Cytat:
Dwudziestokilkuletnia ofiara molestowania seksualnego poddała się eutanazji, za zgodą holenderskiego sądu i lekarzy. Lata przemocy doprowadziły kobietę do poważnych chorób na tle nerwowym: depresji, anoreksji i zespołu stresu pourazowego. Lekarze, którzy zdecydowali o możliwości przeprowadzenia „zabiegu” stwierdzili, że kobieta „jest w pełni poczytalna”. Sprawa wzbudziła w Europie liczne dyskusje. Nie mówi się jednak wcale o sprawcy odpowiedzialnym za stan zdrowia kobiety oraz o wymiarze jego kary. Czy tak ma wyglądać walka z przemocą wobec kobiet „po europejsku”?
Młoda kobieta od 5. roku życia była ofiarą molestowania seksualnego. Jej koszmar trwał 10 lat i skutkował poważnymi zaburzeniami na tle nerwowym, m.in. zespołem stresu pourazowego (PTSD), chroniczną depresją i anoreksją. Mimo terapii i poprawy stanu zdrowia, dwa lata temu lekarze orzekli, że jej zaburzenia są „nieuleczalne” i przyznali jej prawo do decyzji o własnej śmierci.
O możliwości przeprowadzenia „zabiegu” zadecydowała Holenderska Komisja ds. Eutanazji. Konsylium lekarskie oceniło, że kobieta była „całkowicie poczytalna” i w momencie podejmowania decyzji o eutanazji „nie miała depresji”, ani „innych zaburzeń, które mogłyby wpłynąć na jej decyzję”[1]. Zmarła wskutek podania śmiertelnego zastrzyku.
Sprawa Holenderki wywołała burzę, szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie dużo się ostatnio mówi o możliwości eutanazji. Dla tysięcy ofiar molestowania, pacjentów poradni psychologicznych, cierpiących na depresję i zaburzenia lękowe, czy zmagających się z anoreksją, komunikat płynący z Holandii jest jasny: „nie można cię uleczyć – można cię zabić”. Hitler i Mengele byliby dumni.
Źródło:
narodowcy.net/swiat/kobieta-molestowana-seksualnie-poddala-sie-eutanazji
Źródło źródła:
independent.co.uk/news/world/europe/sex-abuse-victim-in-her-20s-allowe...