Tyle lat ewolucji motoryzacji i nie wynaleziono jeszcze hydraulicznego wspomagania wyłączanego/włączanego ręcznie (po przekroczeniu pewnej prędkości/spadku poniżej) czy przyciskiem.
Auta ze wspomą mają to do siebie, że po jej odcięciu (wyłączeniu silnika [pompy lub auta], urwaniu paska) kierownicą kręci się jak gorzej niż 150kg baleronem podczas tańca. Plus części stowarzyszone (głównie krzyżak kolumny) dostają ostro w dupę, bo nie są przystosowane do przenoszenia ogromnych sił. Auto z padniętym wspomaganiem prowadzi się, zwłaszcza przy niskich prędkościach, dużo gorzej niż takie, które w ogóle go nie ma.
Ryzyko wypadku dramatycznie wzrasta, zwłaszcza gdy trzeba by było wykonać nagły manewr, a okazałoby się, że siły na skręcenie kół nie ma... Chciałbym też widzieć czyjąś minę po tym, jak ubezpieczyciel by się odciął od wypłaty, gdy rzeczoznawca by zobaczył "wspomę na przycisk".![]()
Swoją drogą "ręcznie" a "przyciskiem" to przecież w tym kontekście to to samo jest...
Rozwiązanie: kupić auto, które ma odpowiednio mocne/słabe (zależy jak to ugryźć) wspomaganie, odrzucając w większości czysto elektryczne - zostanie wtedy hydraulika lub elektrohydraulika.
podpis użytkownika
C🤬j w dupę puszczalskim zdzirom. A napalonym r🤬aczom butelka w nos.