Właśnie to jest ten punkt, w którym ktoś chyba nie rozumie ogólnej koncepcji. Z tego co mi wiadomo chodzi o unikanie narzucania ról społecznych. To znaczy, że np. jeżeli ktoś jest facetem to nie musi robić tylko rzeczy, "które zrobiłby facet" i jeżeli ma ochotę zajmować się domem, szydełkować to niech to robi.
Tutaj to jest już gruba przesada kiedy indywidualność każdego człowieka musimy zamykać w jakiejś wyimaginowanej płci... Czyli jeżeli np. jesteś facetem i lubisz samochody ale nie lubisz czarnych samochodów to wg tych geniuszy jesteś nie-binarnym samico-samcem, który w 99% jest facetem, a w 1% kobietą...
Lewactwo lewactwem - zawsze w moim sercu. No ale wymyślanie 1000000 płci nie ma żadnego sensu.