Wysłany:
2021-10-01, 19:21
, ID:
6067870
16
Zgłoś
Na demonach się nie znam, ale opowiem wam historię mojego dziadka. Dziadek zaraz po wojnie pracował w sporym mieście oddalonym od jego wsi o jakieś 200 kilometrów, więc do babki i dzieci zjeżdżał raz na miesiąc ( zaraz po wojnie było trudno z transportem) więc raz wracał do domu okazją z jakimiś żołnierzami, a że jego wiocha nie po drodze to go wysadzili jakieś 10 kilometrów od domu, dziadzio resztę drogi zasuwał pieszo, rzecz jasna w nocy. Po drodze dziadzio mijał stary las z cmentarzem, aż tu nagle zaraz przy owym cmentarzu patrzy a tu na kamieniu siedzi Staszek, sąsiad. Dziadek do niego zagadał.
-Co tam Stachu? Do domu wracasz?
-tak, ale zmęczony jestem.
-chodz ze mną,
- nie ja tu sobie zostanę, odpocznę sobie.
No i dziadek dalej wrócił sam, wszedł do domu, babka się obudziła dała mu kolację i tak sobie gadają jak tam praca, jak w gospodarstwie i tak dalej. Dziadek w końcu wspomniał że jak wracał to na kamieniu przy cmentarzu Staszka spotkał. Babka pobladła, przeżegnała się i mówi do ojca, że Staszka pochowali dwa dni temu. Dziadek też zbladł, a że pobożni byli to padli na kolana i za Staszka zdrowaśki przez resztę nocy odmawiać. Na drugi dzień wszystko się wyjaśniło...
bo to k🤬a nie był ten sam Staszek, tyle o duchach.