Wysłany:
2013-10-23, 14:30
, ID:
2607230
Zgłoś
Co do tej wazeliny to jest też wersja z Albertem Einsteinem.
Młody Einstein wymyślił auto na wazelinę. Wybrał się na przejażdżkę, ale w połowie drogi skończyła się wazelina i auto się zatrzymało.
Poszedł Einstein do najbliższego domu pożyczyć wazeliny: puka, woła, ale nikt się nie odzywa – patrzy, drzwi otwarte, to wchodzi. A tam za stołem siedzi rodzina. Einstein się przedstawił – nikt się nie odezwał.
Patrzy na stół – zostało trochę jedzenia, a że młody naukowiec nie ma czasu na gotowanie to spytał się, czy może spróbować. Cisza. Usiadł więc i najadł się do syta. Rodzina przy stole patrzy się na niego dziwnie, ale nikt się nie odzywa.
Siedzi zadowolony Einstein, najedzony, miło mu – patrzy na córkę – niezła laska. Pyta się, czy może się z nią zabawić – cisza, zero odpowiedzi. No to wyr🤬ał ją na stole.
Siedzi zadowolony Einstein, patrzy na matkę – niezła dupa. No to wyr🤬ał ją na stole.
Nagle przypomniał sobie, po co tu przyszedł.
- Macie może wazelinę?
- To ja już pozmywam – odezwał się ojciec rodziny.