Wysłany:
2012-11-05, 11:58
, ID:
1536917
5
Zgłoś
Na Wszystkich Świętych przyszedłem na cmentarz (bo jest tam jedna osoba, którą najbardziej lubiłem i najlepiej się z tą osobą rozumiałem). Pan Bóg miał takie poczucie humoru, że na mszy wiatr zrobił niesamowity. Urban mógłby odlecieć w p🤬du, znicze spadają, drzew mało nie urwie, proboszcz jakoś niewyraźnie mówi do mikrofonu. Poszedłem po około godzinie tego wyp🤬du do domu. Powspominać...
Co do ludzi, to trzeba przyznać, że w kościele to samo. Ksiądz jeszcze specjalnie wyczytuje po nazwisku kto ile dał szmalu, kto ostatnio sprzątał kościół, ktoś coś tam... A te babki co siedzą godzinami w kościele (bo muszą odpokutować grzeszne kiedyś życie) zaczynają nawzajem się obgadywać. Że też Bóg tego wszystkiego nie rozp🤬oli, czyli musi być miłosierny.
Pasterka - ponad połowa przychodzi naj🤬a, chuch alkoholowy taki, że grozi wybuchem.
Ale to tylko taka ludzka mentalność...