Wysłany:
2012-04-23, 17:13
, ID:
1099941
Zgłoś
Jazda rowerem jest zdrowa, przyjemna i ciekawa, ale jeśli chodzi o adrenalinę... Jestem z Bieszczad, lubię przechadzki po górzystych terenach, lasach, wzdłuż rzek - często sam. Pewnego dnia wychodząc zza skały dość ociężale i mozolnie okazało się, że za nią, może 15m? Stał sobie piękny, dorodny grizzly, o jaki przypływ adrenaliny połączony ze strachem poczułem, to nawet skok na bungee (próbowałem) wydaje mi się przy tym jak zabawa dla dzieci. Adrenalina zapewne dlatego była wysoko, bo szło o moje życie, czułem, że jak nie spodoba mu się moja facjata to mnie rozszarpie, sp🤬alać też nie mogłem bo w sprincie nie miałbym szans, a gdybym jednak zaczął to instynktownie potraktowałby mnie jak ofiarę i zaczął gonić, pozostało mi przybrać odpowiednio uległą pozę (mowa ciała) i powoli się wycofać.. Miałem fart, że nie był głodny, ale adrenaliny i krwi w mózgu co nie miara. W drodze powrotnej szedłem na miękkich nogach. Jeśli ktoś szuka mocnych wrażeń w połączeniu z zagrożeniem życia (coś dla sadoli?) to polecam.