Wysłany:
2013-08-07, 12:41
, ID:
2397540
Zgłoś
Sam trenuję BJJ teraz, ale IMO wiele się ryzykuje schodząc na ulicy do parteru, zwłaszcza jeśli ktoś uwierzy tekstom, że po pół roku poskłada każdego, kto nie trenował. Piętą achillesową tego stylu są po pierwsze bardzo niszczycielskie na twardej nawierzchni slamy przy co niektórych technikach. (to nic, że na zawodach nie ma slamów, gdyż jeśli ogarniasz na opowiednim poziomie, to bez trudu zdążysz typowi coś złamać, zanim on Cię podniesie i wbije w ziemię, co i tak uda mu sie tylko, gdy ma dużą przewagę siły. Problem w tym, że stara śpiewka o tym, że na ulicy nie ma sędziego jest nieprawdziwa. Sędzia pojawia się potem, w towarzystwie prokuratora.) Druga sprawa to ogarnięci obalacze, czyli głównie judocy i zapaśnicy. Znowu, na twardym podłożu na "zejściu do parteru" walka z takim może się skończyć. I to nie tak, że to jest problem dzisiejszego okresu błędów i wypaczeń, a to prawdziwe BJJ sprzed 50 lat sobie z tym radziło. Taki Kimura rzucał Heliem Gracie jak szmatą i gdyby ta walka toczyła się na czymś twardszym, niż mata, to potrwałaby kilkadziesiąt sekund.
No i to, co już wspomniano. Z kilkoma jest lipa, ze sprzętem jest lipa. Co prawda w zapasach też, ale tam to taka mała lipa. W BJJ to jest wielki LIPTON jak na walce koksownika z prostytutem Ozdobą. Dobry zapaśnik rzuci laikiem w sekundę i dalej będzie stał na nogach, co daje mu więsze szanse.
Fakt, BJJ na solo w klatce leje każdy inny styl, BJJ pozwala nadrobić techniką prawie dowolną przewagę masy, siły, wzrostu.
Ale do obrony na ulicy przed jakimiś dresami brałbym zapasy, lub judo. Tak, żeby jednego wpasować mordą w krawężnik z wyraźną fazą lotu i wycofać się na z góry upatrzone pozycje, zanim reszta połapie się, co się stało.