Tak to leciało w oryginale:
Pewnemu proboszczowi zaczęły ginąć dorodne tuje z plebanijnego ogrodu. Wysłał więc wikarego w nocy na czaty. Rano wikary relacjonuje:
- Proszę księdza dobrodzieja, tuje kradną Meksykanie.
- Jak to, Meksykanie?!?
- Bo jak się zaczaiłem, to nad ranem usłyszałem jak szeleszczą i potem ktoś zapytał: "conchita"? A odpowiedział mu głos: "nie, jeszcze tequilka"