#żydzi

Ż🤬dzi w Nottingham

Konto usunięte • 2013-06-16, 20:14
Oglądałem sobie dziś urywki starego serialu "Robin of Sherwood" (1983)... aż tu nagle scenka z szeryfem:



Dziś już by raczej to w telewizji nie przeszło.

Stare dobre czasy.

Korporacje

Timitum2013-06-13, 19:07
Nie jestem pisarzem, więc jak napisałem kiedyś w poście przeklejam ARTYKUŁ o finansjerze. Warto dodać, że potwierdził mi to znajomy który na chleb zarabia giełdą.
Osobom mającym w dupie to co się dzieje na świecie (a to akurat dotyczy nas wszystkich) proponuję skorzystanie ze scrolla.

Jakiś czas temu pisałem artykuł wyjaśniający w jaki sposób banki rządzą światem. Niektórzy mogliby to uznać za kolejną teorię spiskową. Na poparcie tych twierdzeń mam ciekawy raport pod tytułem „Sieć globalnej korporacyjnej kontroli“ przygotowany przez szwajcarską organizację zajmującą się badaniem zjawisk ekonomicznych pod kierownictwem Jamesa Glattfeldera oraz Stefano Battistona. Badania trwały od roku 2007 do 2011 i polegały na prześledzeniu powiązań kapitałowych pomiędzy 43 tys. globalnych korporacji. Poniżej prezentuję wyniki badań.

Z pośród ponad 30 milionów firm z bazy Orbisu wybrano 43.060 ponadnarodowych korporacji ze 116 krajów. Z owych 40 tys. ponad 5 tys. korporacji jest notowanych na światowych giełdach.

Przeanalizowano ponad 600 tys. węzłów łączących sieci produktowe, handlowe, zarządcze oraz milion powiązań własnościowych. Dla przykładu Coca-Cola company jest właścicielem Coca-Cola Hellenic Bottling, która z kolei posiada udziały w Coca-Cola Beverges Austria. Przykład Coca Coli jest pewnym uproszczeniem. W zdecydowaniej większości układ powiązań przedstawia się następująco:



Badania dowiodły, że opisywane korporacje tworzą gigantyczną strukturę w formie muszki (męska ozdoba), w której większość kontroli przepływa do małych, sciśle ze sobą powiązanych instytucji finansowych stanowiących jądro. Funkcjonuje ono na zasadzie superjednostki. Składa się ze 147 korporacji kontrolującej bezpośrenio 40% wszystkich badanych korporacji. Co więcej ¾ firm z jądra stanowi branża finansowa. Jeżeli rozszerzymy nieznacznie zakres jądra dochodzimy do 737 firm kontrolujących już 80% wartości wszystkich analizowanych korporacji.

Zespół badawczy przedstawił także rezultaty realizowania własności korporacyjnej, podkreślając w każdym z nich, że niewielka grupa korporacji wywiera potężny wpływ na działalność pozostałych korporacji, a te z kolei wywierają ogromy wpływ na nas wszystkich.

Chociaż własność korporacji publicznych jest rozproszona, to jednak zdaniem Jamesa Glattfeldera, autora raportu i jednocześnie specjalisty od systemów złożonych, „Wystarczy cofnąć się o krok aby przekonać się, że wszystko płynie do tych samych nielicznych rąk“.



Autorzy kończą swój raport retorycznym pytaniem o implikacje istnienia tak niewielu posiadających tak wielkie wpływy. Jeszcze ważniejsze pytanie nasuwa się o implikacje takiej struktury dla konkurecji.

Wcześniejsze badania na krajowych rynkach potwierdziły ogromny wpływ koncentracji własnościowej na minimalizowanie oraz tworzenie oligopoli skutkujących obniżeniem jakości oraz podnoszeniem cen. Jakie skutki w zakresie globalnym może mieć tak duża koncentracja władzy pozostawiam do oceny czytelnikom.

Na koniec załączam listę największych 50 korporacji ze ścisłego rdzenia. Przypominam, że są to dane z 2007 roku stąd na liście Lehman Brothers czy Merrill Lynch, zbankrutowne oraz przejęte w 2008 roku podczas kryzysu finansowego.

1. BARCLAYS
2. CAPITAL GROUP COMPANIES
3. FMR CORP
4. AXA
5. STATE STREET CORPORATION
6. JPMORGAN CHASE
7. LEGAL & GENERAL GROUP
8. VANGUARD GROUP
9. UBS
10. MERRILL LYNCH
11. WELLINGTON MANAGEMENT
12. DEUTSCHE BANK
13. FRANKLIN RESOURCES
14. CREDIT SUISSE GROUP
15. WALTON ENTERPRISES
16. BANK OF NEW YORK MELLON
17. NATIXIS
18. GOLDMAN SACHS GROUP
19. T. ROWE PRICE GROUP
20. LEGG MASON
21. MORGAN STANLEY
22. MITSUBISHI UFJ FINANCIAL GROUP
23. NORTHERN TRUST CORPORATION
24. SOCIETE GENERALE
25. BANK OF AMERICA CORPORATION
26. LLOYDS
27. INVESCO
28. ALLIANZ
29. TIAA
30. OLD MUTUAL PUBLIC LIMITED COMPANY
31. AVIVA
32. SCHRODERS
33. DODGE & COX
34. LEHMAN BROTHERS HOLDINGS
35. SUN LIFE FINANCIAL
36. STANDARD LIFE
37. CNCE
38. NOMURA HOLDINGS
39. THE DEPOSITORY TRUST COMPANY
40. MASSACHUSETTS MUTUAL LIFE INSUR
41. ING
42. BRANDES INVESTMENT PARTNERS
43. UNICREDITO
44. DEPOSIT INSURANCE CORPORATION OF JAPAN
45. AEGON
46. BNP PARIBAS
47. AFFILIATED MANAGERS GROUP
48. RESONA HOLDINGS
49. CAPITAL GROUP INTERNATIONAL
50. CHINA PETROCHEMICAL

Ojciec Ż🤬d

Konto usunięte • 2013-06-13, 17:28
Mnie osobiście rozj🤬o



Pierwszy post

Nie było

Mojżesz - Śmiertelny wyścig

Konto usunięte • 2013-06-09, 16:03
Mojżesz jak Leonidas.



Zawód ż🤬da

Konto usunięte • 2013-06-07, 23:16
Jak nazywa się ż🤬dowski grabarz?
Kominiarz !

Alianckie obozy koncentracyjne

smagal2013-06-01, 22:48
Chciałem przedstawić bardzo ciekawe wspomnienia alianckiego żołnierza pracującego w alianckim obozie dla niemieckiej ludności i żołnierzy niemieckich po II WŚ. Długie ale myślę, że warto przeczytać gdyż jest to bardzo ciekawa historia.

"W październiku 1944 r., gdy miałem osiemnaście lat, zostałem powołany do wojska. Moje szkolenie było krótkie, głównie z powodu rozgrywającej się właśnie niemieckiej kontrofensywy w Ardenach; urlop skrócono mi o połowę i natychmiast wysłano za morze. Po przybyciu do La Havre, we Francji, szybko załadowano nas do samochodów i posłano na front. Gdy dotarłem na miejsce, dostrzegłem u siebie objawy mononukleozy – posłano mnie do szpitala w Belgii. Ponieważ wtedy mononukleoza znana była jako „choroba pocałunków”, wysłałem mojej dziewczynie list z podziękowaniami.

Do momentu opuszczenia szpitala, przebywałem w Spartanburgu, w centrum Niemiec; mimo moich protestów umieszczono mnie w „repo depot” (obozie przejściowym). Przestałem się interesować moją macierzystą jednostką; niebojowe jednostki były w tamtym czasie wyśmiewane, pogardzane. Z akt wynika, że przez większość czasu, z mojego siedemnastomiesięcznego pobytu w Niemczech, byłem w kompanii C, 14 Regimentu Piechoty. Pamiętam jednak iż przebywałem też w innych jednostkach.

Pod koniec marca lub na początku kwietnia 1945 r., zostałem wysłany do obozu jeńców wojennych, nieopodal Andernach nad Renem, jako strażnik. Skończyłem cztery lata wyższej szkoły niemieckiej więc mogłem rozmawiać z więźniami mimo że było to zakazane. Jednakże stopniowo zaczęto wykorzystywać mnie jako tłumacza; proszono o wyłuskiwanie członków SS (żadnego nie znalazłem).

W Andernach przetrzymywano około 50000 więźniów w różnym wieku; pod gołym niebem, za drutem kolczastym. Kobiety były osobno więc początkowo nie widywałem ich. Mężczyźni których pilnowałem nie mieli żadnych schronień ani koców. Wielu było bez kurtek. Spali w błocie, wodzie, na zimnie; brakowało latryn. Była zimna i mokra wiosna – ich cierpienia były tym większe.

Jeszcze bardziej szokujący był widok tych więźniów wrzucających trawę i chwasty do cynowych puszek zawierających rzadką zupę. Powiedzieli mi, że robią to aby ulżyć sobie w bólu który był powodowany przez głód. Szybko ulegali wycieńczeniu. Dyzynteria szalała – zaczęli sypiać we własnych odchodach, bowiem byli zbyt słabi, aby doczołgać się do rowów z latrynami. Wielu błagało o jedzenie, chorując i umierając przed naszymi oczami. Mieliśmy wystarczającą ilość zapasów i zaopatrzenia, lecz nie zrobiliśmy nic by im pomóc; nie udzielaliśmy żadnej pomocy lekarskiej.

Z oburzeniem protestowałem u moich oficerów, jednak spotykałem się jedynie z wrogością i ślepą obojętnością. Naciskani twierdzili, że otrzymali ścisłe rozkazy z „góry”. Żaden oficer nie zrobiłby czegoś takiego 50000 ludziom; jednak niepodporządkowanie się groziło poważnymi zarzutami. Zorientowawszy się, że moje protesty są bezskuteczne, poprosiłem przyjaciela pracującego w kuchni o przyniesienie mi trochę jedzenia dla więźniów. Ten także opowiedział o dokładnych rozkazach pochodzących z „góry”, a tyczących się ścisłego przestrzegania racji żywnościowych. Dodał jednak, że mają tyle jedzenia iż nie wiedzą co z nim robić i że trochę mi „zorganizuje”.

Gdy przerzucałem dla więźniów jedzenie przez drut kolczasty, zostałem przyłapany; zagrożono mi uwięzieniem. Powtarzałem „wykroczenie”. Pewien rozgniewany oficer zagroził mi, że mnie zastrzeli. Sądziłem, że blefuje dopóki nie zobaczyłem kapitana, na wzgórzu nad Renem, strzelającego do grupy niemieckich kobiet ze swojej czterdziestkipiątki. Gdy zapytałem go „Dlaczego?”, odburknął „Praktyka” i strzelał aż do opróżnienia magazynka. Widziałem biegnącą kobietę, która chciała się skryć. Jednak nie jestem w stanie powiedzieć czy została trafiona. Było zbyt daleko.

Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że obcuję z zimnokrwistymi mordercami pełnymi nienawiści. Uważali Niemców za podludzi godnych eksterminacji; kolejny przejaw upodlającej karuzeli rasizmu. Artykuły w gazecie Stars and Stripes, niemieckie obozy koncentracyjne, mnóstwo zdjęć wycieńczonych ciał. Ta swoista polityka zwiększała nasze „sprawiedliwe”okrucieństwo, ułatwiała nam akceptowanie zachowań przeciwko którym buntowalibyśmy się. Sądzę również, że żołnierze którzy nie brali udziału w walkach próbowali udowodnić jacy to oni twardzi, zachowując się w taki właśnie sposób wobec więźniów i cywili.

Dowiedziałem się, że więźniowie byli przeważnie prostymi rolnikami i robotnikami tak jak i większość naszych żołnierzy. Z upływem czasu upodobniali się do zombi, stawali się ślamazarni, inni opętani, jeszcze inni próbowali samobójstwa – za dnia uciekali przez otwartą przestrzeń w kierunku Renu, by ugasić pragnienie. Byli zdejmowani.

Niektórzy więźniowie pragnęli papierosów tak bardzo jak jedzenia, toteż przedsiębiorczy jankescy kupcy wymieniali za garść papierosów stosy zegarków i pierścionków. Gdy zacząłem przerzucać kartony papierosów więźniom by zrujnować ten biznes, zostałem poważnie „upomniany”.

Pewien promyk nadziei pojawił się jednej nocy, gdy miałem „cmentarną zmianę”, między drugą a czwartą godziną nad ranem. Blisko na wzgórzu znajdował się cmentarz. Mój przełożony zapomniał dać mi latarkę a nie chciałem się napraszać zdegustowany całą tą atmosferą. Było już dość jasno. Zaniepokoiłem się o więźnia czołgającego się pod drutami w kierunku cmentarza. Mieliśmy strzelać do uciekających jak tylko takich zobaczymy więc podniosłem się z ziemi, aby ostrzec go, żeby wracał. Nagle spostrzegłem kolejnego więźnia pełzającego z cmentarza do ich zagrody. Ryzykowali życie żeby wygrzebać coś ze cmentarza. Musiałem zrobić śledztwo.

Gdy wkroczyłem do tego mrocznego, zakrzaczonego, pogrążonego w cieniu cmentarza, poczułem się zupełnie bezradnym. Coś zadziwiającego pchało mnie jednak naprzód. Wbrew obawom, przeszedłem nad kimś leżącym na brzuchu. Wymac🤬jąc wokoło karabinem, potykając się, próbując odzyskać spokój, wkrótce doszedłem do siebie. Jakaś postać usiadła. Po chwili byłem w stanie zobaczyć nieopodal piękną, ale przerażoną grymasem strachu twarz kobiety z koszem piknikowym. Niemożna było dawać jedzenia niemieckim cywilom, cywile nie mogli nawet przechodzić opodal więźniów więc szybko zapewniłem ją iż nie mam nic przeciwko temu co robi. Powiedziałem żeby się nie bała i że opuszczę cmentarz by jej nie przeszkadzać.

Szybko się oddaliłem i usiadłem pod drzewem na końcu cmentarza tak by nie niepokoić więźniów. Cóż to było za uczucie – spotkać tak piękną kobietę w takich okolicznościach! Nigdy nie zapomniałem jej twarzy.

Po jakimś czasie więcej więźniów zaczęło powracać do zagród. Widziałem jak ciągną ze sobą jedzenia dla siebie i swoich towarzyszy. Mogłem tylko podziwiać ich odwagę i oddanie.

8 V 1945 r. zdecydowałem świętować z kilkoma więźniami, których pilnowałem; okazjonalnie piekli oni chleb dla innych więźniów. Mieli chleb, a poza tym dzielili się swoim wesołym usposobieniem wywołanym przez koniec wojny. Wszyscy myśleliśmy, że wkrótce wrócimy do domów. Znajdowaliśmy się na ziemiach, które weszły w skład francuskiej strefy okupacyjnej. Nie czekałem długo, aby móc ujrzeć brutalność francuskich żołnierzy, kiedy to transportowaliśmy dla nich naszych więźniów do obozów pracy niewolniczej.

Jednakże tego dnia byliśmy szczęśliwi.

Jako gest przyjaźni, rozładowałem moją broń i stanąłem z boku. Pozwoliłem im nawet pobawić się nią. To „przełamało lody” i zaraz śpiewaliśmy piosenki, ucząc się ich nawzajem. Także te których nauczyłem się w niemieckiej szkole (“Du, du, liegst mir im Herzen”). Jako wyraz wdzięczności upiekli mi specjalny, mały i słodki chlebek – jedyny prezent jaki mogli mi ofiarować. Schowałem go do mojej „eisenhowerowej” kurtki i zaniosłem do moich baraków. Zjadłem go w samotności. Nigdy nie jadłem smaczniejszego chleba. Jedząc go, nigdy nie czułem tak wzniosłego uczucia wspólnoty. Wierzę, że wtedy objawił mi się Chrystus. Wpłynęło to później na moją decyzję o podjęciu studiów filozoficznych i religijnych.

Krótko potem, niektórzy z naszych słabych i chorych więźniów zostali zabrani przez francuskich żołnierzy do ich obozu. Jechaliśmy ciężarówką za tą kolumną marszową. Co jakiś czas zwalniała i zawracała. Być może kierowca był tak zszokowany jak ja widząc co się dzieje. Gdy jakiś niemiecki więzień upadał był bity pałką w głowę i w ten sposób mordowany. Ciała były zwalane na pobocze drogi i zabierane przez następną ciężarówkę. Przez wielu ta szybka śmierć mogła być preferowana niż powolne umieranie z głodu na naszych „polach śmierci”.

Kiedy w końcu zobaczyłem niemieckie kobiety zamknięte w oddzielnej zagrodzie, zapytałem dlaczego je więzimy. Powiedziano mi, że „podążają za obozem”; wybrane przez SS na materiał hodowlany superrasy. Rozmawiałem z kilkoma i muszę przyznać, że spotkałem się z niezwykle uduchowionymi duszami i wielce atrakcyjnymi kobietami. Zdecydowanie nie zasługiwały na więzienie.

Coraz częściej używano mnie jako tłumacza. Dzięki temu mogłem zapobiec kilku szczególnie niesprawiedliwym uwięzieniom. Pewnego razu żandarmi przyciągnęli jakiegoś rolnika. Powiedzieli mi, że ma „niezły nazistowski medal”. Pokazali mi ten order. Na szczęście miałem pewną tabelkę i mogłem go zidentyfikować. Okazało się, że rolnika nagrodzono medalem za posiadanie pięciorga dzieci! Hmm… być może jego żona odczuła jakąś ulgę, ale nie sądzę, aby jeden z naszych obozów śmierci był sprawiedliwą karą za jego wkład w niemiecki dobrobyt. Żandarmi zgodzili się. Wypuścili go, aby mógł kontynuować swoją „brudną robotę”.

Głód zaczął rozprzestrzeniać się także wśród niemieckich cywili. Normalnym było zobaczyć niemieckie kobiety z podkasanymi rękawami myszkujące wśród naszych śmieci. Szukały czegoś jadalnego. Jeśli tylko nie były przeganiane…

Gdy wypytywałem burmistrzów małych miast i wsi, odpowiadali iż zapasy jedzenia zostały zabrane przez dipisów (obcokrajowców pracujących w Niemczech), zapakowane na ciężarówki i wywiezione. Kiedy o tym zameldowałem, spotkałem się tylko ze wzruszeniem ramion. W obozach nigdy nie widziałem ludzi z Czerwonego Krzyża, nie widziałem by pomagali cywilom mimo że ich kawa i pączki były dla nas zawsze i wszędzie na wyciągnięcie ręki. Tymczasem Niemcy musieli polegać na poukrywanych zapasach i czekać na następne zbiory.

Głód czynił Niemki bardziej „dostępnymi” mimo to często dochodziło do gw🤬tów z użyciem przemocy. Dobrze pamiętam pewną zgw🤬coną osiemnastolatkę. Dwaj żołnierze okaleczyli jej pół twarzy karabinową kolbą. Nawet Francuzi uważali, że gw🤬ty, złodziejstwa i pijacka przemoc naszych żołnierzy były zbyt „wygórowane”. W Le Havre dostawaliśmy broszurki objaśniające nam, że niemieccy żołnierze bardzo dobrze obchodzili się ze spokojnymi francuskimi cywilami i że my powinniśmy zachowywać się tak samo jak oni. Jakąż sromotną klęskę wtedy ponieśliśmy!

„Co z tego?”, ktoś zapyta. „Okrucieństwo wroga było większe niż nasze.” To prawda, że patrzyłem tylko na koniec wojny, gdy byliśmy już zwycięzcami. W przeciwieństwie do nas, Niemcy mieli coraz mniej okazji do stosowania przemocy. Jednak dwa zła nie czynią jednego dobra. Zamiast powtarzać przestępstwa wroga, powinniśmy próbować przełamać spiralę przemocy i zemsty, która splugawiła naszą historię. Dlatego mówię o tym teraz, 45 lat po wojnie. Może nigdy nie zdołamy zapobiec poszczególnym zbrodniom wojennym, ale możemy, jeśli będziemy głośno o tym mówić, wywrzeć wpływ na politykę rządów. Możemy odrzucić rządową propagandę malującą naszych „wrogów” jako podludzi i propagującą zachowania których byłem świadkiem. Możemy protestować przeciwko bombardowaniom cywilnych celów, co przecież dzieje się także dzisiaj, w tej chwili. Możemy odmawiać poparcia naszemu rządowi mordującemu pokonanych rozbrojonych i jeńców wojennych.

Doszedłem do wniosku, że dla przeciętnego człowieka trudno jest uznać ogrom tych przestępstw, szczególnie jeśli sam był świadkiem. Nawet żołnierze współczujący ofiarom bali się tłumaczyć co się działo, z obawy przed kłopotami – mówili mi. Niebezpieczeństwo nie zostało zażegnane. Przemawiałem kilka tygodni temu i już odebrałem telefoniczne pogróżki, a moja skrzynka pocztowa została zniszczona. Lecz było warto. Pisanie o tych okropnościach jest jak katharsis dla uczuć zbyt długo tłumionych, wyzwoleniem, które może przypomni innym świadkom, że „prawda uczyni nas wolnymi ludźmi; pozbądź się strachu!”. Być może najważniejszą lekcją jest: tylko miłość może podbić wszystko."

Nie lubię niemców, ż🤬dów i c🤬tych. Dziękuję

Źródło: polskawalczaca.com
Esej został opublikowany w The Journal of Historical Review , Summer 1990 (Vol. 10, No. 2), pp. 161-166. (Revised, updated: Nov. 2008).

Joseph Nitchthauser – Brazylijski Ż🤬d broni Polaków.

Konto usunięte • 2013-05-25, 22:57
Witam. Znalazłem taki oto ciekawy artykuł nt. Ż🤬dów. Jest to wywiad przeprowadzony przez Juliusza Osuchowskiego z Josephem Nichthauserem.

Joseph Nitchthauser – Brazylijski Ż🤬d broni Polaków przed oszczerczą kampanią nienawiści.

Wywiad przeprowadzony przez Juliusza Osuchowskiego z Josephem Nichthauserem.

Brazylijski Ż🤬d broni Polaków przed oszczerczą kampanią nienawiści:


Skąd, proszę Pana bierze się opinia, ze Polacy są antysemitami. Kto te opinie rozgłasza. Czy inaczej propaguje ja na cały świat?

Joseph Nitchthauser:

Polska, proszę Pana…

Chodzi o to, ze myśmy im (nazistom) pomagali. Ja to powiedziałem dla telewizji brazylijskiej. Ja się nie boję nikogo. Szczególnie nie boję się Ż🤬dów. Jestem Ż🤬dem, umrę Ż🤬dem. Polska była jedynym z siedemnastu krajów, które naziści zajęli, republik, monarchii, który nie dostarczył ani jednego essesmana, ani dobrowolnie, choćby jednego żołnierza do Wehrmachtu. Wszystkie inne kraje dostarczyły.
Ukraińcy, Litwini – byli gorsi jak essesmani niemieccy. SS holenderskie – było jeszcze gorsze. Dania – ten piękny kraj, który uratował prawie wszystkich swoich Ż🤬dów, dostarczał kontyngenty SS. Francja – była jedynym krajem z krajów okupowanych, w którym Ż🤬dów francuskich NIE wyaresztowali Niemcy. Zrobiła to policja francuska bez żadnego ponaglania i rozkazu niemieckiego. A nie mówi się o tym jak myśmy, Ż🤬dzi pomogli nazistom nas zniszczyć.
W Oświęcimiu prawie wszyscy znajdujący się tam essesmani byli ranni i przysyłani z różnych frontów. Aby zagazować, a potem spalić, czasem 10 tysięcy, czasem 20 tysięcy ludzi dziennie, potrzeba było paręset osób aby przy tym strasznym procederze pracowali.
SS-mani prawie co dwa tygodnie wybierali spośród więźniów ż🤬dowskich mocnych, zdrowych mężczyzn, grupę trzystu do pięciuset ludzi, którzy byli przydzielani do pracy w krematoriach i komorach gazowych. Po trzech tygodniach taka grupa szła do komory gazowej, a esesmani wybierali nową.
Nigdy według mojej wiedzy i badań, ja do dnia dzisiejszego jeszcze badam problem Holokaustu, nie znalazłem żadnego przypadku, aby ktokolwiek, chociaż jeden Ż🤬d powiedział – nie – ja nie będę pracował przy tym! Co ryzykował? – tylko tyle, że by go od razu zastrzelili. Ci wszyscy, co pracowali w tych komandach, wiedzieli że umrą, że nie będą do końca wojny pracować w krematorium, ładować trupy do pieców, czy wyrywać złote zęby z zagazowanych ludzkich zwłok i ładować je na wózki, aby dowieźć do krematorium.
Na polach pracowali Polacy, w fabrykach więcej pracowało Ukraińców, bo Polacy nie chcieli pracować solidnie i Niemcy nigdy nie wiedzieli, co oni wymyślą i zrobią im na złość. Ż🤬dów zmuszono oczywiście, aby pracowali w krematoriach i komorach gazowych! Ale można było nie chcieć! Chciało się uratować życie, tylko na jakieś dwa tygodnie?
Tak samo w gettach! Przecież Gettami administrowali Ż🤬dzi. Byli tam ż🤬dowskie władze, ż🤬dowska policja wykonująca polecenia niemieckie. To nie Polacy pomagali Niemcom wyznaczać Ż🤬dów do transportów – to robili Ż🤬dzi. To nie Polacy pilnowali niemieckiego porządku w gettach, ale Ż🤬dzi. Nie znam przypadku, aby Ż🤬dzi administrujący gettem, odmówili wykonania niemieckiego polecenia. Przecież za to groziło tylko zabicie i to tylko jednej osoby, a nie całej rodziny, jak groziło to Polakom za pomoc Ż🤬dowi, a Polacy to robili. Ja jak coś robię, to robię aż do końca i nic nie mówię, na co nie mam 100% dowodów. Ja mam tutaj dokument, który został opublikowany w prasie ż🤬dowskiej, tutaj, w Brazylii. W “Redzenia Judaika” – Ż🤬dzi amerykańscy nie zrobili prawie nic, aby ratować Ż🤬dów europejskich przed zagładą.
Ten, co to napisał, to nie był idiota – to był Ż🤬d, który doskonale wiedział co i dlaczego pisze. Nazywał się Oskar Minc. On jeszcze żyje, jest na emeryturze. A co zrobiły inne rządy jeszcze przed 1939 rokiem? Anglicy zamknęli bramy. Delegacji ż🤬dowskiej, która udała się do Australii z prośbą o wpuszczenie tam Ż🤬dów europejskich, powiedziano, ze nie mają tam żadnych problemów rasowych i nie chcą ich też importować z Europy. Zamknęli drzwi dla Ż🤬dów.

A wie pan, który kraj otworzył swoje granice wtedy dla Ż🤬dów? Nie wie pan?

POLSKA, proszę pana.

Francja wpuściła nieliczną grupę uchodźców. 

Polska otworzyła zupełnie granice. Ja nie wiem, dlaczego dyplomacja Polska o tym zupełnie nie mówi. Jak nie wiedzą – to mogą mnie zawołać jako świadka.

Joseph Nitchthauser: Proszę Pana! Polski antysemityzm to jest straszne głupstwo. Ja tu walczę z moimi ż🤬dami o to. Ja tu byłem przez osiem lat prezydentem Federacji Ż🤬dowskiej i zawsze z nimi walczyłem. Pokolenie które się tutaj urodziło, zostało nauczone przez swoich rodziców, którzy urodzili się w Polsce, ze Polak to antysemita.

Moj ojciec urodzil sie w Niemczech pod Gliwicami i w domu z dziecmi mowil po polsku i po niemiecku, tak jak prawie wszedzie na Slasku. Ludzie miedzy soba mowili troche po polsku, troche po niemiecku.
Juliusz Osuchowski: Pare lat temu w Waszyngtonie zostalo otwarte muzeum Holokaustu zydow w czasie drugiej wojny swiatowej w Europie. Jeden z moich znajomych nazwal je Muzeum Wstydu zydow amerykanskich.
 
Joseph Nitchthauser: Swiete slowa, prosze Pana. To jest naprawde muzeum wielkiego wstydu zydow z USA. Ludzie, ktorzy nic nie zrobili, aby pomoc innym ludziom, zwlaszcza, gdy trzeba bylo ratowac zycie ludzkie, najchetniej obwiniaja innych o grzech zaniechania. Tak, innych! Bardzo latwo jest pokazac na innych i ich obwinic, nie mowiac nic o sobie, lub o swej rodzinie. Dzis w USA zydzi chca zapomniec, chce sie sie wybielic srodowisko tamtejszych zydow od grzechu zaniechania w stosunku do ich braci w ogarnietej straszna wojna Europie. Bardzo jest wygodna pozycja do obrony podnoszenie krzyku o antysemityzm.
 
Byl Pan moze w Izraelu?
 
Juliusz Osuchowski: Nie

Joseph Nitchthuser: A to szkoda. W Jerozolimie jest slynne muzeum zwane Jad Ba Sen. Obok tego muzeum jest taka aleja gdzie sa drzewa. Na kazdym drzewie jest tabliczka. Na tabliczkach sa nazwiska rodzin i ludzi nie-zydow, ktorzy w czasie okupacji uratowali zycie zydom. I wie Pan co? Tam sa prawie tylko polskie nazwiska! Tam stoja te tabliczki. Do dzisiejszego dnia nikt ich nie wyciagnal. A zydow w Polsce bylo duzo, w niektorych miasteczkach bylo ich prawie 90%, a calym kraju w gruncie rzeczy to wynosilo w stosunku do calej ludnosci jakies 15%.
Jak sobie mozna wyobrazic Francje ktora ma jakies 60 milionow ludzi. Dzisiaj zydow we Francji jest niewielu, a jak wielki jest tam antysemityzm obecnie. Wystarczy tylko maly ogien z zapalki, aby wybuchla rasistowska awantura.



Obwieszczenie władz Generalnego Gubernatorstwa z września 1942, mówiące o karze śmierci za ukrywanie Ż🤬dów, jak również za sprzedaż lub dostarczanie pożywienia
 
Nikt ze środowiska ż🤬dów w USA słowem nie wspomina o tym, ze Polska była jedynym krajem na świecie, gdzie ż🤬d mieszkający, urodzony w niej, nie był zmuszany do mówienia po polsku. Nie było nawet takiego prawa, które zobowiązywałoby ż🤬da do znania oficjalnego języka, jakim był język polski.
Wiec gdzie ten antysemityzm polski? 
Prosze pomyslec o wolnej republikanskiej Francji, w ktorej okolo 15% ludzi nie mowilo by po francusku. Czy w kolebce wolnosci, USA gdzie 15% obywateli nie mowilo by po angielsku, czy o Brazylii. Ludzie mowia, ale nie wiedza o czym mowia, nie rozumieja slowa antysemityzm, swoje slabosci przypisuja innym: to nie my, to oni.
W Brazylii jest dyskryminacja w stosunku do czarnych, bo widzi sie ich inna skore. Nie wolno tu jednak nikomu powiedziec np. “ty jestes zydem parszywym”. Jest prawo, ja ksiazke z nim mam tutaj na biurku, kto je lamie idzie od razu do wiezienia – mowi Joseph Nitchthauser w obszernym wywiadzie udzielonym panu Juliuszowi Osuchowskiemu. – Nie ma w takim wypadku “habeas corpus”, czyli wypuszczenia za kaucja. Ryzykuje sie od dwoch do pieciu lat wiezienia, ale w wielu wypadkach to tylko teoria.
Naturalnie prawnie dyskryminacja i rasizm jest tu zabroniony, ale faktycznie on jest, na szczescie, nie wszedzie. Dyskryminacja w stosunku do zydow jest slaba, bo oni tu juz nie sa handlarzami. Jednak sa przypadku i nietolerancji w stosunku do zydow.
A dlaczego o to pytalem w telewizji? Ja sie zapytalem w telewizji, kim jest Dawid Wilbernstain, ktory jest mezem corki naszego prezydenta F. H. Cardozo. Czy byle jaki zyd w Polsce nazywal sie Dawid Wilbernstain? Ten ziec naszego prezydenta ma ladna gebe, wyglada jak aktor filmowy, jemu nikt nie odwazy sie powiedziec, ze jest zydem.
Ja rzadko mowie po polsku, bo obecnie tu w Belo Horizonte jest bardzo malo Polakow. Mowie tak jak mowie do dzisiejszego dnia, to miedzy innymi dlatego, ze przez dlugi czas tlumaczylem dla wojska. Jak Ojciec Swiety Jan Pawel II objal pontyfikat w Watykanie, to wtedy II sekcja wojska, ta anty-szpiegowska zaczela mu posylac wiadomosci o sytuacji kosciola w Brazylii. Ale Ojciec Swiety nie odpowiadal. Pewnego dnia zwrocili sie do mnie.
Ja publikowalem tutaj w gazecie, ze dostalem blogoslawienstwo od Ojca Swietego. To jest inna historia, bo moja siostra nieboszczka byla jego kolezanka. Tylko ja sie urodzilem w Bielsku, a cala moja rodzina jest z Wadowic. Moja siostra, ktora zmarla cztery lata temu, byla kolezanka Ojca Swietego. Ona urodzona byla w 1920 roku w grudniu, a Ojciec Swiety w 1920 roku w maju. A w Wadowicach wtedy byla tylko jedna szkola podstawowa wiec oni chodzili do niej razem do jednej klasy. Pewnego dnia ja napisalem do Ojca Swietego, bo siostra nie chciala, wstydzila sie. Napisalem, ze moja siostra Fela byla kolezanka Waszej Swiatobliwosci. W miesiac potem otrzymalem odpowiedz. W jakiej postaci? Fotografii w kolorach, mam ja tam na scianie nad biurkiem w pokoju gdzie daje lekcje. Jest to podobizna Ojca Swietego, a z tylu wlasna reka napisane blogoslawienstwo – “Niech was Bog Wszechmogacy blogoslawi w Imie Ojca i Syna i Ducha Swietego Amen” – Jan Pawel II.
Ja mam przyjaciela do dnia dzisiejszego tu w naszej gazecie, patrz – powiedzialem – dostalem blogoslawienstwo od Ojca Swietego. No to ja to opublikuje. No i opublikowal. Wojsko to przeczytalo. Pewnego dnia dostalem zaproszenie, zeby do nich przyjsc do czwartego pulku piechoty. Tam poprosili mnie o tlumaczenie jednej stronicy. Oni dali takie krotkie wiadomosci o kosciele w calej Brazylii. To bylo dla mnie zupelnie latwe. Przetlumaczylem, a oni poslali. Otrzymali odpowiedz po raz pierwszy, ale po polsku, podpisana przez ksiedza Dziwisza. Czy go Pan zna?

Juliusz Osuchowski: Tak, wiem kto to jest, ale nie znam go osobiście.

Joseph Nitchthauser: A ja go znam osobiscie. On mnie zaprowadzil pozniej, jak sie ozenilem, moja pierwsza zona zmarla, to sie ozenilem z Marta. I zrobilem jej niespodzianke. Pojedziemy do Europy – powiedzialem – i zostaniemy przyjeci przez Ojca Swietego. Jest tu fotografia. Tak, widzialem ja. Byla to dla nas tylko audiencja, ale tak sie tam cos podzialo. Ksiadz Dziwisz powiedzial: no, dzisiaj jeszcze musze przyjac wiecej ludzi, przyjda jeszcze trzy parki i one beda razem z wami. I przyszli, ale Ojciec Swiety mowil tylko ze mna. Po polsku! A pozniej ksiadz Dziwisz nas odprowadzil z biblioteki Ojca Swietego az na sam dol. Tam pocalowalem go w reke. Bylo bardzo ladnie.

Ostatnio publikowali tutaj dokument, ze Watykan prosi o przebaczenie i tak dalej, ze katolicyzm nie zrobił dosyć dla ż🤬dów. Ja uważam, ze nawet nie potrzebowali iść tak daleko. Nikt nie mógł nic zrobić dla ż🤬dów. Nikt! To była ta tragedia. Nikt, ani Ojciec Święty, ani księża, ani nikt. Pomimo wszystko jednak robili. Ja nie rozumiem, dlaczego Watykan musiał prosić o przebaczenie? Przede wszystkim Papież Pius XII zrobił co mógł. Jeśli by zrobił więcej, to by posłano tam dwóch esessmanów i by go tam zastrzelili w Watykanie i nikt by nawet nie gwizdnął. Nikt by nic nie mógł zrobić.
 
Tu, w Belo Horizonte, jest jedna rodzina, zreszta bardzo starych ludzi, zydow niemieckich, ktorzy uciekli z Niemiec, przeszli do Wloch i w 1942 roku, w pelnej wojnie, otrzymali paszporty Watykanu i przyjechali do Brazylii. W pelnej wojnie, prosze Pana! Tutaj mieszkaja, a w Sao Paulo jest wiele takich rodzin. Slyszal Pan na pewno o swietym Maksymilianie Kolbe? Ja zostalem przywieziony do Oswiecimia w cztery miesiace po jego smierci. Jeszcze sie duzo mowilo o nim. Ja juz trzy razy bylem w telewizji i trzy razy opowiadalem o swietym Maksymilianie Kolbe. Zawsze bylem przejety tym. Nie moglem zrozumiec, jak mozna sie poswiecic tak dalece za drugiego czlowieka, ktorego nawet nie znal. On tylko slyszal, ze ten porucznik powiedzial “o, moja zona, moje dzieci”, bo zostal wyznaczony zeby poszedl do tej celi glodowej. A ksiadz Kolbe wyszedl z szeregu, nie? I powiedzial: “Ja chce isc”. I poszedl.
Ja otrzymalem dokumenty – z Polski dokumenty, z Niepokalanowa – gdzie sie przypuszcza, dlaczego on zostal zaaresztowany. Bo zostal zaaresztowany calkiem zwyczajnie przez gestapo. Przyjechali do klasztoru i zabrali go. Najpierw poslali go do Pawiaka w Warszawie, a potem do Oswiecimia. Wiec miedzy innymi przypuszcza sie, ze ofiarowali mu obywatelstwo niemieckie, przypuszczajac ze Kolbe jest pochodzenia niemieckiego. Oni nie przyjal. W swoich kazaniach on zawsze dawal do zrozumienia, bo byl czlowiekiem bardzo inteligentnym, ze to nie jest w porzadku to co robia z Polakami, zydami i innymi narodami nazisci. On dal osobiscie rozkaz, polecenie – o czym duzo Polakow nie wie do dnia dzisiejszego, ja to mowie nie od siebie, ja mam dokumenty – aby otworzyc drzwi wszystkich klasztorow reguly franciszkanskiej, on byl franciszkaninem, aby przyjac Polakow i zydow, ktorzy zostali przez nazistow wyrzuceni z Pomorza. Jak on dal ten rozkaz, to w miesiac potem przyjechalo po niego auto i tak sie skonczylo.
No to jak mozna mowic, ze nie pomagali. Nawet Francuzi, ktorzy sami wydali Niemcom wszystkich swoich zydow, pomagali. Nie na tyle co Polacy, ale pomagali. Dzisiejszy arcybiskup Paryza, od ktorego tutaj mam list, zaraz go pokaze, Jan Maria Lustinger urodzony jest we Francji, ale jego rodzice byli zydami z Bielska, z mojego miasteczka. Miasteczka, w ktorym ja sie urodzilem. Oni pojechali do Francji juz w 1925 roku. Dzisiejszy Kardynal Lustiger urodzil sie w 1926 roku i cala jego rodzina i on tez byli normalnymi zydami. Nie wszyscy we Francji byli i sa radzi z tej Papieskiej decyzji.
Po wkroczeniu Niemców do Francji, Francuzi złapali jego rodziców. Lustigera i jego starszego brata nie złapali, gdyż schowali się oni gdzieś w piwnicy. Obu tych chłopców – to były prawie ze jeszcze dzieci – wzięli dobrzy ludzie do gór nad granice ze Szwajcaria i tam uratowali się u górali francuskich. W międzyczasie Lustiger poprosił o chrzest. Przechrzcił się na katolicyzm, jego brat nie. Jak skończył 16-16 lat powiedział: “ja chce być księdzem”. I dzisiaj jest kardynałem. Brat jego jest w Izraelu, mieszka w jednym kibucu. Nie wszyscy we Francji byli i są radzi z tej Papieskiej decyzji. Ale nie można było ratować. Za ratowanie ż🤬da, za danie mu talerza zupy, na terenie tylko Polski, jeżeli Niemiec złapał, mógł zastrzelić, od razu na miejscu i ż🤬da i Polaka jeżeli chciał. Oni mieli władzę nad śmiercią i nad życiem we wszystkich państwach, które oni zajęli. Oni byli wszechwładni. Tak, ze nie było możliwości, trzeba było mieć bardzo dużo odwagi, żeby pomoc ż🤬dowi.
Polskę i Polaków zawsze bronię, bo tak mnie rodzice nauczyli. I tak jak analizowałem dzisiaj, a mam na karku już siedemdziesiąt lat. Nie zmieniłem opinii, bo wiem, ze jest wielką niesprawiedliwością jeżeli mówi się tak źle o Polakach.
 
Juliusz Osuchowski: Kim byli Pana Rodzice? 
 
Joseph Nitchthauser: Moj ojciec mial furmanke i sanie i dwa konie. Jezdzil do Jaworzna do kopalni. Bral tam wegle zapakowane w worki, nie sprzedawal ich, tylko rozwozil. Nie tylko dla zydow, ale tez dla Polakow. I z tego utrzymywal cala rodzine – bardzo marnie.
Juliusz Osuchowski: Ten prosty czlowiek, woznica, Pana Ojciec, polski zyd nauczyl Pana patriotyzmu polskiego? 
 
Joseph Nitchthauser: Tak. Mial brode nie taka dluga, ale taka jak ja. Ja mam brode nie dlatego, ze jestem zydem. Dwa lata temu pracowalem na rzecz jednego kandydata na burmistrza miasta w czasie wyborow. Wtedy wszyscy w naszym komitecie zapuscili brody, bo nasz kandydat nosil brode. Moge powiedziec, ze moj ojciec byl dosc poboznym zydem. Chodzil do boznicy – w kazda sobote rano. I bral mnie za reke, bral mojego brata, bylo nas piecioro, trzech synow i dwie corki, i prowadzil do boznicy. Ojciec nigdy nam nie mowil, ze mamy zle mowic o Polsce. On nam zawsze mowil, ze tu w Polsce, jest nasze miejsce i my mamy szanowac ten kraj.
Moj brat sluzyl w wojsku polskim w 1939 roku. Gdy wojna wybuchla, znalazl sie na najpierwszej linii frontu, bo sluzyl na samej granicy z Niemcami. Przeszedl z wojskiem cala kampanie wrzesniowa. On byl dobrym polskim podoficerem. Zginal w gettcie w Tarnowie wraz ze swa zona. Do naszego domu przychodzili sasiedzi i razem z ojcem pili. Oni, Polacy, wiecej rozmawiali z nim po niemiecku niz po polsku. Rozmawiali o wszystkim. O tym, co sie dzialo wokol nas i o sprawach waznych. Ja ubostwialem przysluchiwac sie tym rozmowom. Zawsze wracam pamiecia do domu mojego ojca i zawsze chcialem to co zostalo z mojego dziecinstwa tam pokazac mojej corce.
Jak uskładałem trochę pieniędzy, a moja córka wtedy studiowała w Anglii, ona miała 18 lat. Pojechałem do Anglii, zabrałem ja i powiedziałem: “zobaczysz gdzie twoi dziadkowie mieszkali”.Ona miała tydzień wakacji na uniwersytecie w Cambridge. Zawiozłem ją wszędzie, gdzie ja spędziłem moje dzieciństwo i gdzie żyła cala moja rodzina. Ż🤬dowska rodzina, która bardzo kochała i szanowała Polskę i Polaków. To było bardzo wzruszające być tam skąd wyszedłem i spotkać się po latach ze znajomymi, którzy jeszcze w tych miejscach się znaleźli. To było wielkie przeżycie, a oni wszyscy byli tacy serdeczni i tak bliscy, tak bardzo gościnni – prawdziwi starzy znajomi – Polacy.

Opublikowano 26th March, autor: Abel Polak

Źródło.
Jeżeli nie widać obrazków, to proszę o moda, żeby poprawił, bo próbuję parę razy, daje podgląd i to samo.