"Ustawa, którą Władimir Putin podpisał na początku ubiegłego roku, miała "wzmocnić rosyjską rodzinę" poprzez usunięcie przemocy domowej z kodeksu karnego. Cały świat grzmiał wtedy z oburzenia, że Rosja depenalizuje przemoc, gdy okazało się, że sprawca znęcania się nad rodziną będzie mógł mieć postawione zarzuty dopiero wtedy, gdy zdarzy się to dopiero co najmniej drugi raz w ciągu roku.
– W tradycyjnej, rosyjskiej rodzinie, relacja między dzieckiem i rodzicem, jest zbudowana na autorytecie rodzica. Jego postawę zaś, stanowi siła. Prawo powinno wspierać tradycję – broniła ustawy w parlamencie Jelena Mizulina, ultrakonserwatywna szefowa Komisji ds. Kobiet, Dzieci i Rodziny.
Od tamtej pory minęły już niemal dwa lata. Co tak drakońskie prawo zmieniło w Rosji? Widać to już w statystykach. W 2016 roku w całym kraju było ponad 65 tys. zgłoszonych przypadków przemocy domowej. W 2017 – o 30 tys. mniej. I to wcale nie dlatego, że przemoc w rodzinie zaczęła znikać."
Dlatego podejrzewam, że to nawet nie musi być wcale wyreżyserowane. Ot, taki folklor tego kraju

A to już nie pierwsza wrzuta z ruskiego Big Brothera, gdzie ktoś jakąś Tanią zamiata podłogę.