Wysłany:
2016-05-29, 13:29
, ID:
4581410
Zgłoś
Właśnie to o czym piszesz jest dowodem niejednorodności etnicznej, oligarchowie to pewien procent społeczeństwa, który właśnie dorabia się na skłócaniu narodu, a żeby do tego doprowadzić nie jest trudno jak pisałem wyżej. W przypadku USA nie bierzesz jednego pod uwagę, spójrz przy okazji na Australię i dla porównania Wielką Brytanię. Zacznę od USA to jest państwo kontynent. Ci ludzie nie mieli wyjścia musieli żyć obok siebie bo nie mieli wyjścia, przecież tam była jedna wojna swoją drogą na tle etnicznym północ-południe i kontynent się podzielił na Kanadę i USA. Tam wojna na kontynencie nie ma żadnego uzasadnienia. Identycznie ma się sprawa w Australii. Kraj kontynent z założenia zasiedlony przez różne nacje, które musiały się dogadać by przetrwać, żadnych podstaw do prowadzenia wojny nie ma na to miejsca. Te kraje zostały skolonizowane kilka tysięcy lat po etapie plemion. Zasiedlały je nacje znające pojęcie państwa. Wielka Brytania, zamieszkana pierwotnie przez plemiona, które z wielu względów były w stanie kontrolować jedynie małe tereny obok swojej stolicy, by utrzymać się prowadziły wojny między sobą od samego początku, i tu powstają czynniki narodowotwórcze, z punktu widzenia etnicznego jest to m.in. wspólny wróg. Amerykanie na kontynencie nie mają wroga, Australijczycy też, ale w Anglii podobno do dziś istnieje zapis w prawie uprawniający do zabicia jednego Szkota rocznie. A ukraińcy w zależności od tego gdzie mieszkają mają innego wroga, oni widzą wrogów w samych sobie czego dowodem jest wojna domowa, w której jak pisałem Putin tylko rzucił zapałkę.