#piłkarz

Lotnisko

BongMan2014-01-25, 13:27
- Dlaczego odprawa na lotnisku zajmuje polskim piłkarzom tak dużo czasu?
- Bo nie mogą trafić do bramki.

L(egia) znaczy frajer?

g................a • 2013-10-23, 6:55
"Piłkarz KS Ostrovia Ostrów Mazowiecka Rafał R. został ukarany za pokazanie "eLki" na stadionie Polonii Warszawa. Zawodnik musi zapłacić 1000 zł na rzecz fundacji plus koszty sądowe w wysokości 560 zł."
Gest jak gest, ale wydaje mi się, że nie jest dziełem przypadku to, że dłoń ułożona w literę "L" (charakterystyczny znak Legii Warszawa) w wielu krajach znaczy nie mniej, nie więcej, tylko frajer (ang. loser) ;p nie chcę obrażać legionistów, ale te eLki kojarzą mi się tylko z tym



Najstarszy piłkarz w Polsce zakończył karierę Czytaj więcej

r................o • 2013-09-26, 18:12


Józef Kulosa z Żyrowej zaczął karierę w swoim rodzimym klubie w latach powojennych, jeszcze jako nastolatek. Piłka nożna pochłonęła go wtedy na całego - od tego czasu chodził regularnie na wszystkie treningi i starał się nie opuścić żadnego meczu.
Pan Józef był czynnym piłkarzem jeszcze w wieku 44 lat.

Pewnego dnia podczas meczu pucharowego doznał jednak ciężkiej kontuzji.
- Była akcja na bramkę - wspomina pan Józef. - Srogi chłop zamachnął się, żeby strzelić mi gola. Ja nie odpuściłem i rzuciłem się na piłkę. Skończyło się na tym, że kopnął mnie z całych sił w miech (poniżej pasa - przyp. red.) i musiałem jechać do szpitala. Nie dość, że bolało, to jeszcze mi głupio było, bo lekarzowi pomagała pielęgniarka. Osiem szwów mi założyli.
Po tym incydencie pani Jadwiga pogroziła mężowi palcem i powiedziała, że więcej w piłkę grać już nie będzie. Pan Józef jej posłuchał, ale założył jednocześnie klub kibica. Od tego czasu przychodził na treningi oglądać, jak ćwiczą koledzy, a na mecz jeździł z potężnym bębnem i trąbkami. Od czasu do czasu wchodził też na boisko, ale tylko żeby kopać piłkę podczas towarzyskich spotkań.

Przed tym sezonem pan Józef wymarzył sobie, żeby jeszcze raz zagrać w barwach Victorii Żyrowa, w prawdziwym meczu. W tym celu przeszedł stosowne badania (lekarz uznał, że jest w dobrej kondycji i może grać) oraz zarejestrował się oficjalnie jako zawodnik w Opolskim Związku Piłki Nożnej.
- Z tym zgłoszeniem było trochę problemów, bo komputer nie chciał przyjąć roku 1936 jako datę urodzenia - przyznaje Norbert Lepich, prezes klubu. - Ale ostatecznie udało się go zarejestrować.
W niedzielę w trakcie spotkania Victorii Żyrowa z LZS-em Kadłubiec władze klubu spełniły marzenie pana Józefa. Wszedł na boisko jako bramkarz w pierwszym składzie z koszulką o numerze 77.
Zaliczył dwie interwencje i nie pozwolił strzelić sobie gola. W tym czasie jego koledzy strzelili natomiast bramkę przeciwnikowi.
Po kilku minutach gry trener dokonał zmiany, a pan Józef poszedł świętować zakończenie kariery. Zaprosił mieszkańców Żyrowej na kawę i kołocz.
Jak ustalili klubowi działacze, Józef Kulosa zakończył karierę jako najstarszy piłkarz w kraju. Jego drużyna wygrała wczoraj z Kadłubcem 6:2.

źródło: nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130923/POWIAT10/130929796

Piłkarz,który nigdy nie istniał

m................u • 2013-08-04, 18:20
W styczniu 2009 roku w opublikowanym przez „The Times” rankingu 50 najbardziej obiecujących piłkarzy znalazł się Masala Bugduv. Niespełna 17-letni Mołdawianin pojawił się na 30. miejscu. Nastolatek był opisywany jako gwiazda klubu Olimpia Balti. Miał już nawet za sobą niezwykle udany debiut w reprezentacji Mołdawii, w którym strzelił bramkę dającą remis 2:2 w meczu z Armenią. Według „The Times” bili się o niego najwięksi trenerzy europejskich klubów, między innymi Arsene Wenger (Arsenal Londyn) i Rafael Benitez (Liverpool).

I nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie jeden mały szczegół. Otóż, Masala Bugduv nigdy nie istniał.

Pierwsze doniesienia o piłkarzu-widmo pojawiły się w grudniu 2007 roku w depeszy Associated Press nadanej z miejscowości Tirol. Według gazety Dario Mo Thon, która donosiła o wszystkich „sukcesach” piłkarza, 15-letni wówczas Bugduv zadebiutował w Olimpii Balti w meczu krajowego pucharu i strzelił w nim trzy bramki. 26 maja 2008 roku Massi – tak nazywany był w Europie – zadebiutował w reprezentacji Mołdawii jako najmłodszy piłkarz w historii tego kraju. We wspomnianym już meczu z Armenią wszedł na boisko z ławki rezerwowych i strzelił bramkę dającą remis jego drużynie.

Nie trzeba było dużo czasu by zainteresowały się nim znane europejskie kluby. Oprócz Liverpoolu i Arsenalu, Mołdawianina starał się pozyskać także Zenit St. Pretersburg. Europejskie media rozpisywały się o wyczynach nastolatka. Z entuzjazmem do talentu młodego piłkarza podchodził także portal goal.com. W gazetach i na stronach internetowych pojawiały się wywiady z piłkarzem, a jego agent Siergiej Julikow podobno często odwiedzał Londyn. Ku zdziwieniu wszystkich do żadnego transferu jednak nie doszło, a Masala pozostał w Olimpii. Z czasem zamieszanie wokół młodej gwiazdy ucichło.

Głośno zrobiło się o nim ponownie po opublikowaniu wspomnianego wyżej rankingu. Okazało się wtedy, że w Olimpii Balti nikt o niesamowitym nastolatku nigdy nie słyszał. Bugduv nie zagrał także w reprezentacji swojego kraju, a tym bardziej nie strzelił dla niej bramki. Tak samo miejscowość Triol, z której wyszła wiadomość o istnieniu Masali, oraz gazeta Dario Mo Thon były równie prawdziwe jak sam piłkarz. Cały piłkarski świat padł ofiarą niezwykle przemyślanego żartu.

Nie udało się odnaleźć osoby odpowiedzialnej za powołanie do życia wirtualnego piłkarza. Jednak pewne poszlaki wskazują, że mógł to być mieszkaniec wysp brytyjskich, najprawdopodobniej Irlandii. Nazwisko piłkarza, Masala Bugduv, brzmi podobnie jak zwrot „m’asal beagh dubh” w języku irlandzkim, który oznacza… „mój czarny osiołek”. Jest to też tytuł znanego irlandzkiego wiersza. Opowiada on o losach farmera, który wydał wszystkie swoje pieniądze na bezużytecznego osła. W rzeczywistości osłami okazali się dziennikarze powielający niesprawdzone informacje i działacze piłkarscy, którzy byli gotowi wydać pieniądze na nie istniejącego gracza.

Nieznanemu Brytyjczykowi za ten niezwykle udany żart należą się słowa najwyższego uznania: „Zacny dowcip Milordzie!”.

Rooney i Ferguson

BongMan2013-04-20, 13:33
Alex Ferguson pomyślał, że to czas zacieśnić więzi wśród piłkarzy w jego drużynie. Zaproponował zatem zabawę w chowanego. Powiedział Rooneyowi żeby zamknął oczy i policzył do 10. Reszta graczy pobiegła schować się do swoich kryjówek. Mija 10 minut - Rooney'a nadal nie ma. Sir Alex postanawia sprawdzić co się z nim stało. Znajduje go w tym samym miejscu ciągle stojącego z zamkniętymi oczami.
- Hej, Wayne, co jest?
- Nie widzę moich palców!

Jak strzelić gola

~LegendarnyZiom2013-03-13, 20:11
Najlepiej rozproszyć bramkarza.