📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:05

#pogotowie

Na sygnale

szymy2014-11-30, 2:46
Czyli przejazd karetką pogotowia przez Kraków (do Szpitala Uniwersyteckiego).

Kwiatki pogotowia

konto usunięte2014-11-10, 21:31
Hejka
Pewno większość oleje temat, natomiast aby żyło się nam w Polsce lepiej postanowiłem opisać pewną sytuację, która miała miejsce w Bydgoszczy. Z góry zapytam, czy ma ktoś rzetelnego i uczciwego dziennikarza, który pracuje w Bydgoszczy i byłby chętny ruszyć "gówno" i nagłośnić sprawę lub kogoś w NFZcie?

O co się rozbiega...o dwie rzeczy. Pierwsza to postępowanie pewnych osób, które powinny świecić przykładem a tego nie robią, druga to jak media w Polsce, kreują zawód ratownika medycznego i ogólnie pogotowia ratunkowego.

Jakiś czas temu, pod koniec października, moi koledzy (ratownicy medyczni, pracujący na karetce podstawowej, tj. dwóch ratowników) dostali zgłoszenie późnym wieczorem/bardzo wczesnym rankiem, do matki, która zaniepokojona była wymiotującym dzieckiem. Nie jest to wizyta zbytnio dla pogotowia, matka mogła zabrać dziecko do lekarza sama ale nie w tym rzecz. Chłopaki pojechali, zbadali i uznali, że nie dzieje się nic co zagrażałoby życiu i zdrowiu dziecka. Poinformowali matkę co ma robić w najbliższej przyszłości i wrócili. Już wtedy matka zachowywała się dziwnie...
Po powrocie na podstacje, jeden z chłopaków zaczął się dziwnie czuć. Nie mógł spać, musiał na kibel skoczyć itd.

Kolejne wezwanie...znowu ta sama matka i znowu do wymiotującego dziecka. Nie muszę mówić, jak człowiek zbudzony po całym ciężkim dniu pracy jedzie do "idiotki", która nie rozumie co się do niej mówi... Nie zgadzał się na dodatek wiek dziecka.

Przyjechali na miejsce, drzwi zamknięte, nikt nie otwiera. Obeszli całość i widzą, że ojciec, który wcześniej był normalnie kontaktującą osobą ledwo co trzyma się na fotelu. Za jakiś czas w końcu otworzyła "pijana" matka. Coś tam pod nosem gadała, zataczała się. Ciężka sytuacja...matka otruła rodzinę? próba samobójcza? Gdzie dzieci? A matka tylko gada o tych dzieciach...non-stop. Zaczęli szukać dzieciaków. Dzieciaki gdzieś się tam znalazły, ale nieprzytomne (to co wcześniej u niego byli oraz drugie- już wiadomo dlaczego nie zgadzał się wiek).

Nie myśląc długo zadzwonili do dyspozytora prosząc o pomoc (w założeniu aby przyjechała karetka z lekarzem) i o straż pożarną- być może gdzieś ulatniał się czad (chociaż mało prawdopodobne bo mieszkania urządzone po nowemu).
W międzyczasie jakimś cudem wytargali całą rodzinę poza mieszkanie. Było to o tyle kłopotliwe ponieważ jednego kolegę (tego co już na kibel latał) przycisnęło tak sranie i żyganie, że ciężko było mu ustać. Drugi kolega też nie czuł się w szczytowej formie.

Przyjechała straż pożarna, weszli do mieszkania i pierwsze co to zapiszczała im aparatura... ok 300 ppm tlenku węgla (już po kilku-kilkunasto minutowym wietrzeniu mieszkania).

Za jakiś czas zjawiła się karetka z lekarzem. Przyjechał dyrektor bydgoskiego pogotowia i wojewódzki konsultant ratownictwa medycznego w jednej osobie. Jakie było zdziwienie chłopaków, jak dostali op🤬l by następnym razem precyzyjniej mówili do czego wzywają pomocy (dzwonili do 4 osób nieprzytomnych/ z zaburzeniami świadomości jeszcze przed przyjazdem straży) i by zabrali pacjentów do szpitala. Na pytanie czy kierowca ratownik może prowadzić, odparł (po zbadaniu wzrokiem) że może. Cześć jak czapka, pa jak parasol....i wrócił spać.

Ojca w pasy na krzesło (przelewał się przez pasy), dzieciaka na nosze, drugiego na nogi mamy i w pasy...i pojechali. Zabrali ze sobą psa, który też nawdychał się czadu.

Chłopaki czują się dobrze (ale nie od razu tak było), rodzina i pies dobrze, lekarz również (pewno najlepiej ze wszystkich) nic się nie stało....a MOGŁO.

Co tu wk🤬ia....
1. Cztery osoby (+pies) na pokładzie karetki. Wjechałby w nich inny samochód i tragedia na całą Polskę jak nie Europę.
2. Przepisy i zwyczaje mówią. Jeden poszkodowany, jedna karetka. Inaczej ma się w wypadkach masowych i gdy są osoby niepełnoletnia (nie ma co wchodzić w szczegóły)
3. Osobą zatrutych czadem, należy podawać tlen. Na partyzanta można maksymalnie podawać tlen trzem osobą w jednej karetce (dla jednej osoby, tlen szybko się skończy bo butla mała).
4. Gdy chłopacy nabrali podejrzeń odnośnie czadu, powinni wyp🤬olić do karetki i czekać na straż. Zamiast tego (bez jakiegoś patosu ale...) OFIARNIE wyciągnęli rodzinę z niebezpiecznej strefy. Dlaczego to wk🤬ia doczytajcie do artykułu, który zamieściłem na dole.
5. Gdy jest "ranny" ratownik w akcji otrzymuje on najwyższy priorytet udzielanej mu pomocy (wyższy od najciężej rannych, oczywiście mówimy tu o naprawę rannym i w sytuacji wypadku masowego). W tej sytuacji dyrektor/wojewódzki konsultant powinien szczególnie zadbać o swoich ludzi i postawić na baczność ludzi w SORze czy izbie przyjęć by szybko przebadali chłopaków. Nie muszę mówić jak było.

Oczywiście kto pracuje w zawodzie ratownika medycznego wie, że podobne kwasy zdarzają się dość często i do mediów nie wyciekają. Oczywiście tak jest lepiej jeżeli wyciągane są wnioski. Tutaj żadnych wniosków nie wyciągnięto. Koledzy ratownicy medyczni z innych województw już od jakiegoś czasu monitują problem braku detektorów tlenku węgla na zespołach ratownictwa medycznego. Ale wracając do mediów...załączam link do artykułu na ten temat:
ARTUKUŁ

Pierwsze co się rzuca w oczy...

Strażacy uratowali...

Nie robię złej prasy Strażakom (specjalnie z dużej litery). Jeżeli tak by wszystko działało i wyglądało jak w straży to w Polsce mielibyśmy drugą Szwecję czy Szwajcarię (będąc oczywiście świadomym, że nie jest idealnie ze wszystkim). Natomiast tutaj jest drugi problem, o którym chciałbym wam przynudzić jeszcze troszeczkę.
Cokolwiek się nie stanie wszędzie wypowiada się ktoś ze straży i chwali chłopaków. Ostatnio ktoś sp🤬olił komuś z piwnicy bo go porwali. Wszystko pięknie ale z 4 minutowego newsa, przez minutę pokazane były obrazki ze strażą, która przecięła mu łańcuchy z rąk. Gdzieś się coś paliło i (niestety) strażacy nie umieli obsłużyć hydrantu. Rzecznik SP zj🤬 na wizji jak burą sukę wodociągi, że nie było ciśnienia i woda nie poszła. Wszędzie to puścili, ale wypowiedzi rzecznika wodociągów nie...tego że system jest monitorowany i mają kwity na to że ciśnienie było ale aby woda poszła trzeba było na samym miejscu coś odkręcić.

To samo policja. Też chłopaki odwalają ciężką robotę na ulicy. Trzeba być skończonym debilem i ignorantem aby uważać inaczej- a że do mediów wyciekają tylko pikantne szczegóły to mamy taki a nie inny obraz. Oczywiście też mają sporo za pazurami. Np. pobicie tego polityka z Wawy (w dupie ich mam więc nie wiem jak się nazywał)...policja nie zrobiła nic złego. Postrzelenie policjanta w Bydgoszczy...dał sobie odebrać pistolet, policjantka nie zareagowała w odpowiedni sposób...nic się nie stało, wszystko poszło według procedur.

A co z pogotowiem ratunkowym? Umiera osoba, która choruje na nowotwór. Lekarze informują rodzinę, że zostało niewiele czasu. W ostatnich godzinach dzwonią po pogotowie bo chcą ratować terminalnego pacjenta. Dyspozytor nie powinien przyjąć wizyty i STARA się odmówić. Afera w mediach, że pogotowie zrobiło łaskę i karetka przyjechała za późno ... i pacjent umarł. Umarł bo musiał umrzeć. Inna sytuacje, pogotowie przyjechało po półgodziny do wypadku do motocyklisty (oczywiście naprawę mija z 10 minut, czasem dłużej jak karetki obniżają ciśnienie u starszych osób albo podają leki p.bólowe pacjentom z ich domowych apteczek bo bolą ich zepsute zęby, lub jak polaczki cebulaczki jadą lewym pasem i nie wiedzą, że raz na jakiś czas trzeba patrzeć w lusterka aby przepuścić karetkę). Pacjent umiera na SORze (trzeba czekać na badania, bo miejscowy Troll jest 4 raz na zaawansowanej diagnostyce, a lekarzowi nie chce się zejść). Kogo wina...pogotowie przyjechało za późno.

O ile czasami to dobrze, że media wyciągają Nasze brudy (tj. we wszystkich branżach) to w większości przypadków nie każe się osób bezpośrednio za to odpowiedzialnych.Multum spraw nie wychodzi na wierzch do mediów i się cwaniaczką upieka.

Wracając do początku mojego posta. Aby w Polsce żyło się lepiej musimy zacząć zmiany od nas samych a potem naprawiać swoją małą Polskę. Jeżeli ktoś ma znajomego dziennikarza lub kogoś w NFZcie to prosiłbym o pokazanie mu pierwszej części posta.
Odnośnie drugiej części to nieświadomych uświadamiam, a świadomym przypominam...
MEDIA KŁAMIĄ

Aby było po sadolowemu:
Matce dzieci op🤬liłbym patele za taką troskę o swoje pociechy pomimo tego, że nie wiedział jak się nazywa... tylko dzieci ją interesowały. Staremu za to piwko zimne bym postawił. Szacun!

Liczę na konstruktywną rozmowę i proszę o te 20 piwek aby na główną trafiło i by ludzie mogli przeczytać. SERWUS!

stłuczony paluch

krecio19932014-09-26, 17:55
- Dzień dobry, pogotowie, w czym mogę pomóc?
- Stłukłem palec u stopy.
– I do takiej pierdoły wzywa pan karetkę?
- Nie, do żony. Mogła się nie śmiać.

Pogotowie dla ż__ów

konto usunięte2014-09-25, 21:04
Pod jaki numer dzwonią ż__zi gdy chcą wezwać Pogotowie ?
-
-
-
-
-
-
-
992

Ciekawostka

szymy2014-07-14, 20:46
Czy wiecie, że domofony mają wbudowany specjalny system mający służyć policji, pogotowiu i straży pożarnej?

Aby otworzyć drzwi nie znając kodu/nie mając klucza wystarczy:
ukryta treść
zadzwonić pod losowy numer i powiedzieć policja/pogotowie/straż pożarna.


Zabajone z wypoku.

Telefon na pogotowie

konto usunięte2014-06-13, 22:18
- Halo?! Pogotowie?! Moja żona leży nieprzytomna w kuchni, co mam robić?!
- Na początek, proszę się uspokoić.
- Ok. Już jestem spokojny... Co teraz???
- Jest pan obok żony?
- Nie. Przecież miałem się uspokoić. Sączę piwo w wannie...
Moja religijna koleżanka ostatnio zasłabła na przystanku i leżała na ławce, przyjechała do niej karetka i lekarze robią z nią wywiad czy ma jakieś choroby, badają ją, mierzą ciśnienie i w końcu lekarz do niej przychodzi i pyta się :
Lekarz: czy uprawiała pani seks w ciągu ostatnich 3 miesięcy?
Koleżanka : skądże znowu, ja czekam do ślubu.
L: jest możliwe że jest pani w ciąży, na pewno zero seksu?
K: tak
L: cóż, trzynastolatka tydzień temu też tak mówiła....

Z tą samą koleżanką rozmawiałem o seksie przedmałżeńskim :
K: Ja jestem jak księga... ( tutaj jej wtrąciłem )
Ja : hmm ... książki jeszcze nie posuwałem

Absurd z wzywaniem pomocy

konto usunięte2014-02-01, 20:16
Cześć!

W zwiazku postem na glownej i dyskusja z nim zwiazana, przypomniala mi sie historia sprzed kilku miesiecy.

Na wstepie, historia autentyczna, same fakty, zero przerysowania (nie moj typ opowiesci). Jak bardzo przeraza postawa ludzi, ocenicie sami!

Październik lub początek listopada, jestem w Urzędzie miejskim w Chorzowie. Wchodzę, czytam tablice informacyjne co i gdzie się znajduje. W pewnym momencie idzie jakis dziadziuś (nie nazywam go tak aby go obrazić, po prostu sympatyczny starszy pan) koło 60-70 lat, pod pachą trzyma pania w wieku 25-35 lat, ledwo idzie, slania sie na nogach, ogolnie nie kojarzy. Z poczatku nie wiem o co chodzi, więc tylko patrzę. No ale nie wyglada to ciekawie, dziadek posadził panią na krzesełku w holu głównym i się rozgląda. Podchodzę więc, pytam czy coś się stało, czy w czyms pomóc etc. Dziadziuś mówi, że pani zemdlała i osunęła się o podłogę i czy może pogotowie wezwac czy coś... No to 2 metry obok jest portiernia, prosimy babkę w niej (z 50-65 lat) aby zadzwoniła pod alarmowy numer, że pani zasłabła, że nie czuje sie dobrze i powiedziała, że dzwoni z Urzędu, może beda szybciej czy coś, różnie bywa cholera. No to ta, że dobrze, dobrze. Czekamy z dziadziusiem przy tej pani, i tak dziadziuś się skarży, że leżała na ziemi pół minuty, że każdy sie odsunął, nikt nie pomógł, że ludzie tacy a tacy dziś - no cóż, zgadzam się z nim bo wiem, że to prawda. Wraca wtedy babka z portierni, z telefonem, patrzy na telefon, patrzy na nas, znowu na telefon i znowu na nas... I nagle pyta mnie, czy moge ja zadzwonic, bo ona nie umie. Tak, ona nie umie zadzwonic na alarmowy. Dokładnie tak. Więc dzwonie, łączą mnie z pogotowiem, wzywam. Nie minęły 2-3 minuty jak pogotowie było i zajęło sie panią, która wyglądała coraz gorzej. Babka z portierni sie ulotniła migiem, nigdzie jej nie było, żeby ją poinformować, jak się dzwoni na drugi raz. Wk🤬iony poszedłem dalej załatwiać swoje sprawy.

Historia autentyczna, sami oceńcie zachowanie ludzi... Naprawdę nie wiem, gdzie uchowuja sie ludzie, którzy nie umieja wezwać pogotowia...

W odpowiedzi na niektore pytania, nie, nikt nie klaskal, nikt nie krzyczal brawo. Zostało tylko wk🤬ienie na niedoedukowanie ludzi, pieprzona znieczulice i postawę, którą okreslilbym jako katolską. Nie widze, czyli nie moja sprawa i nie moj problem, lepiej odejde, jeszcze ktos mnie zawola. Tak to wyglada...

Nie było, bo własne, chyba, że Pan dziadziuś ma tutaj konto.

Skoczył z Trasy Zamkowej i dryfował na krze.

konto usunięte2014-02-01, 14:50
- Wykluczyliśmy już udział osób trzecich w tym zdarzeniu, to była definitywnie próba samobójcza - mówi st. asp. Anna Gembala z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Młody, ok. 30-letni mężczyzna próbował targnąć się na życie skacząc przed południem z Trasy Zamkowej. Nie wpadł jednak do wody, a uderzył o zamarzniętą powierzchnię. Na miejscu błyskawicznie zjawili się strażacy, policja i ratownicy medyczni.

Po kilkunastu minutach przeniesiono mężczyznę na brzeg.

- Mężczyzna przeżył, został przewieziony do szpitala - mówi asp. Anna Gembala. - Jeszcze nie wiemy, z jakiego powodu postanowił popełnić samobójstwo.

- Mężczyzna jest przytomny, wydolny krążeniowo i oddechowo, jego organizm jest jednak wyziębiony - mówi Elżbieta Sochanowska, rzeczniczka Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. - Przebywa już w szpitalu przy ul. Unii Lubelskiej.


Skoczył z Trasy Zamkowej i dryfował na krze. Strażacy wyciągnęli go na brzeg [wideo, zdjęcia]

Tyle info z "prasy"

A tu opis całego zajścia z pierwszej ręki.

Laser napisał:
Cytat:


Bardzo popieprzona sytuacja mi się dzisiaj przydarzyła. Muszę napisać.

Jadąc do pracy przed południem zobaczyłem na moście nad Odrą człowieka za barierką. Samobójca? Wiecie, jeden pas, drugi pas, głośna muza w aucie i nagle: „O K🤬a! Co to??” Zaparkowałem na awaryjnych trochę dalej na zjeździe i postanowiłem wrócić do gościa zobaczyć co się stało. Zanim do niego doszedłem pomyślałem, że po drodze idąc zadzwonię na policję:
„Policja, proszę czekać na połączenie!” No tak..
Jak trochę poczekałem to postanowiłem zadzwonić na 112: „Proszę czekać na połączenie”
Kiedy odebrali słuchawkę - pani po wysłuchaniu mnie powiedziała, że przełączy mnie na policję. Zanim zdążyłem zaprotestować znowu musiałem słuchać tego samego co wcześniej: „Policja, proszę czekać na połączenie..”

W międzyczasie podszedłem do faceta na tyle blisko, że mnie usłyszał. Chłopak około 20 lat. Zapłakany i zziębnięty. Już nie pamiętam co mówiłem, ale on za każdym razem krzyczał, że jak podejdę bliżej to skoczy. Mówię: „Ok., spokojnie nie denerwuj się już odchodzę. Ogólnie mroźny wiatr cały czas napieprzał i hałas przejeżdżających non stop samochodów utrudniały kontakt.

Po czasie udało mi się znowu połączyć z numerem 112. Ponowna rozmowa z „ratownikami ze 112” w ogóle miała dosyć dziwny przebieg. Mniej więcej było tak:

- Halo! Proszę mnie nie przełączać – na Trasie Zamkowej jest człowiek, który zamierza skoczyć z mostu do rzeki.
- Tak, tak widzimy..
- Jak to widzicie? Niech ktoś tu przyjedzie jak najprędzej. Czekam już tu prawie 10 minut od pierwszego telefonu i nadal nikt nie przyjechał.
- Proszę się nie martwić policja już jedzie widzimy obie osoby. Pan jest tym co skacze czy jest pan ta druga osobą?
- Czy pani jest normalna??? K🤬a mać, proszę jak najszybciej tu wysłać jakąś pomoc. Jak podchodzę do niego to krzyczy, że skoczy!

Policja faktycznie po chwili wtedy przyjechała. Ja myślałem, że powinien w takiej sytuacji jakiś zawodowy negocjator przyjechać. A mnie się wydaje, że przysłali zwykły patrol. Jakbym nie dawał im znaków to ci debile zaparkowaliby pewnie radiowozem tuż obok niego. Początkowo myślałem, że dadzą radę bo podeszli do niego bliżej niż ja. Było to jednak mylne przeświadczenie bo za chwilę skoczył z mostu.

Początkowo nie zamierzałem spoglądać w dół tylko pójść iodjechać. Lód dzisiaj na Odrze był tak gruby, że wydawało mi się, że jedyne co z niego pozostanie to heavymetalowo rozpryskane wnętrzności. To nie dla mnie, myślę. Usłyszałem jednak jak policjantka mówiła przez radio, że „ratuje się”. No to wyjrzałem. Przebił nogami lód i leżał obok przerębla. Było trochę krwi, ale nie wyglądało to na szczęście tak tragicznie. Strażacy go ściągnęli i przeżył tego co wiem - co dla mnie jest po prostu niesamowite.

Przez cały dzień mam takie dziwne uczucie w brzuchu jak w dzień kiedy dowiadujesz się o stracie kogoś bliskiego.. lub psa powiedzmy. Nie żebym się jakość szczególnie rozczulał nad tą sytuacją. Po prostu jest to dosyć przerażające. Ogólnie psycha trochę siada po zobaczeniu takiego skoku jak robi to ktoś kilka metrów obok ciebie. Bardzo stresujące doświadczenie.

Najlepsze jest teraz że w mediach mówią, że desperat skoczył jeszcze przed przybyciem służb. Akurat..



Błyskawiczna opieszałość...

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem