📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 17:48

#polska

Jak w raju

konto usunięte2013-12-10, 18:55
Trafne porównanie... niestety...

Cover na napędach

konto usunięte2013-12-09, 16:36
Z serii polak potrafi.





Grypa: organizacja głupoty w Polsce. #Część 1

Przypadkowo natrafiłem na opracowanie Dymitra Orłowa pt: „Zrozumieć organizację głupoty”. Praca ta pozwoliła mi otworzyć oczy na dużo zagadnień związanych z funkcjonowaniem służby zdrowia w kraju nad Wisłą. Autor używa także terminu „ku...ewsko głupi” w celu sprecyzowania diagnozy. I ten termin bardzo przypadł mi do gustu. A wszystko zaczęło się od cyklu wykładów p.prof. Bogusław Wolniewicza. P. Profesor w sposób niezwykle łopatologiczny sformułował tezę o ciążeniu mas w dół. Czyli, innymi słowy, im większa będzie jakaś populacja wypowiadająca się na dany temat, tym głupsze będą jej wnioski. Teoretycznie bowiem tzw. krzywa Gausa wskazuje, że zarówno mądrych, jak i głupich powinno być mniej więcej tyle samo, czyli co najwyżej kilka procent w danej populacji, grupie, komitecie. Niestety, jak wykazują obserwacje, w tzw. demokracji jest zupełnie odwrotnie. Krzywa przesuwa się w stronę głupoty w proporcji 1:20, lub nawet większej.

Dymitr Orłow twierdzi, że inteligencja zhierarchizowanej grupy ludzi jest odwrotnie proporcjonalna do jej wielkości. Generalnie to wszystko mieści się w pojęciach cywilizacji sformułowanych przez Feliksa Konecznego przed prawie 100 laty. Zawsze cywilizacje azjatyckie, zbiorowe, są bardziej prymitywne, aniżeli cywilizacje personifikujące. Właśnie z tego wyżej wymienionego powodu.

Funkcjonalna głupota jest niezbędna, aby utrzymywać hierarchiczne struktury w całości, aby nie uległy one dezintegracji. Jest to motyw przewodni wszelkich organizacji typu wodzowskiego- partii, partyjek, komisji i komitetów. Wszak do nas przyszły te pojęcia wraz z wojskami sowieckimi, nie sięgając dalej. Przecież przez całe 50 lat tzw. komunizmu, a faktycznie okupacji sowieckiej, o wszystkim decydowały komitety, od szczebla państwa, po szczebel gmin. Po prostu w ten sposób łatwiej można było trzymać tubylczy ludek, mniej wartościowy [St.Michalkiewicz] za przysłowiową mordę. Do kontroli potrzeba było znacznie mniej swoich ludzi. Było to ekonomicznie uzasadnione, dużo tańsze. Po 1990 roku także powstały zorganizowane struktury, łatwe do zarządzania, a więc wszelkiego rodzaju izby lekarskie, prawnicze etc., mające skanalizować indywidualne działania w kierunku odpowiednim dla armii urzędników. Można to obserwować na co dzień, śledząc doniesienia prasowe na temat działania tzw. Narodowego Funduszu Zdrowia [ciekawe jakiego to narodu jest ten fundusz, ponieważ Polska zawsze była wielonarodowa] .

Pisze się już otwarcie, że lekarz to nie leczy chorego, ale wypełnia procedury narzucone przez urzędnika. Skutki są widoczne. Oczekiwanie na wizytę u specjalisty trwa kilka, często kilkanaście miesięcy. A koszty nikomu niepotrzebnych badań dodatkowych wzrosły kilkanaście razy. Przypomnę, że w stanie wojennym było u nas ok. 50 000 urzędników, a obecnie, na dzień 31 grudnia 2012, jest ok. 968 000 plus 168 000 tzw. MOPS-ów [pomoc rzekomo społeczna] oraz ok. 130 000 strażników plus ok. 100 000 policjantów [a w II Rzeczypospolitej, większej o prawie 1/3 terytorium, wystarczało na wszystko 12 000 policjantów] czyli ok. 1 300 000 ludzi nic nierobiących, nie wytwarzających żadnego dochodu narodowego, ale w znaczącym stopniu pasożytujących na tym narodzie. Dla porównania np. budowlańcy, podstawowa grupa wytwarzająca dochód narodowy, liczy sobie tylko ok. 900 000 ludzi.

Opierając się na prawie prof. B. Wolniewicza, taka masa musi ciągnąć w dół, czyli w istotny sposób wpływać na zwiększanie tzw. funkcjonalnej głupoty w społeczeństwie. Możemy to wyraźnie prześledzić na licytowaniu się sejmu w ilości zatwierdzanych ustaw w kolejnych kadencjach. Czyli nie jakość, ale ilość decyduje.

Po tym przydługim może, ale niezbędnym wstępie, przechodzę do konkretów. Jak oszukać obywatela? Wszystko od wielu lat sprowadza się u nas do jednej, podstawowej wartości - pieniądza. Pieniądz rządzi obecnym światem. Czyli wszelkie działania tej grupy darmozjadów sprowadzają się do tego, jak oskubać ludzi, nie ponosząc ryzyka narażenia się na .... [proszę wpisać właściwe pojęcie].

Sprzedaż leków zawsze, od tysiącleci, była podyktowana strachem. Świetnie to pokazuje Akira Kurosawa w swoim filmie przedstawiającym sytuacje w Japonii na początku XX wieku pt. "Rudobrody" Ale jak wywołać strach w sytuacji kiedy się nic nie dzieje, a poprzednie machlojki z informacjami na temat świńskiej grypy zawiodły?

Jest to doskonale widoczne w tytułach artykułów przeznaczonych dla służby zdrowia. I tak, Medexpress z 13 września 2013 roku rusza z tytułem: „Rusza sezon na szczepienia przeciwko grypie”. Jest to tytuł w stylu: "Ruszają wykopki", czy "Rusza sezon na grzyby", "Rusza świąteczna wyprzedaż" itd. Innymi słowy, zaczynamy zarabiać. Niestety „głupi" nie chcą się szczepić. I to nie chcą się szczepić pomimo wysiłków rozmaitych organizacji, z nazwy pozarządowych. Np. Polskie Towarzystwo Oświaty Zdrowotnej, czy Ogólnopolski Program Zwalczania Grypy, zorganizowany przez p.prof.mgr Lidię Brydak w 2008 roku. Jak wypowiada się prezes tego stowarzyszenia, p.Wł. Jezierski: „Zależy nam, żeby Polacy [a inne narodowości to nie?] wiedzieli dla kogo grypa jest szczególnie groźna. Grypa, oprócz negatywnego wpływu na zdrowie społeczeństwa [ a moim zdaniem, komunizm czy też dziki kapitalizm, o wiele bardziej uszkodził zdrowiu społeczeństwa, aniżeli grypa- jj] powoduje również poważne konsekwencje ekonomiczne, które w sezonie epidemii mogą wynieść 4.3 miliarda złotych". Ba, powstał jeszcze Instytut Oświaty Zdrowotnej - znowu prywatna firma [niewiadomy fundusz zasilania], który opracował Ogólnopolski Program Zwalczania Grypy.

Wyraźnie widać, że pojęcie "grypa" ma działać jak straszak na ludzi. Pomimo, że jak wskazuje nazwa "Instytut", jest to placówka naukowa, to nauki tutaj niewiele widać. I tak, we wszystkich podręcznikach od 100 lat grypa jest znana jako wirusowa choroba, nie wymagająca specjalnego leczenia. Najlepszym dowodem, że nie jest ona specjalnym problemem medycznym jest fakt, że p. prof. L. Brydak od ok. 20 lat zajmująca się grypą w PZH, do dnia dzisiejszego nie umie rozdzielić grypy, od innych zakażeń paragrypy i chorób wirusowych dróg oddechowych. Na swoim portalu dowartościowuje się podając liczby dotyczące łącznych zakażeń ok. 200 wirusami. Nie umie, lub z niewiadomych powodów nie chce nawet przeprowadzić prostego rozdziału: ile osób z grupy chorych było uprzednio szczepionych, a ile nie, z rozbiciem na poszczególne województwa. Wypada także przypomnieć, że manipuluje danymi twierdząc, że świńska grypa A1H1N1 to jest inna grypa, niż ta sezonowa, kiedy od 1976 roku ok. 85% zachorowań w grupie sezonowej powodował właśnie wirus A1H1N1, czyli ten sam wirus. Problem polega na tym, że szczepionki wprowadzono do Polski dopiero po 2000 roku i trzeba ludzi postraszyć, ponieważ inaczej nie kupią. Przecież przez poprzednie ćwierć wieku, pomimo istnienia wirusa, żadnej epidemii pani prof. Brydak nie ogłaszała. Dlaczego więc nagle poczciwy wirus miałby się zbuntować?

Innym problemem, wymagającym nie tylko wyjaśnienia, ale i sprawdzenia, jest fakt podawania danych o rzekomych skutkach ekonomicznych zachorowań na grypę. I tak opracowanie to zostało dokonane przez firmę ERNEST I YOUNG, POWIĄZANĄ Z WYWIADEM. Opisane to szerzej jest tutaj Klik

Nie podano nigdzie, kto finansował takie opracowanie, czyli za czyje to pieniądze je wykonano, publiczne, czy też prywatne? Jeżeli prywatne, to kto płacił? Firma należy do drogich. I ile kosztowało takie opracowanie na zamówienie? Wiadomo nie od dzisiaj, że opracowania są robione pod zlecającego. Ile i za co płacono? Nie wiadomo więc, jakie były cele opracowania i jakie ustalenia dotyczące kosztów. To, że firma ta „odwaliła chałturę", jest widoczne z każdego prawie kawałka opracowania. PT Autorzy tego opracowania nie rozróżniają pojęcia "grypa", od pojęć "zachorowania grypopodobne", "zakażenia górnych dróg oddechowych" itd. Czyli sztucznie zawyżają liczbę chorych. A raport miał rzekomo dotyczyć grypy! Przecież rzekoma szczepionka nie działa na wszystkie 200 wirusów, tylko na kilka. Aby przybliżyć problem i pokazać go w odpowiedniej proporcji, podam dane amerykańskie. I tak, rzekoma świńska grypa była oceniana na ponad 61 000 zgonów, a nawet do 90 000, wg specjalistów od grypy i urzędników CDC, sprzedających szczepionki. Badania przeprowadzone po roku wykazały, że tak naprawdę w sezonie zmarło tylko 256 osób. Ale z tej liczby zgonów, z powodu grypy zmarło tylko 18 osób. Czyli dane urzędników i ekspertów od grypy były zawyżone 4000 razy czyli 400 000% .To robi wrażenie. Jakiej klasy muszą to być eksperci i jakimi pieniędzmi muszą dysponować, aby usłużni dziennikarze natychmiast publikowali takie bzdury. No ale skoro aż 4000 razy zawyżyli dane, to należy te kwoty, podane przez Ernest & Younga, odpowiednio podzielić, ponieważ oni także nie rozróżniali grypy od innych chorób. I tak, jeżeli koszt grypy wg tej renomowanej firmy, wynosi od 800 000 000 do 4.3 miliarda, to tak naprawdę wynosi on 200 000 do 1 075 000. Czyli koszt prawdziwy grypy to od 200 tysięcy do miliona, wg obliczeń firmy Ernest i Young, skorygowanych przez prawdziwą liczbę zachorowań.

Czyli mamy problem. Koszt leczenia wynosi w normalnym roku 200 000 zł, a chcą szczepionkowcy zaszczepić co najmniej 50% populacji, czyli ok. 15 milionów ludzi, po 50 złotych jedna szczepionka, tj.chcą wywieźć z kraju ok. 750 000 000 złotych. Czyli jest się o co bić!

Teraz chyba rozumiesz Wielce Szanowny Czytelniku, dlaczego tyle artykułów sponsorowanych i taka aktywność sekty szczepionkarskiej. Jeżeli koszt produkcji szczepionki wynosi ok. 33 groszy, to pomnożony przez 15 milionów „do zaszczepienia” , to koszty materialne całej imprezy wynoszą 5 000 000 złotych. A reszta to jest ponad 700 milionów to czysty zysk bezkarnie ściągnięty z frajerów. Jak zauważyliście, odliczyłem te głupie 50 milionów jako koszta reklamy. Ale moi koledzy oraz wpisy blogerów wskazują, że na „koszta pośrednie" idzie nawet 30% tej kwoty, czyli ok. 200 milionów. Warto więc szaleć z dezinformacją.

Grypa: organizacja głupoty w Polsce. #Część 2

Tak więc akcja straszenia grypą rusza do przodu. Już w październiku ukazują się tytuły: „Polacy nie chcą się szczepić i umierają po grypie” [GW 16.10.2013] P. prof. Antczak z Instytutu Oświaty Zdrowotnej [prywatnej firemki] już 07 listopada 2013 załamuje ręce: ”zabrakło szczepionek na grypę, jeszcze gorsze będą konsekwencje”. Oczywiście takie tytuły ukazują się w gazetach głównego nurtu dezinformacji, przedrukowywane potem gdzie się da. Ale ta sama redakcja dopiero 20 listopada podaje: "Grypa dotarła do Polski. Czy grozi nam epidemia?" No jak to, najpierw Polacy się nie szczepią, a po kilku tygodniach, że zabrakło szczepionek. No i oczywiście straszenie śmiercią przez p. prof. magister L.Brydak. Ale kilka dni wcześniej rynek zdrowia.pl 08.11 2013 podaje: "Zainteresowanie szczepieniami przeciw grypie nadal spada. Jak podaje producent firma Sanofi Pasteur zainteresowanie szczepionkami przeciw grupie w ciągu ostatnich 3 lat spadło o 45%". Już 13 listopada rusza do boju znana reklamówka przemysłu szczepionkarskiego "Medycyna Praktyczna", podając: „Media alarmują: Brakuje szczepionek przeciwko grupie. I szczepionki przesłane do POlski już się skończyły. To zainteresowanie pacjentów wzbudza nadzieję, że w ciągu najbliższych lat wzrośnie zainteresowanie pacjentów szczepionkami."

Ale zaraz? Jak to, najpierw podają, że zainteresowanie systematycznie spada. A potem nagle ludziska się obudzili i wykupują na zapas, tak jak ocet i papier toaletowy w stanie wojennym? Ale nie martwcie się drodzy Rodacy, starsi i mądrzejsi czuwają. I już niedługo pojawią się nowe szczepionki przeciwko grypie, w tzw. opakowaniach międzynarodowych. Co to znaczy z polskiego na nasze? A to znaczy, że będą to zbiorowe opakowania zawierające rtęć, czyli jedną z najsilniejszych neurotoksyn. No i o to chodziło. I dopiero w tym aspekcie należy zapoznać się z wywiadem, jakiego udzieliła tej wymienionej już reklamówce przemysłu szczepionkarskiego, tj.Medycynie Praktycznej, p.prof. Waleria Hrynkiewicz. Nie mogłem znaleźć informacji, jakie specjalizacje medyczne zdobyła p. Profesor, ale jej wypowiedzi bardziej przypomina reklamę aniżeli wypowiedź naukowca. I tak, pani Profesor powtarza wielokrotnie już dementowaną informację na temat szczepionek: ”Dzięki szczepieniom udało się wyeliminować ciężką chorobę wirusowa, jaką jest ospa prawdziwa”. Nie wiem czy płakać czy się śmiać. Kobieta pracująca w medycynie kilkadziesiąt lat nie zna zupełnie historii swojej specjalizacji. Szczepienia wprowadzono ok. 1700 roku. Wyeliminowanie ospy, jak twierdziło WHO, nastąpiło w 1978 roku, czyli po ok. 300 latach tj. 12 pokoleniach. Natomiast inna, równie groźna, lub nawet groźniejsza choroba wirusowa, tzw. poty angielskie, bez szczepień została wyeliminowana w okresie ok. 30 lat, tj. jednego pokolenia. Jakoś nie może to dotrzeć do główek pracowników PZH. Zaburzyłoby to ich marketingowy system dezinformacji?

Kolejny cytat: ”Polska przeżyła poważną epidemię ospy dokładnie 50 lat temu, we Wrocławiu". Zapomniała znowu podać szanowna pani Profesor, że ospę przywiózł agent Informacji Wojskowej z Indii. Lekarze wojskowego szpitala nie tylko nie umieli jej rozpoznać, ale u zakażonej innej osoby rozpoznali chorobę nowotworową i leczyli tak jak raka, skutecznie ją uśmiercając. Dopiero po kilkunastu zachorowaniach lekarze z Instytutu Medycyny Tropikalnej z Trójmiasta ustalili co to jest. Kolejny akapit dotyczy polio. I znowu same dyrdymały na poziomie gazetowym. P.Profesor nie wie, że polio dzikie już praktycznie nie istnieje. Do 2010 roku notowano na świecie kilkadziesiąt - kilkaset przypadków. Epidemia wybuchła dopiero jak „ONZ-Billy Gates and Company” zaczęli szczepienia. W samych Indiach epidemia poszczepienna objęła ponad 61 000 dzieci. Związek przyczynowo skutkowy był tak wyraźny, że zdesperowani rodzice zastrzelili ludzi od szczepionek. Trzeba przyznać, że była to zasłużona kara za inwalidztwo tylu tysięcy zdrowych dzieci. Szkoda tylko, że jak to zwykle bywa, cygan zawinił a kowala powiesili. Nikt z organizatorów nie poniósł żadnej kary. Wręcz przeciwnie, zarobili grube miliony. Oczywiście szczepionkarze spłynęli błyskawicznie z Indii. O żadnym odszkodowaniu nie ma mowy. O tym wszystkim p.prof. W.Hrynkiewicz nie wie albo woli nie mówić. Musisz sam Szanowny Czytelniku odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie są motywy takiej dezinformacji pracownika - urzędnika państwowej placówki, opłacanej przez podatnika. Kolejna dezinformacja pani prof. W.Hrynkiewicz: „Wiemy, że dzięki zastosowaniu szczepionki przeciw zapaleniu wątroby B w sposób spektakularny obniżyliśmy zachorowania na tą ciężką chorobę” Nie wiadomo co robić, ręce opadają. Student wyleciałby na zbity łeb po takiej odpowiedzi. Niestety potwierdza to cykl, który napisałem: „Polska medycyna sto lat za murzynami, z całym szacunkiem dla czarnoskórych". Proszę zobaczyć wykres, szczepienia wprowadzono w Polsce w 2007 roku. Natomiast spadek zachorowań obserwowaliśmy, po wycofaniu kartek na mydło wprowadzonych w stanie wojennym, już w roku 1994.

Żeby pracownik instytucji państwowej nie miał zielonego pojęcia o zachorowalności na kilka podstawowych chorób zakaźnych? Przecież tak naprawdę to mamy: żółtaczkę, choroby dziecięce, choroby wirusowe dróg oddechowych. Zgodzicie się ze mną PT Czytelnicy, że można się tych kilku wykresów nauczyć na pamięć. Może wypadałoby zakupić pracownikom PZH chociażby podręcznik dla szkół średnich pt. „Zarys epidemiologii”. W tym podręczniku wszelkie wykresy się znajdują. Kolejny akapit dotyczy gruźlicy. I to samo pomieszanie z poplątaniem. Pani Profesor nie wie, że ten wzorowy kraj USA w ogóle nie stosuje szczepień przeciwko gruźlicy, a spadek zachorowań miał lepszy, aniżeli Anglia, która stosowała szczepienia dzieci przeciw gruźlicy. Jeszcze było zrozumiałe, że bezpośrednio po wojnie stosowano szczepienia. Taka była w tamtym okresie wiedza. Ale obecnie wiemy, że gruźlica to głównie niedożywienie. Te wszelkie fast foody. Dlatego PZH miał pilnować tego co robią duże korporacje z produktami żywnościowymi. Dlatego jest opłacany przez podatników. I co? I nic. A już przed 10 laty były główny technolog rzeźni w Gdańsku powiedział mi, że gdyby w latach 70-tych produkował takie kiełbasy jakie obecnie sprzedają supermarkety, to z więzienia nie wychodziłby przez długi czas.

No i na końcu „nasza” ulubiona przez Narodowy Instytut Zdrowia P. jednostka chorobowa - grypa. Oczywisty wniosek wypływa z wypowiedzi p. prof. Hrynkiewicz: "Warto się szczepić” i nawoływanie do obowiązku szczepienia pracowników służby zdrowia. Ani jednego słowa o możliwości powikłań. Czysta reklama. No ale to wywiad do takiego biuletynu reklamowego. A tymczasem prasa medyczna donosi: "Szczepionka A1H1N1 spowodowała 700 procentowy wzrost poronień u kobiet". A więc szczepcie się przyszłe mamusie, skrobanka będzie niepotrzebna. Autorytatywne badania ujawniają brak przekonujących dowodów co do skuteczności szczepienia przeciwko grypie dzieci do 2 lat, osób zdrowych oraz starszych, a także pracowników służby zdrowia opiekujących się starszymi osobami. Masowe badania listonoszy w Anglii wykonane zgodnie z zasadami medycznymi, czyli grupa szczepiona i grupa nieszczepiona, udowodniły bezsens szczepień. Liczba dni opuszczonych była podobna, liczba hospitalizacji także, ale koszty szczepień zdecydowanie odstraszają od bezmyślności. Kolejne badania tym razem kanadyjskie wykazały, że przyjmowanie szczepionki przeciw grypie przez Kanadyjczyków faktycznie spowodowało wzrost zachorowań i hospitalizacji, spowodowanych grypą AH1N1. Najciekawsze jest to, że poważne podręczniki od ok. 100 lat podają, że szczepienie przeciwko grypie jest i będzie bezskuteczne z prostego powodu, te 200 wirusów powodujących podobne objawy chorobowe bardzo często mutuje. Czas przygotowania szczepionki to ok. 6-9 miesięcy. Nie ma więc żadnych możliwości przetestowania skuteczności szczepionki i wyeliminowanie powikłań. Tym bardziej, że zgadujemy, który to akurat wirus, z tych 200, będzie szalał. Innymi słowy PZH prowadzi testowanie leków - szczepionek, bez zgody i wiedzy królików doświadczalnych, to jest polskiego społeczeństwa, vide sprawa w Grudziądzu i Białymstoku.

19 września Rząd Jej Królewskiej Mości przyznał, że szczepionka przeciwko grypie może powodować narkolepsje czyli krótkotrwałą senność z zaburzeniami neurologicznymi, tj. zwiotczeniem mięśni. Szczepionka Pandermix sprzedawana prze GSK, głównego sponsora "Medycyny Praktycznej", podawana szczególnie dzieciom i osobom starszym, jest związana z narkolepsją. Szczególnie narażeni są młodzi ludzie, u których szczepionka może powodować trudności w nauce, prowadzeniu pojazdów mechanicznych, całkowitą utratę kontroli nad mięśniami, zaburzenia poczucia własnej wartości, zaburzenia w funkcjonowaniu w pracy, powodujące zwolnienia. Prawnicy oceniają, że odszkodowania będą w wysokości jednego miliona funtów na ofiarę. Rzecznik prasowy GSK przyznał się już do zanotowania ok. 900 przypadków takich powikłań. Sprawa musi być poważna, ponieważ GSK idzie na ugody wypłacając po 120000 funtów. Badania wykazały, że szczepionka przeciwko grypie może działać w ok. 1.5% przypadków. Cohrane Libery stwierdziło po analizie dostępnych prac naukowych, że skuteczność szczepionki przeciwko grypie jest taka sama jak mycia rąk. Ale do tej pory nikt po myciu rąk nie zmarł i mydła za 50 złotych jeszcze kupować nie musimy.

Zastanawiasz się Szanowny Czytelniku dlaczego profesorowie typu W. Hrynkiewicz, A. Antczak, L. Brydak o tym nie wiedzą? Albo dlaczego nie informują społeczeństwa? Tak, to poważny problem. Czym się kierują nie ujawniając prawdy? Zdziwienie budzi także fakt, że na stronie bądź co bądź jeszcze państwowej instytucji, jaką jest Narodowy Instytut Zdrowia Pub., brak konkretnych danych o składzie szczepionek. Przypominam, że p. prof. Bucholc publicznie zapraszała do odwiedzenia zakładu i zobowiązywała się do udostępnienia wszelkich materiałów związanych ze składem szczepionek, a jak umówiona osoba przyszła, to zakazała jej wpuszczania do Instytutu.

Ciąg dalszy nastąpi...

Źródło

Uczelnie produkują matołów

whorejp2013-12-08, 23:18
Były rektor uniwersytetu we Wrocławiu, profesor Leszek Pacholski, opublikował w „Gazecie Wyborczej” list, w którym opisuje upadek kształcenia wyższego, dokonujący się obecnie w Polsce. Oto najważniejsze fragmenty listu:

Od kilku lat zmniejsza się liczba kandydatów na studia. Kolejne roczniki są coraz mniej liczne i nie ma już starszych osób, które chciałyby studiować, ale wcześniej tego z różnych powodów zrobić nie mogły.


(…)

Niemal wszystkie szkoły wyższe walczą więc o studentów. Biorą każdego, kto nie ucieknie. Większość uczelni, nawet tych najlepszych, informuje, że aby zostać studentem, także studiów dziennych, wystarczy zdana matura. Nie ma żadnych dodatkowych ograniczeń. Matematykę może studiować nawet ten, kto uzyskał 30 proc. punktów na egzaminie maturalnym z matematyki podstawowej, która w zasadzie sprawdza tylko znajomość matematyki w stopniu niezbędnym do funkcjonowania w społeczeństwie, a zdecydowanie nie wystarczałaby dawniej do studiowania na politechnice. Podobnie jest z polonistyką, fizyką, chemią. Każde wolne miejsce na studiach musi być wypełnione. Potem też są problemy. Wykładowcy na ogół dostosowują poziom wykładów do poziomu słuchaczy, a egzaminy są często fikcją. Zdaje każdy, bo inaczej zabraknie studentów.

(…)

Obecni absolwenci, którzy nie znajdują uznania w oczach pracodawców, zaczynali studia na początku kryzysu demograficznego. Ci, którzy zaczynają teraz, nie będą lepsi, bo kilka lat temu była jeszcze jakaś szczątkowa selekcja. Dodatkowo mało kto wysoko ceni studia i przykłada się do pracy. Większość za studia nie płaci, a na studia się bardzo łatwo dostać. Ktoś, kto z trudem dostanie się na obleganą prestiżową uczelnię, będzie się starał dobrze wykorzystać otrzymaną szansę. Ktoś, kto studiuje z łapanki i wie, że uczelni zależy na tym, żeby go utrzymać, raczej nie będzie przykładał się do pracy. Jest jeszcze drugi problem. Na prawie każdy kierunek zapisuje się grupa zdolnej i zmotywowanej młodzieży. Będą jednak studiowali razem z osobami, które mają mniejsze możliwości intelektualne i nie mają zapału do pracy. A wykładowcy zapewne raczej nie „oleją” tych słabszych i obniżą poziom poniżej oczekiwań nie tylko tych najlepszych, ale nawet tych dobrych. Wobec tego ci najlepsi wejdą na rynek pracy przygotowani gorzej od osób o porównywalnym potencjale, które studiowały kilka lat temu. Nie da się dobrze kształcić w jednej grupie laureatów przedmiotowych olimpiad i osób, które z trudem zdały maturę, podobnie jak nie produkuje się trabantów i bmw w jednej fabryce.


Prof. dr hab. Leszek Pacholski (ur. 1945) jest matematykiem i informatykiem. W latach 2005-2008 był rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego.

Źródło: GównoWyborcze

Komentarz Redakcji Xportal: Drastyczne obniżenie poziomu kształcenia wyższego w Polsce jest skutkiem dwóch błędnych decyzji: a) przyznaniem tzw. uczelniom prywatnym uprawnień do nadawania niższych stopni naukowych na równi z uczelniami państwowymi; b) ścisłym uzależnieniem puli pieniędzy, które otrzymuje każda uczelnia państwowa na dany rok budżetowy od aktualnej liczby studentów. W efekcie nastąpiło pełne „urynkowienie” wszystkich wyższych uczelni, także państwowych (zmniejszenie liczby studentów powoduje zmniejszenie budżetu uczelni, czyli konieczność wyrzucania pracowników, czego każda z nich chce uniknąć). W warunkach zmniejszania się ogólnej liczby kandydatów na studia (m.in. wskutek osławionego niżu demograficznego) prowadzi to do sytuacji, w której kadra uczelni gotowa jest dosłownie błagać na kolanach każdego młodego człowieka, żeby studiował u nich, a nie u konkurencji – choćby był skończonym matołem. Aby utrzymać jak największą liczbę studentów, świadomie rezygnuje się nie tylko z selekcji kandydatów na studia, ale również z weryfikacji efektów ich pracy podczas studiów: student jest przepuszczany z roku na rok, a w końcu otrzymuje dyplom, choćby był skończonym matołem, leniem czy nieukiem i wcale się z tym nie krył. Studenci, nawet jeśli nie są inteligentni, szybko orientują się, jakie znaczenie mają dla uczelni i coraz bezwzględniej je wykorzystują – w ostatnich latach zdarzały się już przypadki wymuszania zmiany programu nauczania i/lub zmiany wykładowców przez studentów, którzy grozili władzom uczelni, że w razie odmowy odejdą ze studiów gdzie indziej (bo program był „za trudny” albo wykładowca „za dużo” wymagał). Z tego błędnego koła jest tylko jedno wyjście: przywrócenie merytorycznej selekcji przy naborze na studia i w ich trakcie, co nie jest możliwe bez uniezależnienia budżetów uczelni publicznych od liczby studentów. Jeżeli poziom kształcenia wyższego w Polsce ma przestać spadać, musi nastąpić zmiana finansowania uczelni państwowych, np. przywrócenie stałych budżetów uniwersytetom lub uzależnienie ich wysokości od liczby, skali i rangi realizowanych przez nie przedsięwzięć naukowo-badawczych. (A.D.)

Zak🤬iaj, lamusie, za parę k🤬a gaci - mówi pracodawca.

Cytat:

Na jednej z dużych polskich uczelni odbyło się spotkanie z przedstawi­cie­la­mi dużej firmy produkującej rajstopy, która jest potencjalnym pracodawcą absolwentów tej uczelni. Na spotkaniu panie reprezentujące firmę zachęcały studentów do aplikowania na stanowisko osoby prowadzącej facebookowy profil spółki. W zamian za prowadzenie profilu obiecywały zapłatę w wyrobach firmy.

Z kolei jedna z agencji interaktywnych zachęcała do współpracy autorów krótkich tekstów oferując im, uwaga, uwaga - 50 groszy za każdy tekst. Nie precyzując, czy jest to kwota brutto czy netto. Co więcej, preferowaną formą rachunku od autora była faktura, czyli oferta była skierowana do osób prowadzących działalność gospodarczą. Agencja podkreślała, że zależy jej na "unikalnej treści" i twierdziła, że "takie są rynkowe stawki".

Podobnych ofert można znaleźć bardzo dużo i dowodzą one jednego - polscy pracodawcy przekroczyli granice absurdu. Potencjalnym pracownikom nie chcą dawać niczego w zamian, a wymagania mają z roku na rok wyższe. Domagają się, by pracownik świeżo po szkole (czy to średniej, czy to wyższej) był gotowy do pracy z marszu i nie chcą mu płacić.

Równocześnie różnorodne badania wskazują, że barierą wzrostu polskiej gospodarki są właśnie niskie płace. Młodzi ludzie, z kolei, uciekają za granicę, gdyż w innych krajach mogą zapewnić sobie godne życie nawet za tamtejszą pensję minimalną, podczas gdy w Polsce za pensję minimalną (jeżeli już ktoś ma szczęście i dostał umowę o pracę, a nie umowę zlecenia czy o dzieło) nie można się nawet usamodzielnić.

Przedsiębiorcy narzekają przy tym, że Polacy nie chcą kupować. Ekonomiści, narzekają, że Polacy nie chcą oszczędzać. Wszyscy zaś płaczą, że młodzi ludzie chcą emigrować.

Jeżeli mają do wyboru pracę za rajstopy w Polsce albo pracę za przyzwoite pieniądze za granicą, to czy możemy się dziwić, że chcą emigrować?


hotmoney.pl/Praca-za-rajstopy-Tak-chca-placic-polscy-pracodawcy-a32729

Prawdopodobieństwo, że nie przepracuję w tym pop🤬lonym kraju nawet godziny właśnie wzrosło z 90% do 99%. K🤬a, strzelać do takich gnojów z ostrej amunicji!
Skąd wiadomo, że żaden Polak jeszcze nie był w kosmosie?
-Wielki Wóz jeszcze tam jest.

*Śmieszne, aczkolwiek zapomnieli o Hermaszewskim!

Polska zdelegalizowała Ślązaków

konto usunięte2013-12-06, 17:26
Sąd Najwyższy w Warszawie przemówił: naród śląski nie istnieje i basta, a Ślązacy są zagrożeniem dla integralności Rzeczpospolitej. W uzasadnieniu SN powołuje się m.in. na… publikacje w portalach internetowych.

Dziś swój finał miała sprawa skargi kasacyjnej ws. rejestracji Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Niezorientowanym przypominam: sądy dwóch instancji orzekły, że SONŚ może legalnie działać. Dziś Sąd Najwyższy orzekł, że rejestracja SONŚ jest niemożliwa i uchylił decyzję o wpisie do rejestru stowarzyszeń.

Ja moge dodać, że "będzie sie działo"
Witam wszystkich sadolowych jegomościów. Często przeglądam ten portal i w większości popieram panujące tu klimaty (j🤬 kozojebców, tuska i tych co spadnie im but na przejściu dla pieszych).

Otóż chciałem Wam przekazać swoje dwie historie, które mam nadzieję, podniosą Was na duchu. Otóż studiuję pedagogikę. Nie jestem jednak studentem, którego każdy sadol atakuje i wyzywa. Ja poszedłem na studia by zrobić coś konkretnego dla tego kraju, mianowicie wykształcić się (wiem co jest grane, kto powinien wisieć itp) i w myśl słów Jana Zamojskiego: "takie będą Rzeczypospolite jakie ich dzieci chowanie" pobieram nauki by (oby) znaleźć pracę i wykształcić nasze dzieci na mądrych i zdrowych obywateli, przepełnionych miłością do Polski.

Otóż dziś na mojej uczelni (nie podam nazwy, gdyż w dzisiejszych czasach ta Pani Profesor może mieć nieprzyjemności, wiadomo jak jest) mieliśmy wykład, na którym omawiano kwestie wielokulturowości. Otóż prowadzący zaapelował do nas, byśmy my, przyszli nauczyciele narodu Polskiego, nie wierzyli ślepo przykazaniom Unii Europejskiej. Musimy wykształcić w naszych dzieciach dumę z bycia Polakiem, zadbania o ich własną tożsamość i pokazania im uroków własnego, przepięknego kraju! Dziś, przepełnieni tolerancją, imigracją i "różnorodnością" zatracamy chęci do poznawania tego co swoje i przez to zapominamy jacy jesteśmy. A to my, Polacy, jesteśmy super i to nam (zwłaszcza mi) zależy by takie pokolenia nadal powstawały.

Ku mojemu zdziwieniu, po raz pierwszy na wykładzie, zebrani studenci żywo brali w nim udział, znając realia i mało tego, dyskutując o nich. Sporo osób na auli widzi problem związanym z UE. A i Pani Profesor na zakończenie dodała, że wielu jej kolegów po fachu również dostrzega ten problem i uczula nauczycieli na tego typu zjawiska.

No i na koniec esencja tego, co sadol lubi, mianowicie moje prywatne starcie z wielokulturowością. Otóż jadąc ze dwa tygodnie temu na uczelnie wsiadło do tramwaju coś brudasodobnego, pijane, choć nawet dobrze ubrane. No i zaczęło się przystawiać do dwóch, młodych dziewczyn, które nie były skore do rozmowy. Powiedziałem mu, by dał im spokój, jednak doszło między nami do dość ostrej wymiany zdań. Powiedziałem mu, że nie jest u siebie i musi szanować nasze kobiety. Powiedział, że wie, że nie jest i chce stąd wyjechać, bo nie pierwszy raz dotyka go tu taka "nietolerancja". W trakcie rozmowy dosiadł się do mnie jakiś chłopak, który widocznie chciał się wtrącić, w razie potrzeby. Również jakiś starszy Pan zagroził dżentelmenowi, że jeśli się nie zamknie to zadzwoni na Policję. Duch w narodzie nie ginie!

Historia się skończyła zaproponowaniem mi solówki, ale że on był większy a ja nie chciałem opuścić zajęć, odmówiłem. Może i jestem p🤬dą, ale swoje zrobiłem, dziewczyny przeprosił.

ku chwale Ojczyzny!

P.S. Przepraszam za brak "twarzyczek", ale piszę tu pierwszy i chyba ostatni raz, w związku z tym średnio ogarniam te tematy.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem