnych, które za słoną opłatą wywalczają jeszcze bardziej słone odszkodowania, nie są z tych, co się rumienią. W głosie Andersona po prostu nie słychać triumfu. – Od 26 lat pomagam tym, którzy byli molestowani przez duchownych Kościoła katolickiego – mówi „Przekrojowi”. – Przez ten czas zetknąłem się z tysiącami takich przypadków. Zdobyłem wiedzę, z której jasno wynika, że ukrywanie przypadków pedofilii wśród kleru miało charakter systemowy i odpowiada za nie papież oraz jego najbliższe otoczenie. Jest mi smutno, że Watykan tak długo się tego wypierał. Teraz będzie musiał to wyznać w sądzie.

Anderson jest skuteczny. Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że diabelsko skuteczny. Kilkanaście wytoczonych przez niego procesów w sprawie molestowania seksualnego zakończyło się nakazem wypłaty odszkodowania przekraczającego milion dolarów. Płacili zarówno indywidualni duchowni, jak i organizacje kościelne, na przykład Towarzystwo Salezjańskie w USA. Tym razem jednak Anderson poszedł jeszcze dalej – w imieniu swojego klienta zażądał wytoczenia procesu samej Stolicy Apostolskiej. I sąd najwyższy Stanów Zjednoczonych pod koniec czerwca orzekł, że ma do tego prawo. O tym, jakiej wagi to precedens, niech świadczy to, że sam Anderson nie wie jeszcze, jak może wyglądać pozwanie  Watykanu.

I papież też
Skarżącym jest John V. Doe (tak w amerykańskim żargonie prawnym tytułuje się osoby, które pragną zachować anonimowość). Na batalię sądową zdecydował się w 2008 roku, gdy dowiedział się, że salezjanie zgodzili się zapłacić prawie 20 milionów dolarów 17 poszkodowanym przez wielebnego Titiana „Jima” Mianiego, misjonarza należącego do Towarzystwa. John V. Doe znał Mianiego; jako chłopiec zetknął się z nim wielokrotnie w okolicznościach, których zapewne wolałby nie wspominać. Wiedział też, że pierwsze oskarżenia pod adresem wielebnego dotyczą roku 1947, gdy pracował jako młody kleryk w miasteczku Pordenone na północy Włoch. Wiedział, że gdy sprawa została zgłoszona do Watykanu, Miani został przeniesiony do Brazylii do pracy z dziećmi, potem do Kanady do pracy z młodzieżą, a wreszcie do Stanów Zjednoczonych – do pracy z dziećmi i młodzieżą. Za każdym razem, gdy pojawiały się doniesienia, że duchowny molestuje nieletnich chłopców, Miani był przenoszony w inne miejsce. W samej Kalifornii przełożeni zmieniali mu parafie aż 11 razy. Dziś Miani ma 80 lat i cieszy się spokojną emeryturą. – Mój klient dedukował tak: to nie salezjanie przenosili Mianiego z miejsca na miejsce, lecz Watykan – opowiada Anderson. – Więc zdecydował się na pozwanie Watykanu przed sąd w Los Angeles.

Stolica Apostolska argumentowała, że obowiązująca w USA ustawa o immunitecie suwerennych państw (Foreign Sovereign Immunities Act) chroni ją przed procesami w tym kraju, i złożyła apelację. Amerykański sąd najwyższy zdecydował jednak, że nawet nie będzie jej rozpatrywać. Podzielił w ten sposób opinię Andersona, że duchowni są pracownikami Watykanu i powinni przestrzegać prawa obowiązującego w kraju, w którym wykonują swoją działalność. W tym konkretnym przypadku – prawa amerykańskiego.

– Nie mogę jeszcze powiedzieć, że poszkodowani, których reprezentuję, osiągnęli swój cel, jakim jest ukaranie Watykanu za kompleksowe ukrywanie przypadków molestowania seksualnego przez przedstawicieli Kościoła katolickiego – przyznaje Anderson. – Ale na pewno jesteśmy na dobrej drodze. Najwyżsi rangą hierarchowie mogą odpowiedzieć za swoje czyny na trzy sposoby.

I Anderson wylicza: wyznać przed sądem, że wydawali instrukcje ukrywania przypadków pedofilii; wypłacić wysokie odszkodowania; ponieść odpowiedzialność karną. – Uważam, że kardynałowie, arcybiskupi i wszyscy, którzy byli lub są zamieszani w ten pedofilski skandal, powinni pójść do więzienia.

Mówi cały czas tak, jakby uważał na każde słowo.
– Papież też? – pytam.
– Tak. Jeśli uda się wykazać, że był odpowiedzialny za tuszowanie skandalu, powinien stanąć przed sądem jak każdy normalny obywatel.

W sądzie w Portland również leży pozew przeciwko Watykanowi. Dotyczy sprawy wielebnego Andrew Ronana, który molestował dzieci. To nic, że chodzi o wydarzenia sprzed ponad 40 lat. To nic, że Ronan od 18 lat nie żyje. Ważne jest to, że chronili go hierarchowie z rzymskiej kurii. Podobieństwa do sprawy Mianiego są dwa, za to zasadnicze. Skarżącym jest anonim. Prawnikiem, który go reprezentuje – Jeffrey R. Anderson.


Reszta artykułu TU

Piłeś? Nie idź!

s................9 • 2010-04-24, 9:44
Niecodzienny wypadek samochodowy trafił na wokandę białostockiego sądu. Pijany pieszy (3 promile alkoholu we krwi) stał na krawężniku. Nagle stracił równowagę i wypadł na jezdnię, akurat na jadącego poloneza. Wpadł na maskę samochodu, wybył przednią szybę i uderzył w kierowcę. Kierowca doznał ciężkich obrażeń ciała (pijany intruz złamał mu rękę).
Zgadnijcie co orzekł sąd? Pieszego, który spowodował wypadek w stanie nietrzeźwym, ukarano zakazem kierowania pojazdami przez najbliższe 6 lat...

W sądzie

Go2Hell2010-04-14, 18:56
W sądzie zeznaje kobieta:
-Wiek świadka?
-30 lat i kilka miesięcy
-A konkretnie ile miesięcy?
-98

Ziobro.

koopa2010-03-27, 14:44
Jedzie Ziobro samochodem i potrącił 2 pieszych na przejściu dla pieszych.
Przychodzi do sędziego i się pyta:
- Co z tym zrobimy ?
Sędzia się zastanowił i odpowiada:
- Myślę, ze ten, który głowa rozbił przednia szybę może dostać 5 lat za uszkodzenie cudzego mienia, a ten drugi, co odleciał w krzaki - 8 lat za próbę ucieczki...
Przeglądam sobie co w kraju piszczy i trafiłem na następny rodzynek. Bo to Polska właśnie.

Krakowski sąd ukarał grzywną motocyklistę, który w punkcie poboru opłat tamował ruch.
Mężczyzna płacił drobnymi za przejazd autostradą A4 Kraków- Katowice. Pan Maciej, przyznaje, że miał przy sobie drobne, dlatego płacił bilonem – nie uważa jednak żeby miał blokować ruch.

Pan Maciej 23 października 2009 roku wybrał się motocyklem z Krakowa na Śląsk. Jechał sam, nie brał także udziału w organizowanym tego dnia proteście motocyklistów na bramkach poboru opłat w Balicach.

Na autostradzie pojawił się sam, pół godziny przed dużą grupą motocyklistów. Przez policjantów został skierowany do pustej bramki numer 7. Zatrzymał się, wyłączył silnik, zszedł z maszyny, zdjął kask, rękawiczki, wyciągnął portfel i podszedł do okienka.

Z portfela zaczął wyciągać drobne pieniądze i podawać kasjerce. Były to drobne monety więc liczenie trochę trwało. Wokół Pana Macieja od razu pojawili się policjanci a także tajemniczy mężczyzna z kamerą. Filmował on cały czas proces płacenia za przejazd autostrada A4. Pani z okienka kilka razy nie wytrzymała i zaczęła zwracać uwagę motocykliście, że pieniądze powinny być odliczone. Nie potrafiła jednak powiedzieć na podstawie jakich przepisów żądała odliczonej kwoty. Po kilku minutach Pan Maciej otrzymał paragon, wsiadł na motor i odjechał.

Były bardzo zdziwiony gdy na jego adres przyszło zawiadomienie z sądu. Dowiedział się z niego, że płacąc drobnymi tamował przez 5 minut ruch w punkcie poboru opłat. Został uznany winnym i dostał grzywnę w wysokości 200 złotych. Sąd uznał, że było to celowe działanie a motocyklista nie miał odliczonej kwoty więc popełnił wykroczenie art. 90 k.w.

W pisemnym uzasadnieniu znalazło się stwierdzenie doprowadził do utrudnienia tamowania ruchu. To tak, jakby motocyklista swym zachowaniem miał utrudnić życie innym motocyklistom chcącym blokować bramki poboru opłat.

Pan Maciej odwołał się już od wyroku. O komentarz do tej sprawy reporter RMF FM Maciej Grzyb poprosił Miejskiego Rzecznika Praw Konsumenta w Krakowie. Ze zawinienia przecierał oczy gdy zobaczył wyrok. Stwierdził, że moneta 1 groszowa jest takim samym pieniądzem jak złotówka, dwa lub pięć złotych. Dodał także, że nie ma przepisów nakazujących Polakom chodzenia na zakupy tylko z odliczoną kwotą ! A zapłata za przejazd autostrada A4 Kraków – Katowice jest niczym innym jak wykupieniem biletu upoważniającego do skorzystania z tego odcinka.

źródło
Łzy żalu i mocne postanowienie poprawy nie ujęły pani sędziny.
Czy jednak 8 lat to nie przesada?