Ze 20 lat temu.
Jakieś -15,traktor,sanki,znajomi.Jednym słowem kulig.
W przerwie ognisko,kiełbaski,grzaniec.
Wypaliliśmy zajebistego skuna,koleś wyj🤬 na szybko ze 4 kubeczki grzańca i po chwili.
-Ale mi się srać zachciało. Ja p🤬le jaja mi odmarzną.
No ale cóż siła wyższa. Poleciał w las.
Wraca po chwili,ale jakiś taki zmieszany.Myślę sobie -Ale się zjarał.
Podchodzi,patrzy mi w oczy.
-K🤬a.Ale mam jazdę.
-Co dobra zieleń.
-No.Wydawało mi się że wysrałem takiego wielkiego,twardego kupsona. Ale jak podtarłem dupsko to k🤬a nic nie było.
-No to żeś się zaj🤬. Śmiech.
Zbieramy się na ciąg dalszy przygody.Ale że koleś dalej taki niewyraźny to kazałem mu siąść przed sobą na sankach,żeby go po drodze nie zgubić. Trochę nie wprawiony w paleniu,wolałem go asekurować.Ja też dobrze porobiony,jedziemy,wiatr owiewa mi twarz i czuję zapach gówna.Ale wiecie,takiego żywego.Pewnie podświadomość płata mi figla po zaginionej kupie kumpla myślę. Zioło nieraz robi figle z psychą.
Ale Nie.K🤬a nie. To nie podświadomość.To j🤬y balas wielgus wychyla się z kaptura kolesia i spogląda na mnie szelmowsko. Bydlak.
Koleś miał na sobie kombinezon narciarski jednoczęściowy.C🤬jowo go podwiną (ten kombinezon) i naj🤬 sobie do kaptura.
Spadłem z sanek,zaczepiłem nogą o wystające rurki i tak ze 100 metrów byłem wleczony po śniegu na plecach,a były to ostatnie sanki w kolejności.
Nawet nie mogłem krzyczeć pomocy czy co się tam krzyczy w takiej sytuacji.Aż się k🤬a popłakałem ze śmiechu.
Nawet teraz jak to piszę ledwo widzę literki.
K🤬a nasrał sobie do kaptura.HAHAHAHAHA
podpis użytkownika
Nie lubię ludziZe 20 lat temu.
Jakieś -15,traktor,sanki,znajomi.Jednym słowem kulig.
W przerwie ognisko,kiełbaski,grzaniec.
Wypaliliśmy zajebistego skuna,koleś wyj🤬 na szybko ze 4 kubeczki grzańca i po chwili.
-Ale mi się srać zachciało. Ja p🤬le jaja mi odmarzną.
No ale cóż siła wyższa. Poleciał w las.
Wraca po chwili,ale jakiś taki zmieszany.Myślę sobie -Ale się zjarał.
Podchodzi,patrzy mi w oczy.
-K🤬a.Ale mam jazdę.
-Co dobra zieleń.
-No.Wydawało mi się że wysrałem takiego wielkiego,twardego kupsona. Ale jak podtarłem dupsko to k🤬a nic nie było.
-No to żeś się zaj🤬. Śmiech.
Zbieramy się na ciąg dalszy przygody.Ale że koleś dalej taki niewyraźny to kazałem mu siąść przed sobą na sankach,żeby go po drodze nie zgubić. Trochę nie wprawiony w paleniu,wolałem go asekurować.Ja też dobrze porobiony,jedziemy,wiatr owiewa mi twarz i czuję zapach gówna.Ale wiecie,takiego żywego.Pewnie podświadomość płata mi figla po zaginionej kupie kumpla myślę. Zioło nieraz robi figle z psychą.
Ale Nie.K🤬a nie. To nie podświadomość.To j🤬y balas wielgus wychyla się z kaptura kolesia i spogląda na mnie szelmowsko. Bydlak.
Koleś miał na sobie kombinezon narciarski jednoczęściowy.C🤬jowo go podwiną (ten kombinezon) i naj🤬 sobie do kaptura.
Spadłem z sanek,zaczepiłem nogą o wystające rurki i tak ze 100 metrów byłem wleczony po śniegu na plecach,a były to ostatnie sanki w kolejności.
Nawet nie mogłem krzyczeć pomocy czy co się tam krzyczy w takiej sytuacji.Aż się k🤬a popłakałem ze śmiechu.
Nawet teraz jak to piszę ledwo widzę literki.
K🤬a nasrał sobie do kaptura.HAHAHAHAHA
Ze 20 lat temu.
Jakieś -15,traktor,sanki,znajomi.Jednym słowem kulig.
W przerwie ognisko,kiełbaski,grzaniec.
Wypaliliśmy zajebistego skuna,koleś wyj***ł na szybko ze 4 kubeczki grzańca i po chwili.
-Ale mi się srać zachciało. Ja pie**ole jaja mi odmarzną.
No ale cóż siła wyższa. Poleciał w las.
Wraca po chwili,ale jakiś taki zmieszany.Myślę sobie -Ale się zjarał.
Podchodzi,patrzy mi w oczy.
-k***a.Ale mam jazdę.
-Co dobra zieleń.
-No.Wydawało mi się że wysrałem takiego wielkiego,twardego kupsona. Ale jak podtarłem dupsko to k***a nic nie było.
-No to żeś się zaj***ł. Śmiech.
Zbieramy się na ciąg dalszy przygody.Ale że koleś dalej taki niewyraźny to kazałem mu siąść przed sobą na sankach,żeby go po drodze nie zgubić. Trochę nie wprawiony w paleniu,wolałem go asekurować.Ja też dobrze porobiony,jedziemy,wiatr owiewa mi twarz i czuję zapach gówna.Ale wiecie,takiego żywego.Pewnie podświadomość płata mi figla po zaginionej kupie kumpla myślę. Zioło nieraz robi figle z psychą.
Ale Nie.k***a nie. To nie podświadomość.To j***ny balas wielgus wychyla się z kaptura kolesia i spogląda na mnie szelmowsko. Bydlak.
Koleś miał na sobie kombinezon narciarski jednoczęściowy.ch*jowo go podwiną (ten kombinezon) i naj***ł sobie do kaptura.
Spadłem z sanek,zaczepiłem nogą o wystające rurki i tak ze 100 metrów byłem wleczony po śniegu na plecach,a były to ostatnie sanki w kolejności.
Nawet nie mogłem krzyczeć pomocy czy co się tam krzyczy w takiej sytuacji.Aż się k***a popłakałem ze śmiechu.
Nawet teraz jak to piszę ledwo widzę literki.
k***a nasrał sobie do kaptura.HAHAHAHAHA