Wysłany:
2013-01-02, 19:27
, ID:
1710893
1
Zgłoś
Zawsze mnie bawi jak biali bronią innych ras przed "białym rasizmem". Ich walka jest zaciekła i bezwzględna, zmieszają z błotem każdego kto chociaż krzywo spojrzy na inną rasę, powie kawał o innej rasie czy cokolwiek w tym stylu. Nie rozumiem o co tu chodzi. O to, że tak bardzo nie chcą być postrzegani jako rasiści, że za wszelką cenę muszą atakować ludzi, którzy nimi potencjalnie są?
Swoją drogą, jak biali zabijają/zabijali z powodu skóry to jest to rasizm, ale jak już białych się zabija to rasizmem się tego nie nazywa... co więcej, jeśli wspomnisz o tym, że czarni/żółci/zieloni/niebiescy dyskryminują gdzieś białych, to jesteś rasistą i Twoje argumenty się nie liczą, bo to przecież jednostki tylko tak robią. Z kolei jak biały zabije/zdyskryminuje inną rasę, to automatycznie jest rasistą i powinno się o tym wszędzie i bez przerwy mówić(szczególnie biali powinni to robić). Nie ma tutaj możliwości by stwierdzić, że to jednostka, ponieważ od razu pojawia się generalizacja i ostateczny wniosek: biali to podli rasiści, powinni się wstydzić swojego koloru skóry. Rzygać się chce.
Powyższy akapit trochę krócej: jesteś biały, to nie możesz nikogo nie-białego nazwać rasistą(bo sam się nim staniesz), jesteś innego koloru, to możesz nazywać rasistą kogo chcesz. Kto tu kogo dyskryminuje?