Byłem kiedyś świadkiem podobnej sytuacji. Stała kobieta z psem przy przejściu dla pieszych. Całe zdarzenie miało miejsce jeszcze przed wprowadzeniem pierwszeństwa dla pieszych. Jechał ciąg samochodów. Nagle piesek stwierdził, że on dłużej czekać nie będzie i ruszył do przodu. Pech chciał, że akurat prosto pod koła autobusu. Z psa pozostała mielonka, a kobieta darła się i szarpiąc za smycz rozrzucała szczątki pupila. Dla niej była to tragedia, ale śmiesznie to wyglądało.