Z relacji faszystów, wynika że lewicowa grupa zaczęła obrzucać Marsz Niepodległości wyzwiskami, kamieniami i koktajlami Mołotowa.
Po przebiciu się faszystów, przez Straż Marszu, kibice (no faszyści) zaczęli gonić biednych lewicowych demonstrantów, którzy musieli schronić się w opuszczonym budynku - a dokładniej na dachu. Z którego dzielnie walczyli z faszystami, rzucając w nich koktajlami Mołotowa i czym mieli pod swoimi lewymi rękami, oczywiście dla bezpieczeństwa nałożyli kominiarki, by sobie nie zrobić krzywdy ogniem:
Ucierpiał na tym samochód zaparkowany przy
lewym budynku - wchodząc w szczegóły, spalił się w skutek oberwania koktajlem Mołotowa.
Oczywiście, tylko faszyści są winni, a któż inny?
Świat jak widać nie jest czarno-biały, bandyctwo odłączyło się od marszu, ale czy wielkie ofiary, jak podaje TV są naprawdę wyłącznie ofiarami?
Ja uważam że współwinnymi zaistniałej sytuacji