jak miałem 15 lat, to co piątek z kolegą najpierw chodziliśmy na dz🤬ki, potem przep🤬laliśmy po stówce na automatach, a na koniec tak się nap🤬liliśmy, że nawet te rowki na skoczni nie poprowadziły by mnie prosto
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
dobra, tak na prawdę to nie miałem wtedy kolegów, ani stówy na automaty, ani nawet na wino, tylko grzecznie odrabiałem zadania domowe z matematyki