Kumpel opowiadał mi historyjkę, jak pojechali na ryby. Ryby brały tak intensywnie, że urżnęli się jak prosiaki, jeden kompletnie w trzy dupy. Koledzy postanowili zrobić mu kawał i zrobić go na 'youngblooda'. Zgolili mu łoniaki, ten co golił tak się nawet poświęcił, że chwytając przez srajtaśmę podniósł mu wacusia i wklepał w jajka Oldspice'a. No i budzi się kolo rano i idzie odcedzić kartofelki. Kolesie krztuszą się ze śmiechu, czekają na burzę, a tu nic. Ziomek wrócił do obozu jakby nigdy nic. Ale niedługo potem zebrało mu się na dwójeczkę, wziął srajtaśmę i saperkę i pomaszerował w krzaki. I dopiero wtedy dał się słyszeć ryk potężny "SKUUUURRRWYSYNYYYYYY !!!!" i typek kwadrans gonił swoich kolegów z saperką w ręce i żądzą mordu w oczach.
Dziwny jakiś, w końcu mogli go obrzezać