Sam za gówniaka kilkukrotnie załatwiłem się różnymi groszkami podrzucanymi do góry i łapanymi paszczowo... czasem się człowiek nie popisać i poszły w kulfon...
Raz już jechaliśmy do szpitala (lata 80-te, brak samochodu), więc na stację pkp zasuwanie i w pewnym momencie wykichałem groszek, ale bałem się odezwać