Wysłany:
2012-08-06, 0:06
, ID:
1315114
Zgłoś
A ja cierpliwie poczekam, aż wszystko w tym kraju pierdzielnie.
Sytuacja jest taka, od kilkudziesięciu lat jedziemy na kredytach, PRL też się liczy, bo ich długi to nasze długi.
Sytuacja jest jak w normalnej rodzinie, rodzina się zadłuża, by opłacać życie na takim a nie innym poziomie, utrzymać w domu spokój ( kieszonkowe dla leniwych dzieci, na ciuchy dla żony, telewizor itd.). Dług spokojnie rośnie, rosną też raty i odsetki i IIIRP bierze coraz więcej nadgodzin, fuchy ( w naszym wypadku rosną podatki itp.) by zwiększać dochody, zamiast zmniejszać wydatki. Problem polega na tym, że doba ma 24 godziny, miesiąc cirka 30 dni i istnieje pewna górna granica, oznaczająca próg możliwych dochodów do osiągnięcia. W pewnym momencie krzywe wykresu się rozejdą i wszystko padnie.
Co do dochodów, to jak z fuchami, zdesperowany pracownik, będzie brał coraz niższa stawkę i gorsze fuchy, efektywność pracy spada...
W przypadku państwa wzrost dochodów i obciążeń dławi rynek i w dłuższej perspektywie negatywnie odbija się na dochodach. I tak 3% wzrost obciążeń, powoduje krótkotrwale wzrost dochodów o 3%, a w perspektywie roku dwóch już tylko 1,5- 2 %. A z rynku kasa ginie.