#historia

film promujący Polskę

rolinka2014-09-03, 0:13
Filmik promujący Polskę, stworzony na konkurs w 2012roku. Wyreżyserowany przez Roberta Nartowskiego, z Muzyką Michaela Svendsena...

Elaine i Roger

thcthc2014-08-31, 18:26
może mało śmieszne ale cos w tym jest
Powiedzmy, że facetowi imieniem Roger podoba się kobieta... Nazwijmy ją Elaine. Zaprasza ją do kina; ona się zgadza; spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym.
Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Elaine zauważa:
”A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy?”
W samochodzie zapada cisza. Dla Elaine wydaje się ona strasznie głośna. Dziewczyna myśli: ”Kurczę, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy.”
A Roger myśli: ”O rany. Sześć miesięcy”.
Elaine myśli: ”Ale zaraz, ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego
związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom? Ku spędzeniu ze sobą całego życia? Czy ja jestem już na to gotowa? Czy ja go właściwie w ogóle znam?”
A Roger myśli: ”... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy
zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!”
A Elaine myśli: ”Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia.”
A Roger myśli: ”I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te bałwany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. I niech nie próbują tego zwalać na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik brzmi jak stara śmieciarka! I jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 600$.”
A Elaine myśli: ”Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu. Czuję się taka winna, każąc mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna...”
A Roger myśli: ”Pewnie powiedzą, że gwarancja jest tylko na 90 dni. To właśnie powiedzą, szczury.”
A Elaine myśli: ”Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji.”
A Roger myśli: ”Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w...”
- Roger - odzywa się Elaine.
- Co? - pyta Roger, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.
- Proszę, nie dręcz się tak - kontynuuje Elaine, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami - Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak...
(załamuje się i zaczyna szlochać)
- Co? - dopytuje się Roger.
- Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.
- Nie ma konia?
- Myślisz, że jestem głupia, prawda? - pyta Elaine.
- Nie! - odpowiada Roger, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową odpowiedź))
- Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu...
(następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Roger, myśląc najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła)
- Tak - mówi.
Elaine, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni.
- Och, Roger, naprawdę tak czujesz? - pyta.
- Jak? - odpowiada pytaniem Roger.
- No, o tym czasie... - wyjaśnia Elaine.
- Och... Tak.
(Elaine odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Roger zaczyna się czuć bardzo nieswojo i obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli to dotyczy konia.
W końcu Elaine przemawia)
- Dziękuję ci, Roger.
- To ja dziękuję - odpowiada mężczyzna.
Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Roger wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Czechami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głosik w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Roger jest pewny, że nigdy nie zrozumie, co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do głodu na świecie).
Następnego dnia Elaine zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo zanalizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc.

W tym samym czasie, Roger, grając w golfa ze wspólnym przyjacielem jego i Elaine, zatrzyma się na chwilę przed uderzeniem, zastanowi i zapyta:
- Norman, nie wiesz, czy Elaine kiedyś miała konia?

Historia AK-47

Konto usunięte • 2014-08-25, 12:03
Angielski wymagany
Witam, polecam przeczytać całość, bo historia na prawdę niezwykła.

Byłem dzisiaj na rybach i przydarzyło mnie się coś niezwykłego, nigdy tego nie doświadczyłem, ale po kolei. Wstałem sobie tak mniej więcej o 6 nad ranem, poszedłem nad jeziorko bo blisko mieszkam takiego fajnego łowiska, wziąłem ze sobą moja nową wędkę ale jakiej marki to nie wiem bo nie jestem w tym obeznany, komplet haczyków i chlebek na który łowie,doświadczeni wędkarze pewnie zapytają dlaczego nie robaki, otóż nie chciało mnie się ich kopać a zresztą mniejsza o to. no i ja idę nad to jeziorko, takie małe żadne tam wielkie i spotykam dwóch chłopaczków tak na oko jakieś ja wiem 16- 18 lat goło wąsy jak się to mówi, mieli na plecach dwa duże worki takie jak po kartoflach, trochę mnie to zdziwiło bo wory naprawdę wyglądały na ciężkie a jak już wcześniej wspomniałem ci dwaj to nie były jakieś pudziany tak na oko po 50 -60 kilo każdy, no i maja te wory w jednej ręce wypchane bo grube jakby tam był ze 50 kila kartofli, w drugiej ręce każdy miał po browarku, jakiej marki to nie wiem bo za bardzo nie zwróciłem uwagi. mówią do siebie dość głośno co mnie zdziwiło bo idą obok siebie a rozmawiali tak jakby siebie nie słyszeli. ja idę prosto na nich a oni prosto na mnie, ciągle do siebie nawijają dość głośno, ja se myślę naćpani, uciekli z psychiatryka czy co? zbliżają się do mnie ja do nich, patrzą się na mnie a ja na nich, atmosfera robi się dość napięta przynajmniej dla mnie bo nie jestem żadnym rambo nie mam uzika pod pacha co najwyżej to tą wędkę, ale se też tak myślę że szkoda byłoby rozbijać ją na ich łbach oczywiście jakby co bo ja nie mam w zwyczaju zaczepiać kogokolwiek, i se tak myślę że żal byłoby mnie tej wędki, ale z drugiej strony chyba ratowanie życia jest ważniejsze prawda? bo i po co mnie wędka jak pojadę do parku sztywnych, z bogiem będę te ryby łowił czy jak? dobra nie ważne, są coraz bliżej i bliżej, ja coraz bardziej zdenerwowany, dobra jesteśmy już na wyciągniecie dłoni, mijamy się, ja zaciskam tą wędkę w dłoni dość mocno, sytuacja robi się napięta jak baranie jaja. patrze cały czas przed siebie nie w podłogę bo gdzieś czytałem że to podobno oznaka słabości czy jakoś tak choć w internecie różne bzdury można natrafić, dobra sory bo znów zaczynam gadać o wątkach pobocznych ale sory tak już mam że mogę nawijać i nawijać bez końca, na czym to ja? aha to ja patrze w przód ,broń boże na nich, bo wiadomo że mógłbym zaraz usłyszeć " co się tak gapisz" i zarobić po papie za złe spojrzenie, no i tak idę mijamy się, oni są za mną, przyznam że w tym momencie trochi odetchnąłem i już myślałem że to była tylko panika z mojej strony bo nic mnie nie zrobili, byli trochę dziwni ale to szczegół. nagle słyszę za sobą "ej ziomuś", no to już wiedziałem że ta wędka na coś się przyda, obejrzałem się, a on do mnie "ziomuś, czekaj no" przystanąłem na chwile sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, zawsze uczą żeby się nie zatrzymywać w poradnikach dotyczących starć na ulicy. dobra oni idą do mnie ja się na nich patrze , wędka w pogotowiu, myślę se uciekać czy grać kozaka, sparaliżowało mnie trochę, nagle ten mniejszy do mnie podchodzi kładzie butelkę na ziemi, z pleców powoli ściąga tego wora i mówi do mnie tak " ziomuś słuchaj czy nie chciałbyś kupić kila kartofli", myślę sobie jaja se ze mnie robi czy jak, no to rozwija ten wór i ja patrze no faktycznie kartofle. myślę sobie dobra wezmę od niego bo mnie jeszcze zglanuje, dałem mu piątaka a on na to że nie ma wydać a ja mówię reszty nie trzeba. potem każdy poszedł w swoją stronę, ja złowiłem dwa szczupaki i zjadłem se obiad z tymi ziemniaczkami no nie powiem było smaczne. to był dość dobry dzień.

Rekonstrukcja bitwy pod Mławą 2013

Konto usunięte • 2014-08-15, 21:24
Witam chciał bym przedstawić Wam materiał o rekonstrukcji z mojego miasta
#0. Sierpnia 2014r. szykuje się następna rekonstrukcja

Ochotniczy Batalion Dnipro

Konto usunięte • 2014-08-13, 16:31


Jak w tytule paramilitarny ochotniczy batalion dnipro niosacy pomoc 93 brygadzie wojsk ukrainskich w okolicach doniecka.

To będzie jedna z najlepiej udokumentowanych wojen w dziejach świata, według mnie bedzie nawet lepiej udokumentowana niz wojna w iraqu czy afghanistanie

A tu kolejne:

Zwiedzanie Masońskich grobów w Polsce

Konto usunięte • 2014-08-07, 9:25
Tym razem zamiast iść wysoko w górę, zeszliśmy niecałe 2 metry pod ziemię. Eksplorowaliśmy podziemne ok. 60 m korytarze znajdujące się na terenie siedziby Stanisława Kostki Potockiego, założonej na początku XIX wieku w rejonie skarpy warszawskiej, na południe od Dolinki Służewieckiej w rejonie kościoła św. Katarzyny.

W niewielkiej skarpie na której znajduje się obecnie kościół i cmentarz wydrążono podziemia, będące elementem urządzenia parku. Budowla ta, to coś w rodzaju katakumb, zwana przez miejscową ludność „grobami masonów”. Nazwa nie jest bezpodstawna, ponieważ zarówno Ignacy jak i Stanisław Kostka Potoccy byli znakomitymi polskimi wolnomularzami końca XVIII i początku XIX wieku. Nie wszyscy wolnomularze żyli w zgodzie z kościołem i ostatnim miejscem ich spoczynku mogły być te katakumby." Samo ułożenie korytarzy na planie czworoboku ma związek z lożą wolnomularską, czyli miejscem spotkań masonerii.

W środku panowała niewiarygodnie wysoka wilgotność i niska temperatura, zegarek wskazał 10 °C (na zewnątrz około 30°C). Z półkolistych sklepień wyłożonych cegłą sączyła się stale woda. Nawy boczne będące miejscem na trumny i urny w niektórych miejscach, są doszczętnie zniszczone przez naturę i widać tam tylko ziemię z korzeniami. Wszystko to daje niesamowity klimat.
Pewnego razu łódź przybiła do małej meksykańskiej wioski.
Amerykański turysta podziwiając ryby złowione przez meksykańskiego rybaka zapytał ile czasu zajęło mu ich złapanie.
- Niezbyt długo - odpowiedział Meksykanin
- W takim razie dlaczego nie zostałeś na morzu dłużej żeby złapać więcej takich ryb? - zapytał Amerykanin.
Meksykanin wyjaśnił że ta mała ilość spokojnie wystarczy na potrzeby jego i całej jego rodziny.
- A co robisz z resztą wolnego czasu? - zapytał Amerykanin.
- Długo śpię, potem złowię kilka ryb, bawię się ze swoimi dziećmi, spędzam sjestę ze swoją żoną. Wieczorami wychodzę do wioski i spotykam się z moimi przyjaciółmi, wypijamy kilka drinków, gramy na gitarze, śpiewamy piosenki. Żyję pełnym życiem...
Amerykanin przerwał.
- Ukończyłem studia MBA na Harvardzie, myślę że mogę Ci pomóc. Powinieneś zacząć łowić ryby dłużej każdego dnia. Możesz zacząć sprzedawać ryby skoro będziesz łowić ich więcej. Mając dodatkowy przychód możesz kupić większą łódź. Za dodatkowe pieniądze, które przyniesie Ci większa łódź możesz kupić
drugą łódź i trzecią i tak dalej aż będziesz miał całą flotę statków. Zamiast sprzedawać swoje ryby pośrednikom będziesz mógł negocjować bezpośrednio z przetwórniami i może nawet otworzysz swoją własną fabrykę. Będziesz mógł wtedy opuścić tą małą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, Los Angeles albo nawet do Nowego Jorku! Stamtąd będziesz mógł kierować swoimi interesami.
- Ile czasu mi to zajmie? - zapytał Meksykanin.
- Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat - odpowiedział Amerykanin.
- A co później?
- Później? Wtedy dopiero się zacznie - odpowiedział Amerykanin, uśmiechając się - Kiedy twój biznes będzie naprawdę duży, możesz zacząć sprzedawać akcje i robić miliony!
- Miliony? Naprawdę?... A co potem?
- Potem będziesz mógł przejść na emeryturę, mieszkać w małej wiosce na wybrzeżu, długo spać, bawić się z dziećmi, łowić czasami ryby, spędzać sjestę ze swoją żoną i spędzać wieczory bawiąc się ze swoimi przyjaciółmi...

*Morał tej historii: Pamiętaj dokąd chcesz dojść w swoim życiu, bo może już tam jesteś!*