📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 12:44
Artykuł, względnie długi, ale bardzo ciekawy, warty przeczytania. Wciąga. Polecam!

Cytat:

Siedem ofiar śmiertelnych, 99 zarażonych, kilka tysięcy poddanych kwarantannie – to bilans epidemii czarnej ospy we Wrocławiu w 1963 roku. Przerażona była cała Polska. Wrocław stał się strefą zamkniętą. Bez świadectwa szczepień nikt nie mógł opuścić miasta.

Zabandażowane klamki w urzędach, miski z chloraminą do odkażania, kolejki do szczepień i tablice z napisami: „Witamy się bez podawania rąk” – tak wyglądał Wrocław latem 1963 roku, gdy agent służb specjalnych przywiózł ze sobą z misji do Indii czarną ospę. Zachorowało na nią prawie sto osób.

Czarna Pani albo po łacinie variola vera – czarna ospa zaczyna się niewinnie jak grypa. Objawy pojawiają się dopiero po dziesięciu dniach od zarażenia, do którego dochodzi drogą kropelkową, czyli bardzo łatwo. Zabija bardzo szybko. – Wiadomość o tym, że mamy w mieście ospę, była prawdziwym szokiem. Nie rozumieliśmy, skąd się wzięła w naszej szerokości geograficznej ta groźna choroba. A potem zaczęła się psychoza – opowiada „Newsweekowi” Michał Sobków, który latem 1963 roku pełnił dyżury lekarza inspekcyjnego wrocławskiego pogotowia ratunkowego.

Pierwsza umiera Lonia
Wszystko zaczęło się, gdy oficer MSW Bonifacy J. trafił do szpitala MSW we Wrocławiu po podróży do Azji (według ustaleń IPN oficer ten brał potem udział w akcji „Dunaj” podczas interwencji w Czechosłowacji). Słabo znający się na chorobach tropikalnych lekarze orzekli, że ma malarię. Aby się upewnić co do diagnozy, wysłali pacjenta karetką do Gdańska, do specjalistów z Centrum Badań Tropikalnych, i ci potwierdzili diagnozę.

J. chyba rzeczywiście miał malarię, ale poza nią ospę, której nikt nie rozpoznał. A ponieważ szybko doszedł do siebie, został wypisany do domu. Niedługo potem źle się poczuła salowa, która sprzątała izolatkę agenta. Od niej zaraziła się córka pielęgniarka i syn oraz lekarz, do którego zgłosiła się, gdy zachorowała.Salowa i jej syn trafili do szpitala zakaźnego. Córka Lonia – w bardzo poważnym stanie do szpitala przy ul. Rydygiera w centrum Wrocławia. Młodej kobiecie gw🤬towanie podnosi się poziom leukocytów we krwi. Umiera po kilku dniach, a lekarze za przyczynę śmierci uznają białaczkę krwotoczną o ostrym przebiegu.

Tymczasem w szpitalu zakaźnym kilka osób, w tym czteroletni chłopiec, choruje na niegroźną ospę wietrzną. Gdy choroba mija, po pewnym czasie dziecko ma znowu wysypkę. I wtedy lekarz stawia szokującą diagnozę: to nie ospa wietrzna, a czarna! Na wietrzną choruje się tylko raz.

Weselnicy w izolatorium
Lekarze powoli rozwiązują zagadkę, kto rozsiewa chorobę. Okazuje się, że zarazki ospy krążą po mieście już sześć tygodni, a chorzy na nią przebywali w trzech szpitalach. Decyzje są natychmiastowe: zamykane są trzy szpitale i szkoła pielęgniarska, do której chodziła Lonia. Pojawiają się plotki – pisze w książce „Variola vera” doktor medycyny Zbigniew Hora – że ciało pielęgniarki zostało ekshumowane i spalone, ale była to nieprawda. W prasie zaczynają się ukazywać pierwsze komunikaty o tym, że we Wrocławiu panuje czarna ospa. Mieszkańcy muszą się natychmiast zaszczepić. W przeciwnym razie grozi kara 4,5 tys. zł grzywny (czterokrotność przeciętnych miesięcznych zarobków) lub trzymiesięczny areszt.

– Nie trzeba było nikogo karać, każdy biegł się szczepić, bo wszyscy byli przerażeni – opowiada doktor Sobków. Ludzie godzinami stoją w kolejkach do szczepień i plotkują. Tymczasem sztab kryzysowy zastanawia się, jak zahamować epidemię. Staje się jasne, że trzeba odizolować tych, którzy zetknęli się z chorymi. Powstaje kilka miejsc – izolatoriów, gdzie bezpiecznie można ich zatrzymać na kwarantannę, a sanepid ustala listę potencjalnych zarażonych i zaczyna ich szukać po całym mieście.

Okazuje się, że Lonia – już zarażona – bawiła się na weselu kogoś z rodziny, czyli krąg kontaktów może być bardzo duży. Wśród nich była Elżbieta Krzemińska, bibliotekarka, szwagierka Loni. Kiedy kilka dni po ogłoszeniu epidemii wracała do domu z mężem po wieczorze spędzonym w operze, pod domem czekała już karetka, do której musieli natychmiast wsiąść razem ze swoimi dziećmi, obudzonymi przez lekarzy. Wszyscy byli od teraz kontaktami. Kilka tygodni spędzili w izolatorium na Praczach Odrzańskich, w budynku szkoły rolniczej. Spotkali tu pozostałych gości weselnych, a nawet samych nowożeńców. Karetki przywoziły codziennie dziesiątki kontaktów z całymi rodzinami. Był nawet pacjent z psem, bo nie miał z kim zostawić zwierzaka. Wieczorami internowani – jak mówili o sobie – zasiadali przed telewizorem, kobiety robiły na drutach, a mężczyźni grali w szachy lub warcaby.

Samobójcza misja
Po drugiej stronie Wrocławia, w Szczodrem, powstał szpital dla zarażonych ospą. Od razu przewieziono tam pięć osób. Liczba chorych rosła w zastraszającym tempie. Doktor Sobków wspomina, jaką traumę przeżywali ci, którzy wiedzieli, że są zagrożeni. W takiej sytuacji był cały personel zamkniętych szpitali, chorzy tam leczeni, a także ci, którzy trafili do izolatoriów. W każdej chwili mogło się okazać, że z kontaktu człowiek stał się chorym na ospę. A jeśli tak, to czy przeżyje?

– Lekarze, sanitariusze, kierowcy bali się wyjeżdżać do chorych i rozumiałem to. Pewnego dnia kierowca rozpłakał się i powiedział: „Panie doktorze, mam małe dzieci. Nie pojadę”. Teraz, gdy o tym myślę, to widzę, że narażanie się pracowników pogotowia na kontakt z chorymi był aktem samobójczym. Nie byliśmy w żaden sposób zabezpieczeni. Jedyne, co mogłem dać lekarzom, to maseczki i rękawice, a to była żadna ochrona.

Co innego sanepid – oni rzeczywiście byli całkiem zamaskowani, gdy szli do pacjenta z ospą. Nawet oczy mieli osłonięte, rozmawiali z pacjentem przez płachtę, która była częścią osłony twarzy. Niestety, z przykrością stwierdzam, że o nas nikt wtedy nie pomyślał – opowiada ówczesny lekarz inspekcyjny pogotowia. Musiała wystarczyć szczepionka, która znacznie osłabiała siłę choroby i dawała szansę na wyzdrowienie.

Bruderszaft z ospą
Ospa rozprzestrzenia się po kraju, chorzy są leczeni już w pięciu województwach. Żeby wjechać do Wrocławia, trzeba mieć ze sobą świadectwo szczepień. Podobnie, gdy chce się wyjechać z miasta – milicjanci na rogatkach zatrzymują samochody i autobusy, żądając dokumentów. Zaszczepić się można nie tylko w przychodniach, ale też na dworcu PKP. To jest potrzebne tym, którzy tego nie zrobili, a chcą kupić bilet kolejowy lub lotniczy – w okienku trzeba okazać zaświadczenie o szczepieniu.

Prasa informuje o zawieszeniu sprzedaży chleba w trybie samoobsługowym. „Słowo Polskie” z 3 sierpnia: „Przebieranie w koszach z bułkami przez niezdyscyplinowanych klientów może mieć w dalszej sytuacji szczególnie niebezpieczne następstwa”. Tymczasem liczba chorych rośnie. Dwa tygodnie po ogłoszeniu epidemii umiera czwarta ofiara – 12-letni chłopiec.

– Ludzie bali się siebie, omijali się na ulicach szerokim łukiem, bo nikt nie wiedział, kto koło niego przechodzi. A na pogotowie zgłaszali się z najmniejszą wysypką. Nie wiedzieliśmy, co z nimi robić, bo jeśli naprawdę ktoś jest chory, zarazi resztę. Wymyśliłem, żeby takich podejrzanych skupić w jednym miejscu – w garażu. No tak, pomysł był dobry, ale nie pomyślałem, żeby wstawić im ławkę, a na lekarza konsultanta z sanepidu musieli czekać kilka godzin. I co robić? Oczywiście nikt z pracowników nie chciał im zanieść ławki, bo wszyscy się bali wejść – opowiada „Newsweekowi” dr Sobków. Dodaje, że z czasem lęk malał, medycy zaczynali oswajać się z zagrożeniem. – Niektórzy mówili, że są już z ospą na ty, a niektórzy, że wypili z nią bruderszaft.

Wielu piło też bruderszaft w izolatoriach, radząc sobie w ten sposób z nudą i lękiem przed chorobą. Pijaństwo kwitło, aż w końcu władza powiedziała: dosyć! Zarządzono, że do izolatoriów można przynosić bliskim paczki, ale tylko otwarte, aby było wiadomo, co w nich jest. „Władze nie będą tolerowały warcholstwa w chwilach, które wymagają szczególnego zdyscyplinowania społecznego” – mówił lokalnej gazecie Bolesław Iwaszkiewicz, przewodniczący prezydium Rady Narodowej Wrocławia.

Wrocławianom dziękujemy
Ofiarą nie tyle epidemii, co gniewu władz padł jeden z lekarzy, który prosto z izolatorium pojechał na wczasy do Bułgarii. Na polecenie polskich władz został zatrzymany na bułgarskiej granicy i zmuszony do powrotu. Prasa rozpętała nagonkę, uznając, że ryzykował „rozwleczenie zarazy na całą Polskę i państwa zaprzyjaźnione”. – Zrobiono krzywdę człowiekowi, który podobno miał zgodę na ten wyjazd. Stał się kozłem ofiarnym i wyjechał potem z Wrocławia – mówi Sobków.

Stan nadzwyczajny trwał we Wrocławiu ponad dwa miesiące. Nieczynne były baseny, a nawet nie działała izba wytrzeźwień. Prasa apelowała, aby nie wyjeżdżać w miejsca, gdzie są skupiska ludzi, na wczasy, obozy, kolonie. Zresztą wielu musiało zrezygnować z wyjazdu, bo wrocławianie byli niemile widziani. Elżbieta Krzemińska w autobiograficznej książce „Ptaki bogami mądrości” wspomina, że wybierali się z rodziną w Bieszczady i mieli już zarezerwowane miejsca, ale dostali wiadomość z Leska: „Bardzo nam przykro, ale z uwagi na epidemię ospy nie przyjmujemy w tym roku turystów z Wrocławia”.

Bilans epidemii: zachorowało aż 99 osób, z czego siedem zmarło. Ostatnią ofiarą zarazy był lekarz Stefan Zawada, który leczył salową, matkę Loni. Zmarł w szpitalu ospowym, a przy jego łóżku czuwała żona, też chora na ospę. 19 września był dla wrocławian prawdziwym świętem – tego dnia ogłoszono, że Wrocław jest wolny od ospy. Od tamtej pory Czarna Pani już nigdy do Polski nie zawitała.



I jeszcze parę zdjęć:










źródło: Newsweek.pl

Czytałem o tym jakiś rok temu w wakacje, ale dopiero sobie przypomniałem o Czarnej Pani, gdyż z kumplem o dżumie rozmawialiśmy.

I jeszcze taki bonus, z yt:

Michael Karkoc

Quaswerty2013-06-14, 21:06
Michael Karkoc, 94-letni Ukrainiec, były nazistowski dowódca, który został znaleziony w USA, przez Associated Press. Karkoc był członkiem i założycielem Legionu SS na Ukrainie a później oficerem SS Galicyjskich Dywizjonów.



W USA mieszkał od 50 lat.
Jego dom


Chociaż Stany Zjednoczone nie mają uprawnienia do ścigania zbrodniarzy hitlerowskich, Departament Sprawiedliwości ma możliwość deportowania byłych nazistów. Wszelkie informacje na temat śledztwa dotarła również do władz niemieckich. W 1995 Karkoc opublikował wspomnienia w języku ukraińskim w którym twierdzi, że pomógł znaleźć ukraińskiemu Legionowi obrony, który według Wikipedii , był w istocie 31. batalionem SD Schutzmannschaft, czyli policją i jednostką i dochodzeniową z SS.
Wstąpił na boku Niemców po nazistowskiej inwazji na ZSRR i walczył wraz z nimi na froncie wschodnim. Twierdzi, że został odznaczony Krzyżem Żelaznym za jego wysiłki, co było nazistowską nagrodą za odwagę.

Jego pamiętnik jest podobno dostępny w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych i Biblioteki Brytyjskiej, można go również w stanie go znaleźć już w elektronicznej bibliotece ukraińskiej.
Jego oddział brał udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego 1944

Jego oddział walczył po stronie Niemiec w czasie Powstania Warszawskiego , które było głównym operacją polskich bojowników, którzy próbowali wyzwolić Warszawę spod okupacji hitlerowskiej. Powstanie zostało ostatecznie stłumione przez hitlerowców po dwóch miesiącach walk i dziesiątkach tysięcy ofiar.
Przepraszam za błędy w tłumaczeniu.

Zbrodnia w Chatyniu

Vof2013-06-14, 16:52
Ta zbrodnia stała się jednym z symboli okrucieństwa okupacji niemieckiej na Białorusi w czasie drugiej wojny światowej, jednocześnie zaś wykorzystano ją do „przykrycia” w światowej opinii zbrodni katyńskiej. 22 marca 1943 r. oddziały niemiecko-ukraińskie dokonały pacyfikacji wsi Chatyń.

Bezpośrednią przyczyną zbrodni był odwet za atak partyzantów sowieckich na konwój niemiecki, w wyniku którego zginęło czterech żołnierzy 118 Batalionu Schutzmannschaft – jednostki sformowanej z Ukraińców i jeńców z Armii Czerwonej, pełniącej na okupowanych terenach służbę policyjną. Wśród zabitych znalazł się kpt. Hans Woellke - niemiecki kulomiot, złoty medalista igrzysk w Berlinie w 1936 r. i rekordzista olimpijski, pełniący w 118 Batalionie funkcję dowódcy kompanii.


Miejsce, w którym znajdowała się wioska.

Jeszcze po południu tego samego dnia (22 marca) do wsi Chatyń w okręgu łohojskim, położonej o 6 km od miejsca ataku, przybył oddział odwetowy, złożony z żołnierzy 118 Batalionu oraz oddziału SS Oskara Dirlewangera, w skład którego wchodzili kryminaliści i kolaboranci (już jako brygada Waffen-SS, brygada Dirlewangera „zasłynęła” okrucieństwem w czasie tłumienia powstania warszawskiego). Wszystkich mieszkańców natychmiast wyciągnięto z domów i zapędzono do stodoły, którą podpalono. Ofiary, które próbowały wydostać się z miejsca kaźni, były natychmiast rozstrzeliwane z broni maszynowej.

Zamknięcia uniknęła trójka dzieci (dwóch chłopców i dziewczyna), dwóch innych chłopców wydostał się ze stodoły i mimo ran przeżyło, ponieważ Niemcy uznali ich za martwych. Cała piątka przetrwało wojnę, w przeciwieństwie do dwóch dziewczynek, które trafiły do sąsiedniej wioski, która później też została spacyfikowana. Jedynym dorosłym, który przeżył masakrę, był 56-letni kowal Józef Kamiński. Ranny i poparzony, odzyskał przytomność w nocy już po odjeździe żołnierzy. Mężczyzna wśród ciał pomordowanych mieszkańców wioski znalazł swojego ledwo żywego syna, który wkrótce zmarł mu na rękach.


Pomnik znajdujący się na miejscu zbrodni.

W pacyfikacji zginęło 149 osób, w tym 75 dzieci. Po wykonaniu egzekucji wioskę splądrowano i spalono.

Zniszczenie Chatynia było jednym z elementów okrutnej polityki okupacyjnej prowadzonej przez Niemców na Białorusi. Po początkowych przyjaznych gestach wobec miejscowych nacjonalistów, hitlerowcy rozpoczęli planową eksploatację podbitych terenów, połączoną z eksterminacją Ż__ów. Działania te nie przysporzyły okupantom popularności, zwłaszcza, że na obszarze tym rozkwitła partyzantka sowiecka – początkowo spontaniczna, od maja 1942 r. kierowana przez Centralny Sztab Ruchu Partyzanckiego w Moskwie, na czele którego stanął pierwszy sekretarz białoruskiej partii komunistycznej Pantelejmon Ponomarienko. Partyzanci, działający na tyłach Grupy Armii „Środek”, niszczyli niemieckie linie komunikacyjne i likwidowali Białorusinów współpracujących z okupantem. W grudniu 1943 r. partyzantka sowiecka na Białorusi liczyła ponad 150 tys. żołnierzy, którzy kontrolowali ok. 20% terytorium republiki. Oprócz walki z Niemcami, doszło także do licznych starć z oddziałami Armii Krajowej. Białoruscy historycy szacują, że do wyzwolenia przez podziemie przeszło ok. 400 tys. ludzi – wielu dołączyło do oddziałów pod sam koniec walk, chcąc zdobyć opinię dobrego sowieckiego obywatela.


Powieszony przez okupantów partyzant, Mińsk, 1942 r.

Od 1943 r. w kierownictwie niemieckich władz okupacyjnych podjęto decyzję, że najskuteczniejszą metodą zapanowania nad Białorusią będzie stłumienie wszelkiego oporu siłą. Wiązało się to z ograniczeniem działalności powołanych wcześniej legalnych instytucji cywilnych oraz likwidacji Białoruskiej Samoobrony. Do końca okupacji przeprowadzono ponad 60 dużych operacji pacyfikacyjnych, obejmujących cały rejon i skupiających duże siły wojskowe, a także około 80 lokalnych ekspedycji karnych. Ofiarą wojny sił okupacyjnych z partyzantami stała się ludność cywilna. Z 9200 białoruskich wiosek spalonych w czasie wojny w czasie okupacji zniszczono aż 5,295. Według oficjalnych danych z okresu ZSRR, w czasie wojny zginęło 2,2 mln mieszkańców Białorusi (z ok. 9 mln zamieszkujących te tereny). Trudno zweryfikować te ustalenia z powodu braku wiarygodnych danych, bez wątpienia jednak odsetek ofiar wojny był na Białorusi bardzo wysoki. Timothy Snyder w Skrwawionych ziemiach szacuje liczbę zabitych na tym terenie w czasie okupacji na ok. 1,6 mln osób, z czego 700 tys. stanowili eksterminowani jeńcy sowieccy, zaś 500 tys. Ż__zi.

W styczniu 1966 r. kierownictwo białoruskiej partii komunistycznej podjęło decyzję o budowie w Chatyniu kompleksu upamiętniającego tragedię Białorusi w czasie okupacji niemieckiej. Centralne miejsce zajmuje w nim sześciometrowa figura z brązu, przedstawiająca mężczyznę niosącego na rękach martwego chłopca, czyli Józefa Kamińskiego i jego syna. W miejscu, w których stały chaty mieszkańców wioski dziś znajdują się symboliczne fundamenty i obeliski zwieńczone dzwonami. Swój „symboliczny grób” ma także każda z wiosek zniszczonych przez Niemców w podobny sposób. Innym elementem kompleksu jest kwadrat wyznaczony przez brzozy, w którym brakuje jednego drzewa, co symbolizuje śmierć jednej czwartej mieszkańców Białorusi. Przypomina o tym także napis na płycie pomnikowej: 2 miliony 230 tysięcy. Zginął co czwarty. W okresie powojennym Chatyń odwiedził m.in. Richard Nixon, Fidel Castro, Jaser Arafat i Rajiv Gandhi.


Cmentarz zniszczonych wiosek białoruskich.

Historycy (m.in. Natalia Lebiediewa) twierdzą, że wybranie Chatynia jako głównego miejsca pamięci martyrologii białoruskiej w czasie wojny nie było przypadkowe i miało służyć odwróceniu uwagi od zbrodni katyńskiej – w języku angielskim nazwa zniszczonej wioski brzmi „Khatyn”. Działanie to miało zaciemnić w opinii międzynarodowej problem Katynia i skojarzyć masakrę polskich oficerów z Niemcami.
Mimo politycznego wymiaru upamiętnienia pacyfikacji wioski, Chatyń stanowi kolejny, obok m.in. Warszawy, Michniowa, Oradour-sur-Glane, Lidic czy Sant'Anna di Stazzema, symbol zbrodni niemieckich na ludności cywilnej w czasie II wojny światowej.

źródło:histmag.org

Pacyfikacja Michniowa

Vof2013-06-14, 16:41
W Michniowie w dniach 12 i 13 lipca 1943 r. miały miejsce dramatyczne wydarzenia. Wieś została spacyfikowana przez niemieckie oddziały policyjne.

Niemcy w ciągu dwóch dni wymordowali 204 osoby: 103 mężczyzn - w większości spalonych żywcem, 53 kobiety i 48 dzieci, aż dziesięcioro z nich miało mniej niż 10 lat. Najmłodszą ofiarą był dziewięciodniowy Stefanek Dąbrowa, wrzucony przez niemieckiego żandarma do płonącej stodoły.
Wymordowanie mieszkańców wsi było odwetem za ich pomoc dla oddziałów partyzanckich, oraz przynależność do Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Niemcy nie zamordowali jedenastu osób wobec których mieli konkretne podejrzenia o podziemną działalność. Osoby te zostały wywiezione do KL Auschwitz, gdzie sześcioro z nich zginęło. Osiemnaście młodych dziewcząt wywieziono na przymusowe roboty do Rzeszy.
Wieś, po ograbieniu została doszczętnie spalona. Zabroniono odbudowy i uprawiania pól w Michniowie. Szczątki zamordowanych spoczywają w zbiorowej mogile, na której zaraz po wojnie postawiono kamienna tablicę z nazwiskami ofiar.
Jesienią 1979 r. w czasie narady Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich powstała idea zorganizowania w Michniowie ogólnopolskiego Mauzoleum Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej w czasie II wojny światowej. W 1983 roku powstał społeczny komitet budowy Mauzoleum, zaś w roku 1990 Fundacja – Pomnik Mauzoleum Męczeństwa Wsi Polskiej.
W roku 1993 w 50-tą rocznicę pacyfikacji poświęcono pomnik „Pieta Michniowska".

W 1997 roku w miejsce dotychczasowej skromnej izby pamięci, która znajdowała się w drewnianej chacie, powstał Dom Pamięci Narodowej. Swoje miejsce znalazł w nim ośrodek badawczy gromadzący dokumentację męczeństwa polskiej wsi w czasie II wojny światowej. Mauzoleum to także symboliczny cmentarz, na którym każda męczeńska polska wieś ustawia swój krzyż. Od 1999 roku Michniów jest Oddziałem Muzeum Wsi Kieleckiej. W 2010 r. rozpoczęła się modernizacja mauzoleum, którą dofinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Michniowskie dzieci z opiekunką przed pacyfikacją.


Pacyfikacja Michniowa.


Niemiecka policja w czasie pacyfikacji wsi.

Za ten uśmiech na ostatnim zdjęciu to mam ochotę .

Po wojnie większość policjantów służących za Hitlera dalej pracowała w policji w RFN

Blokersi

konto usunięte2013-06-12, 1:23
Aż dziw mnie bierze, ze tego dokumentu nie ma jeszcze w dziale "Historia i Dokument" na sadolu. "Blokersi", to film dokumentalny Sylwestra Latkowskiego z 2001 roku. Film opowiada o młodych ludziach wychowanych na blokowiskach. O hip hopie i związaną z nim kulturą, która wtedy rozkwitała wokół niego. O początkach tego stylu muzycznego takich jak choćby audycje Bogny Świątkowskiej. W filmie zobaczymy takich artystów jak: Ascetoholix, DJ 600V, Eldo, Fisz, Peja i wielu innych.

Osobiście nie jara mnie hip hop i nie utożsamiam się z tym stylem, jestem raczej fanem rocka i pochodnych, ale szanuję ten gatunek i ludzi z nim związanych. Wydaje mi się, że Ci, którym nie lubią tego gatunku i tak ja nie utożsamiają się z nim tym bardziej powinni zobaczyć ten film. Obraz ten przybliża ludzi oraz miejsca i warunki w jakich wyrósł ten styl i pomaga zrozumieć fenomen zjawiska polskiego hip hopu. Dla mnie to też trochę odtrutka na "Jesteś Bogiem", który był może i był niezły, ale rozminął się z prawdą.

















P.S. Pierwszą część znalazłem tu w temacie zbiorczym: sadol.pl/najlepsza-scena-z-filmu-serialu-zbiorczy-vt65303,945.htm1374087 Wydaje mi się jednak, że tam jest tylko wspomniane o filmie i dobrze wrzucić go w całości w ten dział. Jak źle mi się wydaje to do gazu z tym tematem.

Nine Inch Nails: Industrial Revolution

konto usunięte2013-06-11, 21:38
Polecam dokument na temat NIN i powstaniu/ rewolucji muzyki "industrial". Na początku trochę się ciągnie, ale potem się rozkręca i daje treściwe informacje.

Jak się spodoba to dajcie znać, wrzucę resztę albo szukajcie na YT.

[video]20130611/1370982627_e4e_932[/video


Szpital kobiet w Inglewood

konto usunięte2013-06-11, 10:36
W 1982 roku 16.433 ciał nienarodzonych dzieci zostało znalezionych w wielkim kontenerze, czterdziesci trzy kontenery zostały wysłane do Los Angeles, biura koronera do autopsji. Etykiety umieszczone na pojemnikach sugerowały pochodzenie ciał - Szpital kobiecy w Inglewood. Szpital był własnością Mortona Barke'a, lekarza medycyny.

W roku 1970 Barke posiadał West Coast Medical Group, firmę aborcyjną w Woodland Hills, na wschodzie San Fernando Valley. To tam być może spotkał Malvin Weisberg, który mieszkał w Woodland Hills, ale prowadził laboratorium patologii w Santa Monica, dostarczał on usuwane części ciała dzieci dla przemysłu aborcyjnego.

Barke kupił klinikę w 1970, służyła głównie afro-amerykańskiej społeczności. Barke zmienił obiekt na szpital dla kobiet;Obiekt posiadał dwie sale operacyjne, poczekalnię i salę pooperacyjną.


Dr Barke

W czasie szczytowej działalności - 1980, Szpital Barke w Inglewood przeprowadzał więcej niż 74 aborcji dziennie.

Pod koniec stycznia, 1987 jedna z pacjentek- Belinda Byrd, wykrwawiła się na śmierć po pozostawieniu na niestrzeżonych noszach. Został złożony pozew szpitalowi w 1990 roku. Szpital Inglewood (Barke) musiał zapłacić 425.000 dolarów odszkodowania.
Matka Belindy uznając, że śmierć jej córki było przestępstwem napisała do prokuratora okręgowego w Los Angeles:
"Jestem matką Belindy Byrd, ofiary aborcji w [Inglewood]. Jestem też babcia jej trzech małych dzieci, które zostały bez matki. Codziennie płaczę, gdy myślę, jak straszna była jej śmierć. Została przez nich pokrojona i pozostawiona by wykrwawić się na śmierć ... i nikogo to nie obchodzi. Wiem, że inne młode czarne kobiety nie żyją po aborcji pod tym adresem ....


Belinda Byrd

Znanych jest co najmniej osiem kobiet , które zginęło w tym szpitalu w wyniku aborcji: Jannet Foster, Margaret Davis, Kathy Murphy, Lynette Wallace, Cora Mae Lewis, Yvonne Tanner i Belinda Byrd. Wszystkie kobiety, które zmarły były Afro-Amerykankami.

Co najmniej czterech lekarzy dokonujących aborcji w Inglewood jest znanych: Morton Barke, Scott Ricke, Gordon Goei i Stephen Pine. Wszyscy lekarze byli oskarżeni o zaniedbania wobec kobiet.

Poza Barke, był również:

Scott Ricke - w listopadzie 1986 roku dokonał ponad 4-godzinnej aborcji na pacjence, z którą współżył.

Shanda miała 25 lat, kiedy poszła do Ricke na aborcję w dniu 7 lutego 1987 roku do kliniki w Arizonie. Podczas aborcji płód utknąl w ciele pacjentki, ta krzyczała z bólu, ale Ricke oddalił wniosek o środki przeciwbólowe, mówiąc jej, że nie ma żadnych. Poprosiła, aby przewiezieźć ją do szpitala, ale Ricke powiedział jej, że ciąża trwa dłużej niż 24 tygodni (!) i żaden szpital jej nie przyjmie.
Po trzech godzinach próby usunięcia głowy (!) płodu, Ricke owinął ciało płodu które wisiało z pochwy Shandy w ręcznik, i załądował pacjentkę do samochodu pracownika , by zawieźć ją do szpitala.

A to jej syn, , wiek 27-29 tygodni, przyczyna zgonu: rozczłonkowanie prze Dr Scott Ricke

Asystent prokuratora generalnego zbadał sprawę i stwierdził, że w ciągu trzech godzin, w ciągu których Rickie próbował usunąć głowę chłopca z ciała pacjentki, opuścił Shandę kilka razy, by w tym czasie dokonać innych aborcji.


Gordon Goei - jego licencja została cofnięta ,kiedy zabił 6,5-miesięczne dziecko i prawie zabił matkę.
Według LATimes 21 marca 1998 r. "Goei został zawieszony i aresztowany pod zarzutem morderstwa po przeprowadzeniu aborcji, pozostawiając pacjentkę z niekontrolowanym krwotokiem, i wyrzuceniu 26 - tygodniowego płodu do kosza w klinice Van Nuys. "

W lutym 1988 r. departament zdrowia Los Angeles Inglewood zamknął szpital dla kobiet po 14-letniej historii braków i poważnych zaniedbań. I zgonów kobiet. Natychmiast Barke sprzedał szpital koledze po fachu, Edwardowi Allred.

Gdzie oni teraz są?

Barke ma 78 lat i utrzymuje swoją medyczną licencję. Jest właścicielem Centrum lecznictwa marihuaną w Kalifornii.
Mieska niedaleko swojego nowego biznesu.

Scott Ricke jest dyrektorem medycznym Instytutu Medycyny Estetycznej w La Jolla, zajmującej się chirurgią plastyczną.

Według Wellness.com dr Goei praktykuje nadal w położnictwe / ginekologii, specjalizuje się w "kwestii zdrowia reprodukcyjnego kobiet" na Seventh Blvd. w Reseda. Ale 17 lipca 2008 podobno został oskarżony o oszustwa podatkowe.

Dziewczynka, 25-26 tygodni. Przyczyna śmierci: aborcja soli Dr Gordon Goei
Drugie i zapewne ostatnie wideo z serii "porównanie wielkości". Tym razem porównujemy nie odległości planet ale głównie wielkości gwiazd.
Myślę, że w takiej formie lepiej to widać (kiedy widać wszystko na raz) niż tak jak jest to w innych filmach, czyli przesuwający się ciąg coraz większych gwiazd.
Po obejrzeniu każdy sadol będzie wiedział, że jest mało znaczącym dla kosmosu workiem kości - jak określał King, lub jak określam niektórych ja - workiem gówna - moja parabola do utworu. Ścieżka dźwiękowa tak jak ostatnio, dobrana pod moje kizie-mizie na sadolu. Angielski w obu filmach już nie wymagany, bo jest tłumaczenie. Oglądać do końca, bo przegapicie najważniejszą gwiazdę no i podczas oglądania pamiętajcie, że każda widoczna kulka większa od Jowisza, jest morzem ognia a nie pluszową zabawką. Papatki.

Kubańska ryba La Claria

konto usunięte2013-06-11, 1:12
La Claira - ryba krzyżówka Suma gunthera* i suma afrykańskiego* (* nie wiem czy do konca tak sie nazywaja moze jakis ekspert mnie poprawi)
Ryby jest w c🤬j długa może osiągać nawet ponad pół metra (nie znam dokładnych informacji nigdzie na żadnej stronie nie ma a z Hiszpanśkim kiepsko u mnie jedyne na czym polegam to infromacje które pamietam od kolegi z Kuby)
Hodowanie tej ryby jest nie legalne a wpuszczenie jej do jakiego jeziora równa się z wymarciem wiekszości gatunków w tej rzece pływających. Ta ryba wpieprza wszystko na swojej drodze od innych ryb po swoja matke i jeśli są głodne atakują także ludzi.
Co ciekawe moga wytrzymac 3 dni bez kontaktu z woda i umia chodzic. Ryby zostały stworzone przez kubanczyków w czasach kryzysu (ciągle tam jest wiec pomimo tego ze jest zakaz i tak je hoduja) Rozmnażają się bardzo szybko rosną do duzych rozmiarów i podobno sa bardzo smaczne



05:45 mały sk🤬iel przechodzi przez ulice
07:30 duży osobnik lezy sobie i tyle


Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem