📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:53

#historia

Obóz Bromberg-Ost

TYMB4R`k2013-02-03, 17:40
Sieć niemieckich obozów spowiła Europę podczas II Wojny Światowej. Oprócz niesławnego obozu pracy przymusowej DAG Fabrik Bromberg istniał w Bydgoszczy jeszcze jeden.



W 1944 roku zaczynało brakować miejsc w KL Stutthof co było bezpośrednią przyczyną tworzenia sieci podobozów. Dwunastego września 1944 roku komendant obozu w Sztutowie - SS-Sturmbannführer Paul Werner Hoppe - podpisał rozkaz utworzenia w Bydgoszczy obozu pracy przymusowej dla kobiet. Zlokalizowano go na rogu Fabrikstrasse oraz An den Gleisen Strasse (dzisiejszy róg Kamiennej i Fabrycznej). Już następnego dnia do obozu skierowano około trzystu kobiet - ż__ówek, pochodzących głównie z Rygi, Kowna oraz Węgier. Wśród uwięzionych znalazło się kilka Polek oraz Ukrainek. Zakwaterowano je w barakach niedaleko stacji kolejowej Bydgoszcz-Wschód.

Podobóz został oddany na potrzeby Deutsche Reichsbahn (Niemieckich Kolei Państwowych). Funkcje komendanta sprawował SS-Scharführer Anton Kniffke. Dodatkowo do obozu oddelegowano siedem nadzorczyń ze Sztutowa, w tym Ewę Paradies i Gerdę Steinhoff, które po wojnie zostały schwytane i powieszone, oraz Hertę Bothe. Dowodziła nimi Oberaufseherin Johanna Wisotzki.



Więźniarki były wykorzystywane do robót przy kolei. Do ich obowiązków należała budowa torów, załadunek towarów do wagonów i ich rozładunek oraz kopanie rowów ochronnych. Musiały też na bieżąco czyścić tłuczeń między torami. Fakt ten wykorzystywali pobliscy młodzieńcy, którzy wczesnym rankiem zakradali się na tory i wkładali między kamienie opakowane kawałki chleba, starając się w ten sposób pomóc uwięzionym kobietom. Chłopcy mieli po szesnaście - osiemnaście lat i ryzykowali w ten sposób życiem.

Ciężkie prace jakie wykonywały oraz niesprzyjające warunki atmosferyczne były przyczyną wielu zachorowań. Kobiety pracowały bez żadnej odzieży ochronnej do ósmego grudnia 1944 roku, kiedy to na wniosek komendanta obozu przysłano ze Sztutowa kilkaset płaszczy zimowych. Opiekę medyczną sprawowali lekarze kolejowi oraz jedna z więźniarek.

Obóz został zlikwidowany 20 stycznia 1945 roku po kilku miesiącach istnienia. Pozostałe przy życiu 295 więźniarek pospiesznie ewakuowano do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen-Oranienburg. Połączono je w jedną kolumnę wraz z tysiącem Ż__ówek z podobozu Bromberg-Brahnau (DAG Fabrik Bromberg) i skierowano przez Koronowo do Sępólna Krajeńskiego. Podczas marszu nie otrzymywały żadnego pożywienia, mimo że był sam środek zimy. Wiele z nich umarło z wycieńczenia bądź zamordowane przez strażników. Ze Złotowa do Czaplinka więźniarki przewieziono odkrytymi wagonami towarowymi. Następnie trafiły do Złocieńca. Po kilkunastu dniach Marszu Śmierci pozostałe przy życiu kobiety zostały uwolnione przez żołnierzy Armii Czerwonej.



Powojenne losy osób związanych z obozem:

Komendant Anton Kniffke został po wojnie schwytany i w czwartym procesie załogi Stutthofu w Gdańsku skazany na trzy lata więzienia, gdzie po krótkim czasie zmarł.

Nadzorczyni Ewa Paradies wróciła w styczniu 1945 do KL Stutthof. Mimo ucieczki pod koniec wojny została schwytana i 31 maja 1946 została skazana na śmierć przez sąd w Gdańsku. Wyrok wykonano 4 lipca o godzinie 17 na gdańskiej Biskupiej Górce przez powieszenie.



Również Gerda Steinhoff w styczniu 1945 wróciła do Sztutowa. Tydzień po tym - 25 stycznia - została odznaczona Krzyżem Żelaznym za "zasługi jako nadzorczyni". Zatrzymano ją dokładnie cztery miesiące później. Skazana na śmierć w tym samym procesie co Paradies, zginęła tego samego dnia co ona. Również przez powieszenie.



Herta Bothe po wojnie została skazana na więzienie, z którego wyszła już w 1951 roku. Wyszła za mąż i zmieniła nazwisko na Lange. Zmarła w marcu 2011 roku. W wywiadzie udzielonym przed śmiercią utrzymywała, że musiała zostać strażniczką obozu koncentracyjnego, bo inaczej naziści sami by ją tam osadzili. ("What do you mean, made a mistake? No... I'm not quite sure I should answer that. Did I make a mistake? No. The mistake was that it was a concentration camp, but I had to go to it, otherwise I would have been put into it myself. That was my mistake." - Friederike Dreykluft, Holokaust (2004))



Paul Werner Hoppe - ostatni komendant KL Stutthof i osoba, która wydała rozkaz utworzenia podobozu Bromberg-Ost - został skazany w 1955 roku przez niemiecki sąd na 5 lat i trzy miesiące więzienia. W 1957 roku zamieniono wyrok na 9 lat, jednak opuścił więzienia już w 1960. Umarł czternaście lat później.

Historia radiografi

konto usunięte2013-02-03, 13:03
Przypadkowo znalazłem film na temat aparatów rtg jak i ich historii i sposobu działania.Filmik w języku angielskim, jednak nawet dla mniej zaawansowanych powinien być zrozumiały.
Swoją drogą stare aparaty były dość niebezpieczne w użytkowaniu a gość z filmiku dał sobie niezłą dawkę promieni x. Dzisiejsze aparaty rtg są o niebo lepsze i bezpieczniejsze niż było to około 15 lat temu.

Zbrodnia w Nalibokach

konto usunięte2013-02-01, 17:26


Swego czasu kontrowersje wzbudził film “Opór” (Defiance), oparty na książce Nechamy Tec “Defiance. The Bielski Partisans” (“Opór. Partyzanci Bielskiego”).

W filmie nie zobaczymy rzeczy najważniejszej. “Partyzanci” Tewje Bielskiego i Simchy Zorina są bowiem oskarżani o współudział w pacyfikacji Naliboków, dokonanej 8 maja 1943 r. przez zgrupowania sowieckie. Na ten temat dysponujemy już dość sporą literaturą (dokumentami, wspomnieniami, relacjami). Od lat toczy się też śledztwo w Instytucie Pamięci Narodowej. Twórcy filmu nie są tym jednak zainteresowani, więc największej “operacji wojskowej” nie zobaczymy, a szkoda, ponieważ przestaje to być historią, a jest tworzeniem szkodliwych mitów.



Banda Tuwii Bielskiego


Od 2001 r. Instytut Pamięci Narodowej – Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi prowadzi (na wniosek Kongresu Polonii Kanadyjskiej) śledztwo w sprawie zbrodni popełnionej przez partyzantkę sowiecką w Nalibokach. Pomimo że KPK załączył obszerną, bogatą dokumentację źródłową, śledztwo toczy się bardzo niemrawo. Według komunikatu IPN z 15 maja 2003 r., zbrodnię tę, jak też inne, popełnione na tym terenie “zakwalifikowano jako zbrodnie komunistyczne, będące jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości, których karalność nie ulega przedawnieniu. Wskazać przy tym należy, iż są to jedynie najbardziej tragicznie przykłady. Wiele bowiem innych wsi i osad na terenie woj. nowogródzkiego było atakowanych przez partyzantów radzieckich”.

Warto zwrócić uwagę, że w corocznym sprawozdaniu prezesa IPN dla Sejmu (był nim wówczas prof. Leon Kieres) usunięto wszelkie informacje o udziale w tej zbrodni osób pochodzenia ż__owskiego (zob. “Informacja o działalności Instytutu Pamięci Narodowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w okresie 1 lipca 2001 r. – 30 czerwca 2002 r. Warszawa, wrzesień 2002″ – www.ipn.gov.pl).

Wobec szybkiego wymierania bezpośrednich świadków (a także uczestników pacyfikacji) można założyć, że sprawa nigdy nie zakończy się wyjaśnieniem najważniejszych okoliczności, ustaleniem sprawców, a już z pewnością ich ukaraniem, choćby symbolicznym. Zostanie nam tylko film, którego bohater – jak James Bond – będzie dokonywać cudów w ekranowej walce z Niemcami.

Nieustanne pasmo zbrodni

Kresy Północno-Wschodnie, a szczególnie tereny, gdzie podczas okupacji niemieckiej operowała grupa braci Bielskich, czyli Puszcza Nalibocka, znajdowały się pod faktyczną okupacją partyzantki sowieckiej. Ludność polska tych ziem przechodziła niewyobrażalną gehennę. We wrześniu 1939 r. tereny te zajęli Sowieci w wyniku porozumienia z hitlerowskimi Niemcami.

Pierwsze represje i pacyfikacje ludności miały miejsce już od 17 września 1939 r., gdy komunistyczne bojówki (złożone głównie z mniejszości narodowych) atakowały i mordowały grupki polskich żołnierzy, ziemian, księży i urzędników. Był to proceder, który ogarnął całe Kresy. Zamordowano wówczas około 10 tys. ludzi, często w niezwykle okrutny sposób. Następnie była okupacja sowiecka. Do czerwca 1941 r. sowieccy komuniści (przy pomocy miejscowych kolaborantów, wśród których wymienia się także komunistów ż__owskich) w kilku operacjach “deportowali” setki tysięcy ludzi na Sybir. Niezwykle dramatyczny był też początek wojny niemiecko-sowieckiej. NKWD pośpiesznie ewakuowało swe przeludnione więzienia i areszty, zabijając przy tym dziesiątki tysięcy więźniów.

Niemcy, jako nowy okupant, niejednokrotnie witani byli jako wybawcy, albowiem wydawało się, że już gorzej być nie może. A jednak było. Lata 1941-1944 to nie tylko okupacja niemiecka, z krwawymi pacyfikacjami, wywożeniem ludzi “na roboty” i rozstrzeliwaniem za każde nieposłuszeństwo wobec nowej władzy. Na to przecież nakładała się jeszcze “druga okupacja”, czyli działalność partyzantki sowieckiej oraz licznych, szczególnie w pierwszym okresie, pospolitych band rabunkowych.


Banda ż__ów operująca głównie w Nalibokach


Między Niemcami a Sowietami

W niezwykle trudnych warunkach rozwijała się na tych terenach polska konspiracja, głównie ZWZ-AK. W Puszczy Nalibockiej stacjonowało do 10 tys. sowieckich “partyzantów” (byli to głównie żołnierze sowieccy, którzy zostali za frontem w rozbitych jednostkach i nie poszli do niewoli). Sowieci szybko opanowali te masy, tworząc odgórnie struktury dowódcze i partyjne, zasilane politrukami zrzucanymi z samolotów. Ich celem głównym miała być partyzancka walka z Niemcami na zapleczu frontu. Jednostki te pozbawione były jednak większej wartości bojowej i w bezpośrednich starciach z doborowymi oddziałami niemieckimi nie miały szans. Stanowiły jednak śmiertelne zagrożenie dla partyzantki polskiej, którą zwalczały wszelkimi środkami (również drogą denuncjacji do Niemców). Tereny te bowiem traktowano już jako terytorium Związku Sowieckiego, na których “bandy białopolskie” były wrogiem numer jeden.

Na to wszystko nakładały się jeszcze grupy i grupki ludności ż__owskiej, zbiegłej do lasów i puszcz, ukrywające się przed Niemcami. Nastawione były przede wszystkim na przetrwanie, tworząc tzw. obozy siemiejnyje, czyli rodzinne. I właśnie jedną z takich grup (zwaną “Jerozolimą”) zorganizowali w Puszczy Nalibockiej i dowodzili nią bracia Bielscy. Jej fenomen – liczebność i przetrwanie całej okupacji niemieckiej – opisała Nechama Tec i stało się to kanwą wspomnianego filmu.

Naliboki były w II RP uroczym kresowym miasteczkiem o wielowiekowej historii. Położone w powiecie stołpeckim, na skraju wielkiej i dzikiej Puszczy Nalibockiej, w pobliżu granicy II RP z Sowietami, żyło z dala od głównych wydarzeń. W 1939 r. liczyło ok. 3 tys. mieszkańców, wśród których ponad 90 procent było katolikami. W miasteczku żyło też 25 rodzin ż__owskich. Okupacja sowiecka w latach 1939-1941 była wielkim dramatem. W ramach rugowania polskości Sowieci wywieźli z terenu powiatu stołpeckiego ponad 2 tys. ludzi, w tym część mieszkańców Naliboków.

Na terenie pobliskiej puszczy gromadzili się rozbitkowie z Czerwonej Armii, tam też chroniła się ludność ż__owska. Ż__zi utworzyli dwa duże “obozy rodzinne”. Pierwszym zawiadywali bracia Bielscy (Tewje, Asael, Zus i Aron). Schronili się w nim uciekinierzy z Naliboków i pobliskich miejscowości. W 1944 r. liczył on 941 osób, w tym sporo kobiet i dzieci. Tylko 162 osoby były uzbrojone. Obóz drugi, pod dowództwem Simchy Zorina, gromadził uciekinierów z gett. Liczył 562 osoby (w tym 73 uzbrojone).


Zbrodniarz Tuwia Bielski, przywódca najbardziej okrutnej bandy ż__owskiej.


“Życie ludzkie straciło wszelką cenę”

Ich celu nie stanowiła bezpośrednia walka z Niemcami, najważniejsze było bowiem przeżycie wojny. Obozy były jednak podporządkowane sowieckiemu dowództwu i na jego żądanie musiały każdorazowo wydzielać kontyngent uzbrojonych mężczyzn “na akcje”. Sowieci nie tolerowali na tym terytorium żadnych “obcych” sił, o czym świadczy bezwzględne zwalczanie polskiej partyzantki. Ż__om pozostawili jednak ogromną autonomię, pozwalając im utrzymywać w obozie nawet synagogę.
Dla polskiego podziemia sprawą najważniejszą było zapewnienie względnego bezpieczeństwa w terenie i ochrona ludności stale gnębionej przez pacyfikacje niemieckie, sowieckie oraz najazdy ż__owskich i sowieckich “grup zaopatrzeniowych”.


Zbrodniarz ż__owski Abba Kowner


Raporty Delegatury Rządu z tego okresu są wstrząsające:

“Zagadnienie bezpieczeństwa w ogóle nie istnieje a teren objęty partyzantką robi wrażenie “dzikich pól”. Życie ludzkie straciło wszelką cenę a doraźne egzekucje są powszechne na całym terenie. (…)
Teren, gdzie Niemcy nie docierają, a zwłaszcza Puszcza Nalibocka, jest siedliskiem przeważnie sowieckich oddziałów dywersyjnych. Są one dobrze uzbrojone w broń ręczną i maszynową, dowodzone przez oficerów sowieckich specjalnie wyszkolonych do walki partyzanckiej i podobno liczą ok. 10.000 ludzi. (…) Ludność miejscowa jest zmęczona i znękana ciągłymi rekwizycjami a często i rabunkiem odzieży, żywności i inwentarza.
Najbardziej dają się we znaki, zwłaszcza w odniesieniu do ludności polskiej tzw. oddziały rodzinne (siemiejnyje), składające się wyłącznie z Ż__ów i Ż__ówek w sile 2-ch batalionów”

(Raport Delegatury Rządu, AAN, 202/III-193, k. 131, 160).


Zbrodniarz ż__owski Izrael Azenman


Konflikty rodziły się przede wszystkim na tle osławionych “akcji zaopatrzeniowych”. Strona polska uznawała istniejące status quo, usiłując doprowadzić do jakichś porozumień z Sowietami, aby uniknąć gehenny ludności cywilnej. Stawiała jednak zdecydowane warunki, wśród nich podkreślała zaś wybitnie negatywną rolę grup ż__owskich, działających z niezwykłym okrucieństwem. Odbyło się więc kilka spotkań oficerów Okręgu Nowogródzkiego AK z dowódcami sowieckimi.

Już podczas pierwszego z nich, 8 czerwca 1943 r., strona polska zażądała, aby na akcje rekwizycyjne Sowieci nie wysyłali grup ż__owskich:

“(…) nie wysyłanie Ż__ów na rekwizycje (ludność się skarży) samorzutnie chwyta za broń w swej obronie, bo ci się znęcają, gw🤬cą kobiety i małe dzieci (…), obrażają ludność, straszą późniejszą zemstą sowietów, nie mają miary w swej nieuzasadnionej złości i w rabunku”
(“Protokół spisany dn. 8 czerwca 43 r. przez Delegata Sztabu Głównego partyzantów polskich – Wschód – oraz Komendy Lenińskiej partyzanckiej brygady sowieckiej”. Archiwum WIH, III/32/10, k. 1).

Jedli, pili, gw🤬cili

Grupy ż__owskie przeprowadzały bowiem te rekwizycje (zwane operacjami gospodarczymi) najbardziej bezwzględnie. Według jednego z raportów, obóz Bielskiego “zgromadził” “200 t ziemniaków, 3 t kapusty, 5 t buraków, 5 t zboża, 3 t mięsa i 1 t kiełbasy”. Z raportów sowieckiej partyzantki wynika, że nie było problemu z wyżywieniem, co więcej, rabunki prowadzono na tak wielką skalę, że istniał wprost nadmiar żywności, a “partyzanci” mogli dowolnie wybierać rodzaj jadła:

“Wyżywienie partyzantów jest bardzo dobre (…). Zawsze mają tłuszcze, mięso, mleko, jajka, kury itd. Odżywiają się jak żadne wojsko w czasie pokoju. Zapasów nie robią, ale jedzą cały czas bez końca”. Z kroniki jednej z brygad wynika, że “we wszelkich warunkach partyzant jadł bez ograniczeń. Duże spożycie mięsa źle odbijało się na zdrowiu niektórych partyzantów”.

Jeszcze długo po wojnie sowieccy partyzanci wspominali te czasy jak raj na ziemi:

“Po partyzancku mówiliśmy, jedz, ile się zmieści. To samo dotyczy mięsa. Do 1944 roku mięsem pogardzaliśmy. U nas była wyłącznie wieprzowina, cielęcina, baranina. (…) Wiele osób wzdycha teraz do tamtej kuchni”.

W powojennych wspomnieniach ż__owscy “partyzanci” z tych obozów podkreślali męstwo i niezwykłe zasługi obozu Bielskiego. Na przykład Anatol Wertheim pisał:

“Na jego czele stało czterech braci Bielskich, synów młynarza spod Nowogródka. (…) Z czasem znalazło się w ich szeregach trzystu bojowników, których brawura stała się legendarna w całej Puszczy. Partyzanci z podziwem powtarzali opowieści o ich pomysłowych zasadzkach na Niemców, odważnych akcjach i o karach, jakie bracia Bielscy wymierzali kolaborantom”.

Niestety, żaden z nich nie podaje konkretów, nie można więc zweryfikować owej potężnej akcji antyniemieckiej…
O codziennym życiu i obyczajach panujących w tym obozie wiemy nie tylko z opowieści Nechamy Tec. Opisał je również czasowy zastępca Tewje Bielskiego, polski przedwojenny komunista Józef Marchwiński (który był żonaty z Ż__ówką o imieniu Ester i z tej racji został dołączony do obozu przez dowództwo sowieckie).

“Bielskich było czterech braci, chłopów rosłych i dorodnych i nic też dziwnego, że mieli powodzenie u niewiast w obozie. Byli to mołojcy do wypitki i miłości, nie mieli jednak ciągotek do wojaczki. Najstarszy z nich (dowódca obozu) Tewie Bielski zarządzał nie tylko wszystkimi Ż__ami w obozie, lecz dowodził również dość licznym i ślicznym “haremem” – niby król Saud w Arabii Saudyjskiej. W obozie, gdzie rodziny ż__owskie kładły się często na spoczynek z pustymi żołądkami, gdzie matki przytulały do wyschniętych piersi głodne swoje dzieci, gdzie błagały o dodatkową łyżkę ciepłej strawy dla swoich maleństw – w tymże obozie kwitło inne życie, był też inny, bogaty świat!
Bielski i jego świta nie narzekali na złe warunki, na okupację. Posiadając złoto i kosztowności swoich ziomków, mogli prowadzić wystawny tryb życia. W ziemiankach braci Bielskich i najbliższego ich otoczenia, stoły uginały się od wytrawnych potraw i napojów, a liczne grono pięknych kobiet stale otaczało Tewie Bielskiego i jego trzech budrysów. Piękności te nie znały głodu i niedostatku. Były zawsze ślicznie ubrane a na ich rękach i szyjach lśniły blaskiem drogie klejnoty i kamienie, nie zbrukały też zbożną pracą swych białych rączek”.


Z racji zgromadzonych na prywatny użytek bogactw Tewje był surowo oceniany w raportach sowieckich:

“Bielski nie zajmował się pracą bojową, a spekulował w oddziałach. Brał od swoich partyzantów złoto na zakup broni i przywłaszczał je, a broni nie dawał”. On sam w swych powojennych wspomnieniach (wydanych w Palestynie w 1947 r.) podkreślał, że jego “Jerozolima” – “nigdy nie weszła do akcji z okupantem”.


Bandy prowadziły wesołe życie


U Simchy Zorina było bardzo… wesoło

Podobnie było w sąsiednim obozie Simchy Zorina. Wspomniany Wertheim opisywał to z wyraźną nostalgią:

“jedzenia było pod dostatkiem, a nawet gromadziły się zapasy. Jeszcze w dniu połączenia się z Armią Czerwoną wyciągnęliśmy z jeziora kilkaset zatopionych worków z mąką (…). Nadwyżki jedzenia posyłaliśmy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu lądował na polowym lotnisku w puszczy samolot: przywoził gazety i materiały propagandowe, a zabierał z powrotem samogon, słoninę i kiełbasy naszego własnego wyrobu”.

Wystawne uczty i alkoholowe libacje zajmowały czas “partyzantom”. W ocenie Wertheima – “Z powodu pijaństwa wydarzały się w oddziałach nieodwracalne tragedie – zbrojne konflikty, strzelaniny…”. Jednak to było dla nich nieistotne:

“Najweselsze wizyty spędzałem z Zorinem. Nasz komendant był bardzo kochliwy, za moich czasów miał już drugą czy trzecią żonę w oddziale, ale uważał, że to wcale nie dosyć. Codziennie rano zasiadał do stołu w towarzystwie aktualnej żony Geni. Pod stołem stała przygotowana zawczasu kadź z samogonem, który Zorin czerpał filiżanką: wtedy pojawiała się kucharka sztabu Ethel i, głęboko patrząc szefowi w oczy, pytała go z przejęciem, czego sobie życzy na śniadanie. Zorin przesuwał czapkę w tył, drapał się przez chwilę w głowę i zamawiał zawsze takie samo “menu”: twarożek ze śmietanką na zakąskę, kawałeczek śledzia i kiełbasę naszego własnego wyrobu”.


Zbrodniarz ż__owski Szolem Zorin


Broń służyła tym “partyzantom” nie tylko do przeprowadzania “operacji gospodarczych”. Gdy już dobrze pojedli i popili, korzystali jeszcze z innych uciech. Broń potrzebna im była przede wszystkim do terroryzowania okolicy, w poszukiwaniu nowych kobiet. To też bezwiednie ujawnił wspomniany Wertheim:

“[Zorin] po śniadaniu, jeżeli był w dobrym humorze i nie miał akurat nic lepszego do roboty, wzywał mnie do siebie i proponował: “Nu dawaj, naczalnik sztaba, pajedziom żenitsia!”.

Na “ożenek” jechaliśmy zazwyczaj do jakiejś odległej wsi, gdzie Zorin miał z góry upatrzoną dziewuchę. Zajeżdżaliśmy z fasonem – pod eskortą przynajmniej trzydziestu konnych. Nasz watażka zwracał się wprost do ojca wybranki, oznajmiając mu, że właśnie ma zamiar ożenić się z jego córką. Partyzantom w ogóle trudno było odmówić, a co dopiero takiemu komendantowi jak Zorin! Dla większego efektu wyciągał z kieszeni skórzany woreczek, wysypywał z niego na stół “świnki”, czyli złote carskie ruble, i bawił się nimi niby od niechcenia, dając do zrozumienia, że nie tylko z niego potężny komendant, ale też nie byle jaki bogacz! Ślub ciągnął się przez dwa, trzy dni, aż Zorin decydował, że pora wracać do oddziału i Geni – przynajmniej do czasu następnego ożenku”.

Podobne “normy moralne” obowiązywały też w “Jerozolimie” Bielskiego, który przecież też miał swój harem.
Trudno więc wymagać, aby taka “partyzantka” cieszyła się jakimkolwiek szacunkiem okolicznej ludności. Czy to zobaczymy w hollywoodzkim filmie? Ależ skąd, zarówno Bielscy, jak i Zorin są wielkimi bohaterami, którzy w ten sposób – dodatkowo uwiecznieni przez X muzę – wejdą do komiksowego panteonu II wojny światowej.

Pacyfikacja Naliboków 8 maja 1943 r.

Jak doszło do ludobójczej pacyfikacji? Kto brał w tym udział? Niemcy nakazywali tworzenie w miasteczkach i wsiach, nękanych przez grupy sowiecko-ż__owskie, tzw. samoochowy (samoobrony). To ona miała odpowiadać za bezpieczeństwo mieszkańców i bezproblemowe oddawanie kontyngentów żywności. W Nalibokach samoobrona powstała w połowie 1942 r. i była faktycznie przykrywką dla miejscowej placówki Armii Krajowej. Dla Sowietów “samoochowa” była solą w oku, traktowano ją jak jednostkę kolaboracyjną i starano się ją podporządkować swoim interesom. W końcu doszło do bezpośredniego spotkania dowódców polskiej samoobrony z przedstawicielami sowieckich partyzantów. W kwietniu 1943 r. Sowieci postawili ostre warunki: wyrażenie zgody na “rozbicie” samoobrony (która miała na stanie zaledwie 2 rkm i 26 starych kb), wcielenie jej do szeregów partyzantki sowieckiej i złożenie przysięgi na wierność Stalinowi. Polacy, ze zrozumiałych względów, przyjęli jednak tylko pierwszy warunek, uzgadniając datę przeprowadzenia pozorowanej akcji na 3 maja 1943 roku. Tego terminu Sowieci jednak nie dotrzymali. Ale rankiem 8 maja Naliboki zostały otoczone przez kolumny sowieckich i ż__owskich “partyzantów” z Puszczy Nalibockiej.

Pech chciał, że w miasteczku (w którym nigdy nie było żadnej placówki niemieckiej) akurat tego dnia nocował u swej ciotki policjant białoruski z Iwieńca, który na widok Sowietów wystrzelił i zabił jednego z ich dowódców. Dalej wypadki potoczyły się bardzo szybko i drastycznie. Wacław Nowicki, który był naocznym świadkiem, tak to opisał:

“Godzina 5 rano, 8 maja 1943 roku. Długa seria z kaemu rozpruła poniżej okien frontową ścianę naszego domu, stojącą pod nią kanapę, przeleciała przez pokój i ugrzęzła w przeciwległej ścianie zaledwie kilka centymetrów nad naszymi głowami. (…) Mama dopadła okna.
– Wieś płonie! – krzyczy. (…)
O godzinie 7.00 strzały i jęki ucichły. Zewsząd wiało grozą śmierci i zniszczenia. Ocaleni od pogromu mogli teraz zobaczyć tragedię swego miasteczka i dokonanego w nim ludobójstwa. W niespełna 2 godziny zginęło 128 niewinnych ludzi. Większość z nich, jak stwierdzili potem naoczni świadkowie, z rąk siepaczy Bielskiego i “Pobiedy”. Mordercy obojga płci wpadali do mieszkań i seriami z automatów unicestwiali we śnie całe rodziny, a obrabowane w pośpiechu (nawet z zegarków) domostwa palili i pijani od krwi, z okrzykiem “hura!” szli dalej mordować. Wielu zbudzonych nagłą strzelaniną i jękiem sąsiadów wylatywało na podwórko. Tych rozstrzeliwano z dziećmi pod ścianami chat. Jedni i drudzy wraz z domostwem obracali się w popiół. Daleko słychać było ryk bydła i rżenie zagrabianych koni. Podczas dantejskiego pogrzebu trudno było zidentyfikować pozostałe czasem tylko kończyny dzieci, rodziców, dziadków z rodów Karniewiczów, Łojków, Chmarów i wielu innych”

(W. Nowicki, Żywe echa, Warszawa 1993, s. 99-100).

Według współczesnych ustaleń, ofiar było 128-132, w tym kobiety i dzieci. Z niektórych rodzin zginęło nawet po 7-8 osób. Wśród napastników mieszkańcy rozpoznali niektórych (znanych im już wcześniej) “partyzantów” sowieckich oraz tych Ż__ów, którzy byli mieszkańcami Naliboków.

Grupa Keslera

Sąsiadów z Naliboków w obozie Bielskiego nie było wielu, ale ta grupa była akurat bardzo charakterystyczna. Przewodził jej Izrael Kesler, przedwojenny zawodowy złodziej (za ten proceder miał być nawet karany więzieniem). Do grupy należeli również bracia Borys i Icek Rubieżewscy. Po wejściu Niemców Kesler dowodził kilkunastoosobową bandą rabunkową, która szybko powiększała swe szeregi, przyjmując grupy Ż__ów ukrywających się w okolicznych lasach. Według różnych danych, powiększyła się do kilkudziesięciu (a nawet do ponad stu) osób i z czasem weszła w skład obozu Bielskiego. Keslerowcy uzyskali w zamian pewną autonomię w ramach “Jerozolimy”, ale nawet tam uchodzili za grupę bezwzględnych rabusiów.

W 1980 r. ukazała się w Izraelu książka Sulii Wolozhinski Rubin – żony Borysa Rubieżewskiego (“Against the Tide. The Story of an Unknown Partisan”, Jerusalem 1980). Opisała ona napad na Naliboki (w ramach grupy Izraela Keslera), choć nie wymieniła tej nazwy:

“Nieopodal [dworzeckiego] getta znajdowała się wioska. Ż__zi musieli przez nią przechodzić po drodze do lasu, a partyzanci [sowieccy] w drodze z lasu. Ci wieśniacy ostrzegali biciem w dzwony i waleniem w miedziane garnki o przemarszu takich osób, aby ostrzec pobliskie wioski. Chłopi wybiegali z siekierami, sierpami – czymkolwiek, co może służyć do zabijania – i rżnęli każdego, a potem rozdzielali między siebie cokolwiek ci nieszczęśliwi mieli. Grupa Borysa [Rubieżewskiego] zdecydowała, aby położyć raz na zawsze kres takiej działalności. Wysłali kilku ludzi do tej wioski, a sami zaczaili się w zasadzce. Wkrótce rozległy się sygnały alarmowe i uzbrojeni chłopi wybiegli, aby zabić “przeklętych Ż__ów”. No, ale rozległy się salwy i skoszono ich ze wszystkich stron. Trzy dni zajęło, aby zbić trumny [dla poległych chłopów] i ponad 130 osób pochowano. Nigdy już więcej żaden Ż__ czy partyzant nie zginął na tych drogach”
(S. Wolozhinski Rubin, Against the Tide. The Story of an Unknown Partisan, Jerusalem 1980, s. 126-127).

Jest to oczywiście opis skrajnie fałszywy, dokonany został niewątpliwie na użytek czytelnika anglojęzycznego, nieznającego w ogóle wojennych i okupacyjnych realiów w Polsce.

Jest już jeden film

Na podstawie książki Sulii Wolozhinski Rubin powstał w 1993 r. film dokumentalny “The Bielsky Brothers: The Unkown Partisans” (Soma Productions, 1993) wykorzystywany jako materiał pomocniczy w nauczaniu o holokauście. W filmie Sulia dodała nowe, drastyczne szczegóły o ojcu swego męża, którego Polacy mieli jakoby zamęczyć w okrutny sposób, co miało jeszcze mocniej uzasadniać pacyfikację Naliboków:

“Jego ojca Szlomka (…) ukrzyżowano na drzewie. (…) Borys się o tym dowiedział. Wioska już nie istnieje. (…) Tego dnia pochowano 130 osób”. Zapomniała już natomiast o tym, co napisała we wcześniejszych wspomnieniach, opublikowanych w 1980 r., że rok przed tymi wydarzeniami Szlomo Rubieżewski zginął w getcie zabity przez Niemców.

W tym samym filmie przyznano jednak, że grupy ż__owskie dokonywały rabunków okolicznej ludności: “Największym kłopotem było (…) wyżywienie tylu ludzi. Grupy 10 do 12 partyzantów wymaszerowywały na odległość 80 do 90 kilometrów, aby rabować wioski i przynieść żywność dla partyzantów”. Sulia chwaliła też spryt przyszłego męża, który po tej pacyfikacji obdarował ją futrem, ubraniami i butami. Brat Borysa – Icek, wymieniany był nawet w raportach sowieckich jako notoryczny rabuś, za co groziło mu rozstrzelanie.

Dalsze losy Keslera potoczyły się zgodnie z ówczesnymi regułami. Usiłował on jakoby przejąć kontrolę nad całą “Jerozolimą” Tewje Bielskiego, więc został przez niego zamordowany.

Naliboki nie były jedyną polską miejscowością, okrutnie spacyfikowaną przez sowieckich “partyzantów”. Kilka miesięcy później, 26 sierpnia 1943 r., inna grupa Sowietów podstępnie wymordowała ok. 50 partyzantów AK wraz z ich dowódcą por. Antonim Burzyńskim “Kmicicem”. Według ustaleń Nechamy Tec, w tym również brała udział wydzielona grupa pomocników z obozu Bielskiego.

Kolejne rocznice haniebnej pacyfikacji Naliboków są całkowicie przemilczane i ignorowane przez polskie władze. Czy można jeszcze ustalić choćby niektórych sprawców? Niewątpliwie tak. Praktycznie wszyscy “partyzanci” Bielskiego, którzy przeżyli wojnę, pozostawili swe relacje w Związku Sowieckim. Pokaźne zbiory takiej dokumentacji zgromadził również Izrael. Czy ktoś pokusił się o takie badania?

Pięć lat temu powstała w USA książka Petera Duffy’ego pt. “The Bielski Brothers. The True Story of Three Men Who Defied the Nazis, Saved 1,200 Jews, and Built a Village in the Forest” (New York 2003). O Nalibokach nie ma w niej w ogóle mowy.

Bielscy są jednak nagłaśniani i w Polsce. W 2003 r. napisał o nich w “Polityce” Marian Turski, podkreślając, że było to zgrupowanie o… wysokiej etyce, w którym wszelkie konfiskaty (poza żywnością), były jakoby surowo karane śmiercią:

“Nieformalny kodeks etyczny, narzucony przez Bielskiego i jego braci, najsurowiej tego zakazywał… A konfiskata żywności i bydła? Trzeba powiedzieć otwarcie, że ludzie ze zgrupowania Bielskiego – podobnie jak wszystkie inne oddziały partyzanckie! – czynili to bez zahamowań”
(M. Turski, Republika braci Bielskich, “Polityka” nr 30, 26 VII 2003).

Turski sprawę Naliboków całkowicie zbagatelizował:

“Przed dwoma laty IPN zwrócił się do organów ścigania Białorusi o wszczęcie własnego śledztwa w sprawie zbrodni w Nalibokach, dokonanej przez partyzantów radzieckich w 1943 r. Śledztwo w tej sprawie prowadzi oddział IPN w Łodzi. Jak można było przeczytać w komunikacie PAP, “Informacji o udziale Ż__ów w zbrodni w Nalibokach polskie organa ścigania na razie nie zweryfikowały”. (…) Za życia Tewje Bielski nie zaznał zbyt wiele glorii. Ale po śmierci jego ciało zostało sprowadzone do Izraela i pochowane na Cmentarzu Bohaterów”.

Po upływie trzech miesięcy od pacyfikacji sowiecko-ż__owskiej, Naliboki przeżyły kolejną tragedię. Tym razem Niemcy, w ramach operacji “Hermann”, 6 sierpnia 1943 r. zrównali miasteczko z ziemią, a ludność częściowo wymordowali, częściowo wywieźli na roboty. Odbudowano je już po wojnie, ale pozostało w nim niewielu dawnych mieszkańców. Dziś nieliczni już nalibocczanie i ich potomkowie mieszkają w USA, Kanadzie, Australii, są również rozproszeni po Polsce.

Jest jeszcze jeden polski wątek, który wiąże się z historią braci Bielskich, całkiem współczesny. Oto kilka miesięcy temu media doniosły, że amerykańskie małżeństwo – Aron i Henryka Bell – porwało 93-letnią Janinę Zaniewską z Florydy i umieściło ją w domu opieki Hospes Hospiti w Pobiedziskach pod Poznaniem. Miały to być jej “wakacje” w dawno niewidzianej Polsce. Przy okazji małżonkowie wyłudzili od niej pełnomocnictwo i ogołocili jej konto z sumy 250 tys. dolarów życiowych oszczędności. Sprawa wyszła na jaw i Aron oraz Henryka Bell zostali w USA aresztowani pod zarzutem porwania i oszustwa.

Aron Bell do 1951 r. nazywał się Bielski. Jest najmłodszym bratem Tewjego. Wyłudzenie 250 tys. dolarów od Janiny Zaniewskiej było zapewne jego ostatnią już “operacją gospodarczą”, których tyle przeprowadził w latach okupacji wraz ze swymi braćmi (uwaga red.: Wspomniane tu zdarzenia zostały opisane w anglojęzycznym tekście Jewish hero who rescued Jews from Nazis charged with conning Holocaust survivor.

Leszek Żebrowski

Potrącony pies

ControlYourMind2013-01-31, 18:46
Ojciec do ośmioletniego syna:
-Chciałbym Ci opowiedzieć pewną historię. Pewnego razu Twój pies został potrącony przez ciężarówkę tego ranka.

już

Smaczki z odtwórstwa historycznego- wizyty w szpitalu

konto usunięte2013-01-31, 14:44
Jak wiadomo machanie mieczami i toporami bywa kontuzyjne. Oto zbiór kilku co ciekawszych historii na temat reakcji lekarzy: zasłyszanych, własnych i znalezionych na necie:)

Rozmowa lekarzy w karetce
-Co to jest?
-Chyba ścięgno
-To weź mu to do czegoś przyszyj

Moi lekarze zawsze reagowali nadzwyczaj normalnie
-co się panu stało
-z miecza dostałem
-chwileczkę [podnosi słuchawkę] Aniu przyślij kogoś z nićmi bo pan z miecza dostał. Co do pana- następnym razem proszę sobie zrobić oplot kolczy na hełmie.

W karetce pogotowia:
-Ile pan ma lat?
-30
-I nie pan w tym wieku innych zajęć? A co na to żona?
-Nie mam żony
-Mądry chłopak- ratujemy!

W bohurcie (napieprzanie się do upadłego) brakło mi powietrza - nie mogłem oddychać - wracam z pola, ludzie mnie po drodze rozbierają, padam na trawę i ledwie zipię podchodzi pani doktor z pielęgniarką
-Jak mogę panu pomóc
-ma pani piwo
-?? nie
-to mi pani nie pomoże
co za ludzie co za ludzie wypowiedziała odchodząc i wymac🤬jąc rękami

Chirurgia płucna w Czerwonej Górze, środek nocy, pół turnieju, w strojach oczywiście, mnie odwiozło. Nieszczęśnik z łóżka obok (nowotwór, płuco na śmietnik), po dwóch dniach nabrał śmiałości i zeznał:
-Panie, myślałem, że umarłem i przyszli po mnie.
No i pan doktor w Lublinie, po szyciu tych ścięgien:
-Zrobię sobie ksero dokumentacji, bo mi koledzy nie uwierzą

Pamiętam jak kumpla w płycie wwieźli do gabinetu na łóżeczku na kółkach,podbiegła pięlęgniara ze strzykawką,i z wyrazem rozpaczy rozłożyła ręce
-i gdzie ja to mam panu wbić??

Tekst ratownika z karetki do koleżanki z dyspozytorni:
-Szykujcie nożyce do blachy albo cęgi do metalu - rycerza wieziemy!

Lekarz przy tomografie do ciężkozbrojnego
-k🤬a panie! Nie no- w czymś takim na tomograf!? Maszynę mi pan rozp🤬oli!

Dowieźli do szpitala gościa w stroju historycznym:
-A pan widzę z tego turnieju, nieźle pan tym mieczem oberwał, hełmu pan nie nosi?
-A tam zaraz oberwał... wyj🤬em się na schodach.

Mam nadzieję że się podobało

Generał Franciszek Kleeberg

nuker922013-01-31, 12:25
1 lutego 1888 r. w Tarnopolu urodził się gen. Franciszek Kleeberg, bohaterski dowódca Grupy Operacyjnej "Polesie" walczącej z wojskami niemieckimi i sowieckimi w czasie kampanii polskiej w 1939 r. Po bitwie pod Kockiem jako ostatni polski generał złożył broń.



„Gen. Kleeberg okazał się dowódcą wysokiej klasy. Błysnął talentem operacyjnym, gdy w toku improwizowanych działań, także wbrew wcześniejszym planom naczelnego dowództwa, musiał sam podejmować decyzje. Zapisał jedną z najpiękniejszych kart w dziejach kampanii polskiej 1939 r.” – powiedział w rozmowie z PAP dr Marek Deszczyński z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Franciszek Kleeberg urodził się 1 lutego 1888 r. w Tarnopolu, był synem Emila, powstańca styczniowego, późniejszego oficera kawalerii austriackiej. Po ukończeniu wojskowej szkoły realnej w Hranicach i uzyskaniu cywilnej matury w Wiedniu studiował w Akademii Wojskowo-Technicznej w Moedling na wydziale artylerii (1905-1908).

W 1908 r. został przydzielony do stacjonującego w Wiedniu pułku haubic polowych. Pięć lat później rozpoczął studia w Wyższej Szkole Wojennej w Wiedniu, których nie ukończył z powodu wybuchu I wojny światowej.

Po rozpoczęciu działań wojennych w 1914 r. przydzielony został do sztabu 5 Brygady Górskiej i walczył na froncie serbskim. W styczniu 1915 r. przeniesiono go do VIII Korpusu na front galicyjski. Od marca w składzie XXV Brygady Piechoty brał udział w walkach w Karpatach.

W maju 1915 r. dzięki podjętym staraniom otrzymał przydział do Legionów Polskich. Początkowo był oficerem sztabu II Brygady, a od czerwca 1915 r. do maja 1916 r. oficerem sztabu i zastępcą szefa sztabu Komendy Legionów. W czerwcu 1916 r. został szefem Sztabu III Brygady Legionów. Od lutego 1917 r. był zastępcą dowódcy 1 pułku artylerii w Górze Kalwarii.

W lipcu 1917 r. w czasie tzw. kryzysu przysięgowego, dotyczącego składania ślubowania na "wierne braterstwo broni z Niemcami i Austro-Węgrami", przeciwstawiał się akcji antyprzysięgowej.

Następnie służył w Inspektoracie Wyszkolenia Polskiej Siły Zbrojnej (Polnische Wehrmacht), później zaś pełnił funkcję komendanta Kursu Wyszkolenia Artylerii w Garwolinie.

„Gen. Kleeberg okazał się dowódcą wysokiej klasy. Błysnął talentem operacyjnym, gdy w toku improwizowanych działań, także wbrew wcześniejszym planom naczelnego dowództwa, musiał sam podejmować decyzje. Zapisał jedną z najpiękniejszych kart w dziejach kampanii polskiej 1939 r.” – powiedział w rozmowie z PAP dr Marek Deszczyński z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

W związku z prośbą o zmianę obywatelstwa austriackiego na polskie, w czerwcu 1918 r. został postawiony przed sądem i karnie przeniesiony na front włoski.

Do Wojska Polskiego wstąpił w listopadzie 1918 r., otrzymując przydział do Sztabu Generalnego. Do marca 1919 r. był szefem Sztabu Dowództwa "Wschód", na czele którego stał gen. Tadeusz Rozwadowski.

Od kwietnia 1919 r. rozpoczął pracę w Ministerstwie Spraw Wojskowych, gdzie pełnił m.in. funkcję zastępcy szefa Departamentu Mobilizacyjno-Organizacyjnego.

Gen. Kazimierz Sosnkowski, jego przełożony w ministerstwie, oceniał go w następujący sposób: " (…) zdolny, pracowity i sumienny oficer. Posiada duże wykształcenie teoretyczne (…)".

W lipcu 1920 r. płk Kleeberg został szefem Sztabu 1 Armii. 15 sierpnia tego roku otrzymał nominację na szefa Sztabu Grupy Operacyjnej gen. Kazimierza Raszewskiego.

Po zakończeniu działań wojennych w październiku 1920 r. objął stanowisko szefa Sztabu Okręgu Generalnego Poznań, które zajmował do 1922 r. Następnie pełnił obowiązki dowódcy 14 Dywizji Piechoty. W tym okresie ukończył kurs informacyjny dla wyższych dowódców.

Od czerwca 1924 do października 1925 r. przebywał we Francji, gdzie studiował w Ecole Superieure de Guerre, Centrum Wyszkolenia Piechoty w Wersalu oraz w Centrum Wyszkolenia Artylerii w Metzu. Po powrocie do Polski został dyrektorem nauk w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie.

W 1927 r. powrócił do służby liniowej, obejmując dowodzenie nad 29 Dywizją Piechoty stacjonującą w Grodnie i w Suwałkach. W 1928 r. uzyskał awans na generała brygady.

W 1936 r. mianowany został dowódcą Okręgu Korpusu nr III w Grodnie. Dwa lata później objął funkcję dowódcy Okręgu Korpusu nr IX w Brześciu nad Bugiem. Po wybuchu wojny rozkazem Naczelnego Wodza gen. Kleeberg został 9 września 1939 r. mianowany dowódcą Grupy Operacyjnej "Polesie" (od 27 IX SGO "Polesie) z zadaniem obrony Polesia od Brześcia do granicy polsko-sowieckiej.

„Kampania polska 1939 r. dała gen. Kleebergowi szansę pokazania swoich zdolności. SGO była improwizowanym związkiem operacyjnym, dość słabo uzbrojonym, a mimo to zdołała wytrwać w walce i przemarszach prawie cztery tygodnie. Dość sprawnie broniła Polesia przed uderzeniem niemieckim z północy, choć nie udało się jej utrzymać łączności z Armią „Modlin”, wycofującą się pomiędzy Bugiem i Wieprzem spiesznie na południe” – mówił w rozmowie z PAP dr Deszczyński.

Po agresji ZSRS na Polskę oraz przekroczeniu granicy rumuńskiej przez Naczelnego Wodza i rząd RP gen. Kleeberg wydał
rozkaz marszu w kierunku oblężonej Warszawy. Pod Jabłonią (19 września) i Milanowem (30 września) dowodzone przez niego jednostki pobiły wysunięte kolumny oddziałów Armii Czerwonej.

„Po kapitulacji Warszawy dowódca SGO "Polesie" zamierzał dotrzeć w rejon opuszczonej twierdzy w Dęblinie, by uzupełnić zapasy przed przejściem do partyzantki. Pod Kockiem zamknęły mu jednak drogę oddziały niemieckie. Doszło do bitwy, która toczyła się pomyślnie dla strony polskiej, ale została przez generała przerwana z uwagi na brak amunicji i troskę o los rannych” – powiedział dr Deszczyński.

5 października 1939 r., po pięciodniowych walkach z Wehrmachtem pod Kockiem, gen. Kleeberg podjął decyzję o kapitulacji. W pożegnalnym rozkazie do swoich żołnierzy pisał: "(…) Wykazaliście hart i odwagę w czasie zwątpień i dochowaliście wierności Ojczyźnie do końca. Dziś jesteśmy otoczeni, a amunicja i żywność na wyczerpaniu. Dalsza walka nie rokuje nadziei, a tylko rozleje krew żołnierską, która jeszcze przydać się może. Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność za siebie. Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili - każąc zaprzestać dalszej bezcelowej walki, by nie przelewać krwi żołnierskiej nadaremnie. Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą karność, wiem, że staniecie, gdy będziecie potrzebni. Jeszcze Polska nie zginęła".

ostatni rozkaz z 5. października 1939roku


Po zakończonej bitwie gen. Kleeberg dostał się do niewoli niemieckiej. Przetrzymywany był w Oflagu IVB w twierdzy Koenigstein koło Drezna. Ciężko chorował na serce.

Zmarł 5 kwietnia 1941 r. w szpitalu wojskowym w Weisser Hirsch. Pochowany został na cmentarzu w Neustadt w Dreźnie. W trzydziestą rocznicę bitwy pod Kockiem szczątki gen. Kleeberga przewiezione zostały do Polski i złożone na cmentarzu wojennym w Kocku.

Gen. Franciszek Kleeberg odznaczony był m.in.: Orderem Virtuti Militari kl. III i V, Orderem Polonia Restituta kl. IV oraz czterokrotnie Krzyżem Walecznych.

Popularne MEMY

konto usunięte2013-01-30, 18:12
Zastanawialiście sie kiedyś skąd wziął się Memy ?
Używacie ich a nie wiecie ??

PEDOBEAR

BITCH PLEASE

PAN ANDRZEJ

CO JA PACZE

TROLLFACE

PLANY NA SYLWESTRA

Sensacje XX W Katyń

ddobry102013-01-30, 18:12
Zauważyłem że dużo tematów o II WŚ jest na temat Niemiec itp. Zapominając o największym sk🤬ysyństwie podczas II WŚ i w sumie chyba największej tajemnicy do tej pory.

CZ I
1/3

2/3

3/3

CZ II
1/3

2/3

3/3

Może ta historia niżej będzie nie na miejscu do filmików wyżej ale przypomniała mi się po obejrzeniu wyżej zamieszczonego materiuału.

Przypomniało mi się że kiedyś zapytałem się mojej babci kto był gorszy, niemieccy żołnierze czy rosyjscy? I czy pamięta czasy II WŚ. Powiedziała że nie za bardzo bo była młoda ale opowiedziała mi jednak jedną historię bo sobie coś tam przypomniała. Jak to na wsi hodowali świnie, mieli konia i takie tam. Kiedy przyjechali niemieccy żołnierze byli schludnie ubrani zjedli po pili i szli dalej i nie zabierali wszystkiego zostawili coś na przetrwanie żeby nie umarli z głodu przynajmniej z 3 świnie i parę kur trochę ziarna . Gdy przyjechali rosyjscy mówiła że gorzej wyglądali i zachowywali się jak świnie, zabierali wszystko świnie, konie, bili gw🤬cili podpalali. Kiedy zabierali ostatnią świnie mama mojej babci wstawiła się i nie chciała jej oddać szarpała się z nimi, wtedy to "stado chamów" jak powiedziała moja babcia. Wzięło mamę babci pod stodołę i chcieli ją rozstrzelać a dokładnie ten ich dowódca, moja babcia była mała i wstawiła się przed nią złapała tego dowódcę za rękaw i zaczęła płakać wrzeszczeć jak to dzieci żeby jej nie zabijali itp odepchnął ją że się wywróciła i nic tym nie zdziałała bo rusek wyciągnoł broń i strzelił. Jej mama przeżyła tylko dlatego że zaciął się "bydlakowi" pistolet i powiedział że ma szczęście i odeszli . Mam nadzieje że nie zepsułem tym wyżej wstawionego tematu.

Tajemnica dziewczyny-mumii

konto usunięte2013-01-29, 20:58


W Andach naukowcy systematycznie trafiają na ślady zamrożonych ciał kobiet. Wiele z nich jest zachowanych w doskonałym stanie. Stanowią one ofiary, które Inkowie przed kilkuset laty składali swoim bóstwom.

Jedną z największych sensacji archeologicznych końca minionego wieku było odkrycie dokonane w 1999 r. Właśnie wtedy znaleziono ciało młodej dziewczyny, która została zamordowana prawdopodobnie podczas rytuału w ramach obrzędu capacocha. Jej ciało spędziło wieki na wysokości 6739 metrów. W chwili dokonania odkrycia jej skóra była niemal nienaruszona zębem czasu. W doskonałym stanie zachowały się też włosy.

Zaskakujący jest fakt, że dziewczyna na pierwszy rzut oka wyglądała tak, jakby dopiero poszła spać. To wszystko to jednak tylko pozory. Dopiero szczegółowy rekonesans ujawnił wstrząsającą prawdę. Niewiasta została zabita w wieku ok. 15 lat, a potem złożona w ofierze bogom. Przez naukowców została nazwana La doncella. Inne niezwykłe odkrycia tego typu dokonywane były także wcześniej.

W 1995 r. naukowcy także natrafili na interesujące, ale i wstrząsające znalezisko. W rejonie peruwiańskiej góry Malpato znaleźli tajemniczy obiekt. Dalsze badania wykazały, że są to doskonale zachowane zwłoki młodej dziewczyny, która została zamordowana ok. 500 lat wcześniej. Nazwano ją Juanita.

Na ślad zamrożonych, doskonale zakonserwowanych zwłok natrafiło dwóch badaczy - dr Reinhard i profesor Jose Antonio Chavez. Znaleźli oni ukryte w kraterze zmarznięte ciało. Dokonane 18 lat temu odkrycie Juanity odbiło się szerokim echem w świecie nauki. Magazyn "Time" ochrzcił znalezisko mianem jednego z najważniejszych odkryć archeologicznych. Rok później jej szczątki wystawione zostały w instytucie National Geographic Society w Waszyngtonie.
Co ciekawe, dwa lata później w pobliżu tego miejsca udało się odnaleźć mumię kolejnej dziewczyny, która została złożona w ofierze. W 2006 r. na temat niezwykłych odkryć, dokonywanych w tym rejonie powstała nawet książka pt.: "The Ice Maiden: Inca Mummies, Mountain Gods, and Sacred Sites in the Andes."

Zagadnienie pochodzących z Państwa Inków dziewcząt, które zostały okrutnie zamordowane, wciąż wzbudza gorącą dyskusję. Dla wielu co bardziej wrażliwych osób jest namacalnym świadectwem istnienia kultur, w których życie ludzkie nie miało żadnej wartości. Ale wystarczy dobrze rozejrzeć się dookoła, by stwierdzić, że w wielu kręgach kulturowych niewiele się od tamtego czasu zmieniło.







i jeszcze znalazłem video:


Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem