Wysłany:
2025-07-16, 8:51
, ID:
7034436
5
Zgłoś
Moja koleżanka z pracy miała wypadek na hulajnodze, właściwie tylko zawracała przy niewielkiej prędkości...
Złamana żuchwa w 3 miejscach, zniszczone zęby, które trzeba bylo "umartwić".
Wypadek byl w marcu, żuchwa do tej pory się nie zrosła...
Oczywiście byla bez kasku.
Na marginesie - nie kupujcie dzieciakom hulajnóg i trampolin! To niebezpieczne urządzenia, ortopedzi przestrzegają...
Tu artykul z Medycyny Praktycznej:
dr Krzesimir Sieczych: Wypadki na hulajnogach zdarzają się przede wszystkim na skutek niedostosowanie prędkości do nawierzchni, do stanu technicznego drogi czy chodnika, po którym się hulajnogi poruszają. Istotna jest także obecność innych użytkowników, czyli pieszych i rowerzystów. Nie trzeba mieć żadnych uprawnień, żeby jeździć na hulajnodze.
Najwięcej jest złamań kończyn. Przede wszystkim rąk. Zawsze jak upadamy, to staramy się podeprzeć i wyciągamy ręce. Przy upadkach z hulajnóg jest tak samo, tylko przy większej prędkości niż gdybyśmy szli czy biegli. To jest zwykle około 20–30 km/h. Złamania kończyn, a także stłuczenia i skręcenia stanowią około 70% urazów. Pozostała część to urazy głowy i twarzoczaszki: złamania kości twarzy, żuchwy, powybijane czy połamane zęby. Koledzy niemal codziennie przeprowadzają kilkugodzinne operacje, próbując uratować taką twarz po wypadku. Ale ona już raczej nigdy nie będzie wyglądała tak samo, jak przed wypadkiem. O ile kości udaje się odtworzyć dość dobrze, to pozostaje kwestia blizn. Czasem przy urazie dochodzi do uszkodzenia nerwów, wtedy wiadomo, że mimika będzie zaburzona. Z tym, że ja jestem ortopedą, moją specjalnością jest składanie połamanych kości i naprawa zerwanych więzadeł. Staramy się jak najbardziej skracać pobyt pacjenta w szpitalu, ale to nie zmienia faktu, że czas niezdolności do pracy może trwać kilka miesięcy, a potem trzeba jeszcze ponosić koszty rehabilitacji.