mielismy podobna z kumplami (hustawke) i trzeba bylo uwazac jak sie ladowalo bo na ziemi byly poucinane krzaki i niektore zostawaly z takimi odrostami twardo-ostrymi i jak sie na to upadlo plecami to kaplica
Pamiętam jak kilkanaście lat temu jeździłem do Ustki na wakacje to tam też była taka jebitna lina okrętowa do huśtania przywiązana do sosny przy stoku w lesie.
Za dzieciaka zwykle ojciec trzymał kija żebym mógł dobrze wsiąść. A w późniejszych latach to "w locie" się wsiadało. Blondynie niestety się nie udało. Sad but true.