Ratownik nie ma prawa obezwladnic osoby która stoi w wodzie do kolan.
Wielu z was komentuje, że koleś w wodzie to debil i ratownicy mają go zabrać. Nikt z was nie zauważa problemu obecnego prawa. Narusza się nietykalność cielesną człowieka, który świadomie podejmuje decyzje. Jest to decyzja, która nikomu nie sprawia krzywdy. Jedyną krzywdę jaką może wyrządzić jest taka, że się utopi, co pewnie i tak by się nie stało. A jeżeli by się stało, to można winić tylko jego. Każdy człowiek powinien mieć prawo do podejmowania takich działań, jeżeli mu się tak podoba. Państwo nie może pełnić roli nadopiekuńczego rodzica nad każdym obywatelem. I jeszcze jak pomyślę, że oni pracują za nasze pieniądze...
Zasada "chcącemu nie dzieje się krzywda" niestety już nie istnieje i każdy kto ją głosi uchodzi dziś za co najmniej jakiegoś heretyka.
No właśnie z grubym ratownikiem problem ten że pomoc nie umie. Dużo pływam, czasem mam scysje z tą służbą, a często obserwuje przy pracy. M in na stawikach w Sosnowcu jest taki misiek. Jak wchodzi do wody to żal patrzeć. Czasem się zastanawiam jak zaliczył czasowke na 400m.
Jasne, zdarzają się i tacy, u nas to wyglada tak że taką osobę się eliminuje jeżeli jest niereformowalna albo każe jej się codziennie pływać i daje jej się inne zadanie np. wezwanie pomocy/albo ogarnięcie R1, zadań które nie wymagają od niego super sprawności fizycznej, pamiętaj że ratownik jest to osoba która ma predyspozycje i zawsze jest tzw. KOŃ który płynie po osoby, jest to najlepszy z najlepszych ratowników zeby była większa efektywność, także jak mówiłem, to jest bardzo szeroki temat i zawsze trzeba sobie poradzić z tymi zasobami co się ma, w swoim ratownictwie wiele osób przemieliłem i są różne rozwiązania na to mówie, to jest temat na dobre kilkanaście godzin