UkrytaPodNickiem napisał/a:
Tak to jest jak się nie czyta ulotek i ma się pretensje do wszystkich w koło, prócz samej siebie.
Mówisz o bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym, a prawdziwa odpowiedzialność leży zupełnie gdzie indziej.
Od nauk medycznych, chemicznych itp. dużo ważniejsze (jakościowo i ilościowo) stały się pseudonauki typu marketing czy kosmetologia. Coś, co nie sięga sedna problemów, tylko traktuje je objawowo i często w związku z tym mylnie.
Byłbym za tym, żeby uzależnić finansowanie badania/studiowania różnych nauk od kryteriów krótko/średnio/długo/bardzo długo-falowych korzyści lub strat, a analizę tychże powierzyłbym bardzo dużym zespołom metodologów nauk.
I jeszcze jedna sprawa... podział na umiejętności praktyczne i naukę. Coś, co dotyczy umiejętności praktycznych nie powinno być traktowane jak nauka.