Opisze Wam moje przemyslenia na temat malomiasteczkowych wsiokow. Zanim czesc sie oburzy - wyjasniam o co chodzi:
Do Warszawy przyjechalem ze slaska, jakies 13 lat temu, nie liczac roku za granica, mieszkam tu caly czas.
Pamietam jak z dziewczyna lubilismy siadac na murku za parkiem, przy torach kolejowych, obserwowac pociagi, gadać o życiu, świecie, jarac, pić piwko, przyjemnie spedzac czas wśród przyrody; drzew i śpiewu ptaków. Ehh... to były czasy
Później w to miejsce nie chodzilismy kilka lat, jakos tak wyszlo, ze duzo roboty bylo itp.
Po kilku latach poszlismy tam ponownie. K🤬A JAKI CHLEW! Wszedzie butelki, puszki, smieci, syf jak sk🤬ysyn. Ni c🤬ja nie moglem sie odprezyc widzac jak to wyglada, jednoczesnie mając w pamięci jak to wyglądało wcześniej. Żal serce sciska. Posiedzieliśmy chwile, pozbierałem śmieci wokół siebie i wrócilem do domu.
Jedyną rzeczą która się zmienila przez te lata na osiedlu to ludzie. Osiedle dość stare, wiec wczesniej sasiedzi sie znali, teraz nie znasz typa który wynajmuje mieszkanie obok ciebie. W c🤬j przyjezdnych. Słoiki wracające co weekend do domu. A w ostatnich latach i patole z ukrainy, ciagle pod blokiem na lawce z piwem, albo w 'lokalnych delikatesach' dyskutujacy co tańsze...
Nie wiem skąd to się bierze, ale jak wiesniak mysli, ze nie jest u siebie pod domem, to moze robic wszystko!
NIE, K🤬A, NIE MOŻESZ, Z🤬BIE!
Tak czy inaczej, smutne to jak Durczok bez alkoholu. Sramy we własne gniazdo (ziemie/planete - ogólnie)
Nie trawie ludzi robiacych syf. tak jak klamców i złodziei. Raz niewiele braklo, zeby mi nerwy pusciły i zaj🤬bym staremu lumpowi, króry 'malpke' rzucil pod ławke, bo 2 metry do kosza to za daleko... Zj🤬em tylko jak psa i poszedłem, i tak nie bedzie tego pamietal nastepnego dnia...
Ale szczytem i tak była sytuacja w Anglii, nie pamiętam czy to był Manchester czy Liverpool, ale siedzi gruba samica (jak już wiadomo - czarna), przedstawicielka pseudo naczelnych, z dwoma małpkami. Na ławce. W centrum miasta. Ludzi w c🤬j, bo to jakiś deptak był czy coś. Siedzi j🤬a obok kosza. Wp🤬la jakąś karme i daje małpom (nie wiem co czarni jedzą). I wszystkie śmieci, j🤬a szmata, rzuca pod siebie! No ja p🤬le, do kosza ma ruch reką 40cm w jedną stronę, ale nie k🤬a, za daleko.
Ja wiem, ze przyjda pozniej ludzie i posprzatają. Ale nawyki j🤬a szmato zostają. Pozniej dzieci robia chlew wszedzie, w tym w miejscach, w ktorych nikt nie posprzata...
Brak słów. Osobiście odstrzelałbym. Albo zrobil obozy pracy dla patoligii na ksieżycu. Siedzieliby tam razem z ż🤬dami i innym k🤬iem politycznym.
Szanujmy się