Pewnego dnia przechodziła jednak samą siebie. Grupa wdała się z nią w dyskusje, a ona co rusz starała się przekonać wszystkich zgromadzonych do swych kulawych racji:
- Powinniśmy powielać ich zachowania, możemy się wiele od nich nauczyć!
- Toniemy w bagnie stereotypów, które nijak mają się do rzeczywistości!
Powtarzała podobne regułki jak mantrę. W końcu dodając:
- W Polsce błędnie i niesprawiedliwie ocenia się teraz naszych zachodnich sąsiadów. Znam naprawdę wielu Niemców i z całą pewnością mogę stwierdzić, że nie pozwolę, by przypisywano im winy za czyny, których nie popełnili, by oczerniano prawdziwych Niemców - powiedziała ,,nauczająca'' wyraźnie podirytowana przebiegiem rozmowy, motywowaną jakimś wydarzeniem politycznym.
- Ale szanowna pani, prawdziwi Niemcy umierali w Norymberdze - dodałem bez zastanowienia, po czym usłyszałem wycedzony przez zaciśnięte zęby nakaz opuszczenia sali wykładowej.
Dostałem proszwabskiego bana. Czyli wygrałem.