Wysłany:
2019-02-12, 23:19
, ID:
5375842
15
Zgłoś
Jak byłem nastolatkiem, trzymałem za nogi króliki, które ojciec patroszył.
Flaki, gówna (na ciepło!) i nic.
Jak byłem studentem ratowałem rzygające koleżanki.
Nie raz im sam palce wkładałem w gardło żeby sie wyrzygały.
Nie ruszało.
Bylem starszy, moim gówniakom pieluchy zmianiałem i dupska myłem.
I nic.
Dziś mnie obrzydza podłogowy rzyg sierściowy kota, którego kocham.
No ludzie sie zmieniają!
Ale jakby co, dalej mogę patroszyć.
Taki mamy klimat.
Swoją ścieżką, ta baba przesadza...