Konto usunięte
Użytkownik usunięty

Witam Was, kochani sadole. Mam do zaprezentowania zdjęcia z wypadku, który miał miejsce na przedmieściach Świebodzina (tak, mamy pomnik Jezuska) w lipcu, zeszłego roku. Cała akcja rozegrała się koło 4.00. Obudziło nas olbrzymie p🤬lnięcie. Zerwałam się z łóżka, podeszłam do okna i zobaczyłam właśnie to (oczywiście bez straży, jednak nie mam zdjęć sprzed jej nadjechania):
Wpierniczył się w garaż i stajnię sąsiadów. Minął dom o kilka metrów.
Przy wyciąganiu wraku budynek się posypał, konstrukcja została poważnie naruszona. Nie ma się raczej czemu dziwić. Sama kabina zwinęła się w harmonijkę.
Aby wyciągnąć szczątki pojazdu musiała zostać odpięta przyczepa, natomiast aby odpiąć przyczepę, należało wydostać z niej towar, który był transportowany. Cała akcja, włącznie z akcją ratunkową, trwała prawie cały dzień.
O kierowcy wiem tyle, że został uwięziony we wraku i spędził w nim dość dużo czasu, gdyż strażacy z podstawowym sprzętem nie byli w stanie go uwolnić. Przyjechało kilka wozów różnych rozmiarów, dopiero wtedy wydostali mężczyznę. Kiedy mój ojczym pobiegł próbować mu pomóc od razu po zdarzeniu, nie mógł go dostrzec, słyszał tylko krzyki i prośby o pomoc. Ratownicy od razu mówili o połamanych nogach, natomiast nic więcej nie wiem. Wyjeżdżając z Wilkowa żył, nikt poza nim nie ucierpiał.
na pewno nie było, bo materiał, jak wspominałam, własny.
[ Komentarz dodany przez: P@N K@C: 2013-04-17, 20:09 ]
kochaniutka, to nie portal dla gimbusów, więc proszę o niezmienianie wielkości czcionki

Wpierniczył się w garaż i stajnię sąsiadów. Minął dom o kilka metrów.

Przy wyciąganiu wraku budynek się posypał, konstrukcja została poważnie naruszona. Nie ma się raczej czemu dziwić. Sama kabina zwinęła się w harmonijkę.


Aby wyciągnąć szczątki pojazdu musiała zostać odpięta przyczepa, natomiast aby odpiąć przyczepę, należało wydostać z niej towar, który był transportowany. Cała akcja, włącznie z akcją ratunkową, trwała prawie cały dzień.

O kierowcy wiem tyle, że został uwięziony we wraku i spędził w nim dość dużo czasu, gdyż strażacy z podstawowym sprzętem nie byli w stanie go uwolnić. Przyjechało kilka wozów różnych rozmiarów, dopiero wtedy wydostali mężczyznę. Kiedy mój ojczym pobiegł próbować mu pomóc od razu po zdarzeniu, nie mógł go dostrzec, słyszał tylko krzyki i prośby o pomoc. Ratownicy od razu mówili o połamanych nogach, natomiast nic więcej nie wiem. Wyjeżdżając z Wilkowa żył, nikt poza nim nie ucierpiał.

na pewno nie było, bo materiał, jak wspominałam, własny.

[ Komentarz dodany przez: P@N K@C: 2013-04-17, 20:09 ]
kochaniutka, to nie portal dla gimbusów, więc proszę o niezmienianie wielkości czcionki
