W jednym miał rację: że nie będzie niczego. Nie ma żadnego nieba czy piekła, to wymysły religijnych fanatyków. Po prostu tracisz przytomność i cię nie ma. Te wszystkie światełka w tunelu, spotkania z aniołami, zmarłą rodziną, to wszystko jest wynikiem wyrzutu ogromnej dawki dopaminy, którą mózg przed śmiercią uwalnia. A potem ciemność.
Ale jest
Możecie się pośmiać i mnie powyzywać, ale ja akurat w to wierzę
podpis użytkownika
Si vis pacem, para bellum.Każdy ma własne zdanie na ten temat, jeśli już miałbym w coś wierzyć, to ewentualnie w reinkarnację. Ale w to, że nie chodzisz do kościoła, do spowiedzi i nie zmówiłeś paciorka przed snem, więc pójdziesz do piekła paląc się żywcem w kotle, bawi mnie tak samo, jak teorie płaskoziemców, antyszczepionkowców czy foliarzy.
Nie no, az tak to nie...
Nie chodzę do kościółka, paciorka tysz raczej nie odmawiam. Ale wierzę w COŚ, że jest, że kieruje moim losem. I mam jakąś nadzieję, że spotkam się z moimi bliskimi. Może to tylko sprawia, że jest lżej, cholera wie...